Michał Kozłowski: mocno powalczymy o piąte miejsce
W piątek 8 marca Effector Kilece rozpoczyna rywalizację o miejsca 5-8 z Politechniką Warszawską. - Na początku sezonu naszym celem był awans do fazy play off. Udało nam się zrealizować ten cel i wszystko co ugramy dodatkowo, będzie naszą wielką satysfakcją - mówi Michał Kozłowski, rozgrywający Effectora.
PlusLiga: Bardzo bolała porażka w piątym meczu ćwierćfinałowym z Jastrzębskim Węglem? Szczęście było blisko…
Michał Kozłowski: Pewnie, że nam żal. Wiedzieliśmy, że Jastrzębski Węgiel jest do ogrania, chcieliśmy zagrać jak najlepiej i rozstrzygnąć rywalizację na swoją korzyść. Nie po to jechaliśmy tyle kilometrów, żeby tylko odbębnić ten piąty pojedynek, położyć się na boisku i czekać na ostatni gwizdek - przyjechaliśmy walczyć z całych sił o wygraną i to był nasz cel.
- Motywowaliście się jakoś szczególnie przez tym spotkaniem?
- Nie musieliśmy. Krzyknęliśmy i każdy wiedział o co gra i co należy zrobić. Tak wyglądało to w szatni.
- Czego zatem zabrakło Effectorowi, w porównaniu z dwumeczem w Kielcach?
- To raczej Jastrzębskiemu Węglowi przybyło, bo zaprezentowali się znacznie lepiej, niż w Kielcach. Każdy z chłopaków z Jastrzębia zagrał bardzo dobre zawody, a Michał Łasko wrócił do swojej normalnej dyspozycji i to przełożyło się na wynik. W Kielcach nie zagrał tak dobrze, a stanowi jakieś pięćdziesiąt procent wartości drużyny. To klasa światowa, prawdziwy lider i każdy chciałby mieć takiego zawodnika w swojej drużynie. Ale chcę podkreślić, że jestem zadowolony z postawy naszego zespołu, z tego że udało nam się wyrównać stan rywalizacji. Teraz została nam walka o piąte miejsce i na pewno mocno o nie powalczymy.
- Zgodzi się pan, że niedzielny pojedynek w Jastrzębiu przegraliście w drugim secie, marnują cztery oczka przewagi?
- Dokładnie. Stanęliśmy w jednym ustawieniu, straciliśmy serię punktów i to zadziałało negatywnie na naszą postawę. Niestety, taka jest ta nasza siatkówka - gramy dobrze, ale w pewnym momencie coś się zacina i przegrywamy. Nie jestem w stanie powiedzieć z czego to wynika, dla mnie to rzecz niewytłumaczalna.
- Może z nerwowości? Pana chyba też trochę poniosły nerwy, bo dużo było dyskusji z sędziami.
- Ale jak tak mam zawsze, to moja normalna postawa, że rozmawiam sobie z sędziami. Lubię się trochę pozłościć i na przeciwnika i na sędziów. To też trochę kwestia psychologii…na wybicie z rytmu rywala.
- Gra słowna, którą praktycznie na każdej konferencji prasowej prowadził pan z trenerem Lorenzo Bernardim, to także element psychologii? Pamiętam, jak gratulował mu pan, że w końcu udało mu się wygrać z Kielcami.
- Przez dwa sezony trener Bernardi nie miał szczęścia do drużyny z Kielc, nie potrafił z nami wygrać, więc gdy w końcu mu się udało, szczerze pogratulowałem. Za każdym razem gratuluję mu zwycięstwa, czasami może w mniej konwencjonalny sposób. Ale robię to wyłącznie po to, żeby rozładować atmosferę, wprowadzić trochę żartu. Nigdy nie chciałem być złośliwy czy uszczypliwy wobec niego i mam nadzieję, że trener Bernardi nie był zły za tamte słowa.
- Mówiąc już całkiem poważnie, jak ocenia pan szanse Jastrzębskiego Węgla w rywalizacji z kędzierzyńską ZAKSĄ?
- Siatkówka jest nieobliczalna i nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć. Teoretycznie, ZAKSA jest lepszą drużyną, ale jeśli Michał Łasko będzie grał na takim poziomie, jak w tym piątym meczu z Effectorem, to kędzierzynianie naprawdę będą mieli problem, żeby łatwo wygrać trzy mecze.
- Pana zespół czeka z kolei rywalizacja o miejsca 5-8. Najbliższym rywalem Effectora będzie Politechnika Warszawska.
- W rywalizacji z Politechniką mamy bilans remisowy - oni wygrali w Kielcach, my byliśmy lepsi w Warszawie. Wydaje mi się, że najważniejszy będzie ten pierwszy pojedynek, w Kielcach. Jeśli udałoby nam się rozstrzygnąć go na swoją korzyść, to jest duża szansa na satysfakcjonujący wynik także w Warszawie.
- Warto w ogóle bić się o miejsca 5-8? Może lepiej byłoby zachować kolejność z fazy zasadniczej?
- Teoretycznie, jest to walka o puchary europejskie, czyli możliwość zaprezentowania się w Europie. Nie wiem wprawdzie czy wywalczenie pucharów byłoby dobre dla naszego klubu, bo byliśmy budowani przed sezonem „na szybko” i chyba zrobilibyśmy niezłego psikusa prezesowi, gdybyśmy awansowali do czwórki lub zdobyli możliwość grania w europejskim pucharze - to oznaczałoby dla klubu konieczność znalezienia większych pieniędzy. My siatkarze na pewno chcielibyśmy wygrać to piąte miejsce. Na początku sezonu naszym celem był awans do fazy play off. Udało nam się zrealizować ten cel i wszystko co ugramy dodatkowo, będzie naszą wielką satysfakcją.
- Wspomniał pan o kłopotach finansowych klubu. Dobra postawa w trwającym sezonie pomoże zgromadzić dodatkowe fundusze?
- Myślę, że bardziej szczegółowo odpowiedziałby na to pytanie prezes Sęk. Na pewno robi co może, żeby nakłonić sponsorów na przyjście do siatkówki. Widać, że jest to medialny sport, niektóre kieleckie firmy mogłyby zyskać fajną, wcale niedrogą reklamę. Marzy mi się, żeby bogate firmy zaczęły wchodzić w sport, budować jego dobrą markę. Zachęcam firmy kieleckie, żeby sponsorowały siatkówkę.