Michał Kubiak: naszą siłą jest zespołowość
- Chcieliśmy zacząć walkę w PlusLidze z wysokiego C i chyba nam się to udaje. Przeżyliśmy mocno porażkę z Częstochową przed własną publicznością, ale wygrana w Bydgoszczy za trzy, a nawet jak my to mówimy za sześć punktów rekompensuje tamten przegrany mecz. Cieszymy się bardzo i podkreślam, że to cały zespół wygrywa. Siłą Politechniki jest zespołowość - powiedział PlusLidze przyjmujący stołecznej Politechniki Michał Kubiak.
PlusLidze: Wróciłeś do kraju, czy to oznacza, że większym wyzwaniem jest PlusLiga niż włoska A2?
Michał Kubiak: Wróciłem do kraju z kilku powodów, przede wszystkim ciągle chcę się rozwijać, uczyć czegoś nowego, pragnę, aby moja kariera szła do przodu. We Włoszech także miałem okazję grać z najsilniejszymi, choć nie była to światowa czołówka, tylko jej rezerwy. Dlaczego wróciłem? Bo podoba mi się Warszawa, dobrze się w tym mieście czuję. Mieszka tu moja dziewczyna, przyjaciele, koledzy – trochę daleko do rodziców, ale to zawsze bliżej niż z Włoch.
- Co ci dał rok spędzony w Padwie?
- Na pewno sporo mnie uspokoił, byłem z natury chłopakiem dość porywczym, narwanym, „w gorącej wodzie kąpanym”. Mam wrażenie, że przez ten rok dojrzałem, wydoroślałem psychicznie, wyciszyłem się. Dziękuje Włochom, że mnie czegoś nauczyli, sądzę, że moja gra też dojrzała, że poprawiłem choćby w małym stopniu swoje umiejętności. Będąc samemu za granicą uczymy się życia, odpowiedzialności – myślę, że to dał mi ten miniony rok. Mam nadzieję, że uda mi się te umiejętności przenieść na polskie parkiety, jeśli tak się stanie będę bardzo szczęśliwy.
- Zaczynałeś swoją przygodę w siatkówce plażowej, w parze ze Zbyszkiem Bartmanem, odnosząc sukcesy. Jednak wybrałeś siatkówkę halową.
- To czasy dość odległe, aż sześć lat temu. Wtedy gra na plaży sprawiała nam ogromną frajdę. Nie chcę do tego wracać, plażówka jest i pozostanie moim hobby, ale nie oszukujmy się, ciężko jest na niej zarobić na życie. W plażówce, żeby coś osiągnąć trzeba być cały czas na topie, szukać sponsorów, żeby podróżować po świecie, to bardzo ciężka sprawa. Ja lubię wysiłek, pracę, lubię pograć na plaży, ale profesjonalnie, to raczej już nie.
- Jesteście ze Zbyszkiem przyjaciółmi, pewnie od dawna chcieliście grać razem.
- Tak właśnie było. Zawsze chcieliśmy razem grać i on mnie namawiał, żebyśmy znaleźli klub dla siebie. Traktujemy to, jako zaliczkę na sukces. Wiadomo, że jak ludzie się dobrze znają, przyjaźnią, to i lepiej będą się rozumieć na boisku.
- Cel ... możecie już określić?
- Staramy się nie popadać w hurra optymizm, samozachwyt, ale tak – naszym celem jest szóstka, a w niej grać jak najlepiej, aby nie być tym zamykającym tę grupę. Sezon zweryfikuje nasz potencjał, mam nadzieję, że będziemy odczuwać radość gry w postaci zwycięstw.