Michał Masny: kibice płakali ze szczęścia, to najlepszy komentarz
Aluron Virtu Warta Zawiercie pokonał w ćwierćfinałowym play offie Cerrad Czranych Radom 2:1 i po raz pierwszy w historii klubu awansował do półfinału PlusLigi. Kapitan zawiercian, choć jest najbardziej doświadczonym graczem ekipy nie krył wzruszenia i ogromnej radości po awansie. - To nagroda dla nas wszystkich. Po to gra się w siatkówkę, żeby znaleźć się w play offach - stwierdził.
PLUSLIGA.PL: Na początku sezonu wspomniał pan w naszej rozmowie, że sukcesem Aluronu będzie awans do najlepszej szóstki. Dziś jesteście w półfinale rozgrywek PlusLigi, co pan na to?
MICHAŁ MASNY: Jest zarąbiście! Cały sezon pracowaliśmy na to, żeby znaleźć się w najlepszej szóstce. Teraz jesteśmy w półfinale i możemy się z tego cieszyć. Ale nie za długo, bo to co najważniejsze ciągle jeszcze przed nami. Zaraz po zakończeniu ćwierćfinałowej rywalizacji spojrzałem na tę żółtą armię naszych kibiców, niektórzy płakali ze szczęścia…to chyba jest najlepszy komentarz. Zresztą ja sam ciągle jeszcze czuję ciarki na ciele, choć mam już na karku czterdziestkę. To taka nagroda dla nas wszystkich. Raz ta sztuka się uda, a innym razem nie, ale po to gra się w siatkówkę, żeby znaleźć się w play offach.
Ten trzeci pojedynek ćwierćfinału wygraliście chyba przede wszystkim mentalnie, bo rywale jakby zapomnieli głów w Radomiu?
MICHAŁ MASNY: Jest ostatnio taka moda na gadanie o mentalności i przygotowaniu psychologicznym do meczów. Ciężko mi to ocenić. My nastawiliśmy się na to, by pokazać naszą najlepszą siatkówkę, walczyć o każdą piłkę. Założyliśmy sobie, że skupimy się wyłącznie na własnych atutach, pokażemy to, co potrafimy, a to czego nie potrafimy miało zostać w szatni. Wygraliśmy 3:0 i za to należą się brawa całej drużynie, bo zagraliśmy koncertowo. Nie pozwoliliśmy przeciwnikom na zbyt wiele, nie mieli praktycznie żadnego punktu zaczepienia - zagrywki, przyjęcia i ataku.
Cały ćwierćfinał w wykonaniu Warty był dobrze rozwiązany strategicznie, bo słyszałam, że po drugim, przegranym meczu dostaliście dwa dni wolnego na reset?
MICHAŁ MASNY: Graliśmy w niedzielę i początkowo plan był taki, że mieliśmy dostać tylko jeden dzień wolnego, w poniedziałek. Trochę porozmawialiśmy z Jakubem Gniado, naszym trenerem przygotowania fizycznego, także z drugim szkoleniowcem, że fajnie byłoby mieć nieco więcej wolnego, żeby psychicznie odpocząć od siatkówki. No i chyba to zadziałało, bo mogliśmy się zrelaksować i ze spokojem podejść do tej decydującej batalii. Taka mała odskocznia jest czasem ważniejsza niż nieustanny trening.
Przez cały sezon podkreślaliście waszą zespołowość, że wygrywacie grą kolektywną, ale w niedzielę chyba jednak zaważyły indywidualności. Mam na myśli przede wszystkim Mateusza Malinowskiego i jego zagrywkę.
MICHAŁ MASNY: Po części ma pani rację, że indywidualności były znaczące, szczególnie w polu serwisowym. Tylko, że po tej zagrywce był jeszcze blok, obrona i kontra, bo nie wszystko kończyło się asem serwisowym. Chłopaki zrobili na zagrywce bardzo dobrą robotę, ale reszta także dołożyła swoje. Dlatego ja zawsze tak bardzo podkreślam naszą zespołowość. Oczywiście, jeśli wszystko funkcjonuje u nas tak dobrze, jak w ostatnią niedzielę, to mamy ułatwione zadanie. Nie analizowałem jeszcze meczowych „cyferek”, ale wydaje mi się, że bardzo dobrze wypadliśmy w kontrataku. Tego brakowało nam w tym drugim starciu, w Radomiu.
W półfinale zmierzycie się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, która ma za sobą prawie trzy tygodnie przerwy. Wy jesteście w gazie, oni stracili meczowy rytm. To będzie wasz atut?
MICHAŁ MASNY: Dzisiaj jesteśmy w gazie, ale jutro jest dzień wolny i całe to „naładowanie” trochę z nas zejdzie. Fakt, jesteśmy w rytmie meczowym, ale oni grali spotkania kontrolne i też z niego całkiem nie wypadli, chociaż emocjonalnie sparingów nie można porównać do walki w play offach. Mnie osobiście bardzo podoba się, że dwie najlepsze drużyny w rundzie zasadniczej automatycznie awansują do półfinału. Traktuję to jako nagrodę, chociaż dla ZAKSY i ONICO może być to ostatecznie pewien dyskomfort. Jeśli nie gra się tak długo, to zazwyczaj sztab szkoleniowy trochę „dociska” na siłowni, a to może się różnie skończyć. Niemniej, ZAKSA to bardzo dobry, doświadczony, zahartowany w boju zespół i na pewno należycie zagospodarowali tę przerwę.
Powrót do listy