Michał Łasko - niezawodny, ale czy niezniszczalny?
Odkąd został mianowany pierwszym atakującym w ekipie Mauro Berruto, praktycznie nie schodzi z boiska. Reprezentant Włoch i Jastrzębskiego Węgla jest jednym z najbardziej eksploatowanych zawodników - w ciągu pięciu ostatnich miesięcy rozegrał 32 oficjalne mecze w kadrze i klubie.
Siatkarz nie skarży się i nie narzeka - to nie w jego stylu. W japońskim Pucharze Świata bez chwili wytchnienia napędzał włoską siatkarską maszynę. Po nim wrócił do klubu, zacisnął zęby i tym razem ciągnie jastrzębski wózek. Pytanie tylko na jak długo starczy mu sił? Czy będąc niebywale obciążanym w każdym pojedynku i grając - tak w reprezentacji jak i w klubie praktycznie bez zmiennika dotrwa w zdrowiu do końca sezonu?
- Nie wiem. Zrobię co w mojej mocy, choć już odczuwam zmęczenie i ból w barku, spowodowany jego przeciążeniem - odpowiedział. W minioną sobotę, w pojedynku z gdańskim rywalem powinien pauzować. - Nie trenowałem cały tydzień, dopiero w sobotę przed meczem. Trener postanowił jednak, że wybiegnę na boisko w szóstce.
Dlaczego?
- Mamy drużynę, która nie jest zbyt dobrze zbalansowana. Postanowiłem desygnować do gry Michała, bo nawet jeśli nie dostaje w meczu wielu piłek, to jest niezwykle pomocny mentalnie. Ale nie tylko. Jego boiskowa osobowość, doświadczenie, umiejętność organizowania bloku są bezcenne - wyjaśnił Lorenzo Bernardi zapewniając, że problem siatkarza nie jest niczym nadzwyczajnym czy szczególnie niebezpiecznym. - To normalny objaw u zawodnika, który od piętnastu lat prawie non stop gra w siatkówkę. W kadrze Italii dostawał po pięćdziesiąt piłek w meczu, to musiało odbić się na jego zdrowiu - podkreślił Włoch.
Faktycznie. W Pucharze Świata (20.11.11 - 04.12.11) Łasko rozegrał komplet meczów, jako jeden z niewielu siatkarzy na tym turnieju. W innych reprezentacjach - brazylijskiej, polskiej, rosyjskiej czy amerykańskiej trenerzy pozwalali złapać oddech swoim najczęściej atakującym graczom, nawet Ivan Miljković odpoczywał w spotkaniu z Włochami. Michał Łasko rozegrał 42 sety w dwa tygodnie, atakował 362 razy - czyli ponad 8 razy na set. Na ławce usiadł raz - w trzeciej partii starcia z Chinami. Jego zmiennik Giulio Sabbi w całym turnieju, w którym pojawiał się na boisku incydentalnie otrzymał zaledwie 9 piłek. Dla porównania, polski bombardier Zbyszek Bartman zbijał piłkę 273 razy, a Rosjanin Maksim Michaiłow 288.
W PlusLidze Łasko wcale nie ma lżej. W trzynastu kolejkach, w rozegranych dotąd 53 setach zawsze wychodził w wyjściowym składzie. Bardzo krótkie zmiany dawali mu Mateusz Malinowski i Luciano Bozko. Piłkę otrzymywał 455 razy, czyli średnio 35 razy na mecz. Podobnie obciążani są także atakujący w ZAKSIE (47 setów/429 ataków) i Resovii (46/410), ale oni nie czują w kościach japońskiego maratonu.
Do powyższego bilansu Michała Łasko należy doliczyć aktywność w Klubowych Mistrzostwach Świata (5 spotkań, 17 odsłon w tydzień) i Pucharze Polski (4 mecze, 15 setów).
- Proszę mi wierzyć, że gdybym mógł pozwolić sobie na to, by dać mu kilka dni wolnego od siatkówki, nie wahałbym się. Ale nie mogę. Jedyne, co mogę zrobić, to ograniczyć jego aktywność w ataku podczas treningów i meczów - przekonywał zmartwiony sytuacją w swojej drużynie Lorenzo Bernardi.
Dodatkowo komplikuje ją kontuzja Bartmana, który nie gra od Pucharu Polski. To on wcześniej był największym wsparciem w ataku dla włoskiego kolegi. Według nieoficjalnych wieści kapitan jastrzębian wróci do regularnych treningów za dwa tygodnie. Szkoleniowiec JW nie potwierdza tych informacji. - Milion dolarów temu, kto wie kiedy powrót Zibiego będzie możliwy. Ja nie wiem. W środę czekają go badania, wtedy coś powinno się wyjaśnić.
W przypadku Michała Łasko przerwa, na szczęście dla jastrzębian, nie jest niezbędna. W bieżącym tygodniu zawodnik będzie jednak mniej obciążany, żeby choć trochę mógł zregenerować organizm, zredukować ból. - To nie nastąpi od razu, ale mam nadzieję, że z czasem się uda. Potrzebuje także specjalnych ćwiczeń na siłowni, żeby wzmocnić bark - zaznaczył trener Bernardi.
W ostatnim spotkaniu ligowym z Lotosem Trefl Sopot Łasko dostawał krótkie i niezłe zmiany od Mateusza Malinowskiego. W najbliższą sobotę Jastrzębia gra z bardzo osłabionym Indykpolem - nie ma więc lepszej okazji, by dać młodemu graczowi kolejną szansę, a jego starszemu koledze bezcenną chwilę wytchnienia. - Bardzo się cieszę, że Mateusz mógł się pokazać. Ciężko pracuje na treningach i w pełni zasłużył na to, by poczuć smak meczowej rywalizacji - zaakcentował Michał Łasko.