Michał Masny kapitanem Aluron Virtu
Michał Masny w nowym sezonie Plus Ligi będzie kapitanem drużyny Aluron Virtu Warta Zawiercie.
W większości spotkań wychodzisz jako pierwszy, jako kapitan. Poznając Ciebie jesteś bardzo charyzmatyczną postacią, pewną siebie w pozytywnym słowa znaczeniu, wiesz czego chcesz. Trenerzy zauważają te Twoje cechy w kontekście kapitana, czy patrzą przez pryzmat pozycji na boisku?
Myślę, że trenerzy dostrzegają moją osobowość. Nie lubię o sobie mówić, ale jestem bardzo wymagający wobec siebie i jednocześnie bardzo dużo wymagam również od innych. Z wiekiem wiem kiedy to ma sens, kiedy przystopować, kiedy wymagać, a kiedy odpuścić. Pewnie trenerzy przez pozycję rozgrywającego też może na to patrzą, że jako rozgrywający mogę sam sobie to organizować i dlatego decydują się powierzyć mi rolę kapitana.
Od tego sezonu będziesz kapitanem Jurajskich Rycerzy. A byleś w przeszłości kapitanem w Jastrzębskim Węglu, Cuprum Lubin, teraz w Aluron Virtu. W Treflu Gdańsk Ty nie byłeś kapitanem, a był kapitanem Twój przyjaciel Bartosz Gawryszewski. To była decyzja trenera, że Bartek przez długość stażu zostaje kapitanem, czy Ty zrezygnowałeś z tej roli?
Bartek był już wcześniej kapitanem, przez trzy sezony. Nie było sensu niczego zmieniać. Nawet o tym nie myślałem, aby być tam kapitanem. To było jasne, że Gawrył będzie kapitanem i wywiązał się ze swojej roli znakomicie. Jak trzeba było coś załatwić, bądź reprezentować drużynę to zawsze mogliśmy na niego liczyć.
Patrząc przez pryzmat naszej szatni, doświadczenie kapitańskie posiadasz Ty, Alek Achrem, Marcin Waliński, Bartek Gawryszewski, Grzegorz Bociek może nie był kapitanem, ale był w radzie drużyny i posiada mocną osobowość. Posiadamy zawodników z bardzo mocnymi i pewnymi charakterami. Każdy z Was może wnieść coś nowego do drużyny w ciągu spotkania.
Taka trochę mała bad company (śmiech).
Tak to można nazwać.
Bad company kapitanów (śmiech). Uważam, że to jest bardzo dobre. W dzisiejszych czasach w każdym sporcie trzeba mieć mocny, silny charakter. Może to być dla nas plus. Jeśli będziemy mieć trudny moment, jeżeli koledzy z bad company będą mocni psychicznie to mogą pomóc i jest łatwiej. Cieszę się, że mamy takie charaktery, które wnoszą coś pozytywnego do drużyny.
Czym jest dla Ciebie bycie kapitanem w siatkówce?
Pod tym względem, że byłem również 10 lat kapitanem w reprezentacji Słowacji to jest to odpowiedzialność. Nie o wyniki, ale o inne rzeczy. Odpowiedzialność za cały zespół. Moim zdaniem kapitan musi dbać o to, że zespół jak gdzieś wychodzi to ustala jak ma wyglądać. Jeśli gdzieś się jedzie to odpowiedzialność, aby było wszystko w porządku. Żeby wszystko funkcjonowało tak jak należy. W relacji klub-zawodnicy, to aby zawodnicy mieli wszystko, co potrzebują. Jeśli czegoś nie mają, czegoś potrzebują to kapitan jest od tego aby zainterweniować, aby była poprawić. Wiadome, że nie wszystko da się zrobić, ale kapitan jest od tego, aby pomóc drużynie.
Znajomość z trenerem Lebedewem pomoże Ci w byciu kapitanem?
Na pewno tak, bo wiem, czego on oczekuje ode mnie a czego ja oczekuje od niego. Od samego początku, jak byliśmy w Jastrzębskim Węglu to mamy takie same poglądy na siatkówkę. Relacja pomiędzy mną a Markiem od samego początku dobrze się układała. Mark mi dużo opowiadał o trenowaniu, o swojej filozofii siatkówki. Również ja jemu pomagałem. Dziwną moją cechą w treningu jest to, że dużo gadam. Jeśli mogę to staram się podpowiadać, pomagać. Czasami po prostu Mark się nie wtrącał, jak komuś coś mówiłem. Jeżeli ktoś robił coś nie tak i wtedy taką osobę ja opieprzyłem to Mark się nie wtrącał. Jeżeli z tą osobą rozmawialiśmy po polsku i nie rozumiał to później w czasie przerwy podchodził do mnie, czy dobrze on to zrozumiał, albo zapytał o czym mówiliśmy. I tyle. Jeśli mówiłem dobre rzeczy i on się z tym zgadzał to nie wchodził do rozmowy. A pamiętam jedną śmieszną, sytuację z meczu, za którą potem Marka przeprosiłem. Była przerwa grze i w całej przerwie mówiłem tylko ja, a Mark na samym końcu powiedział róbcie to co powiedział. Jak teraz to mówię to mam ciarki, a wtedy przy najbliższej przerwie Marka przeprosiłem, że pozwoliłem sobie tak powiedzieć. Odpowiedział, że wszystko jest w porządku i wie o czym mówiłem i powiedziałem dobrą rzecz i nie przerwał mi. Widać, że Mark jest wyluzowanym i w porządku człowiekiem. Nie jest on trenerem zamkniętym w swojej wizji, jeśli ktoś ma dobry pomysł w danej sytuacji, kora może pomóc zespołowi to on się na nią zgadza.