Michał Mieszko Gogol: ból po porażkach trzeba przekuć na sportową złość
Asseco Resovia Rzeszów przegrywa 0:2 w rywalizacji play off z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Rzeszowianie zagrali w finale grubo poniżej możliwości i oczekiwań. Dlaczego? - Drużyna, która rok temu zdobywała mistrzostwo Polski była zupełnie inną drużyną niż ta, która teraz broni tytułu. Obecny zespół przez cały sezon szukał swojej tożsamości i chyba jej nie odnalazł - ocenił statystyk Resovii Michał Mieszko Gogol.
PLUSLIGA.PL: Resovia przegrała 0:3 obydwa finałowe mecze play off z ZAKSĄ. Naprawdę nie dało się tknąć kędzierzynian?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Myślę, że przynieśliśmy wstyd. Nie nawiązaliśmy walki z przeciwnikiem, byliśmy zupełnie inną drużyną niż podczas Fnal Four Ligi Mistrzów. To było największym zaskoczeniem, chyba także dla nas samych. Nie spodziewaliśmy się, że po niezłych meczach w Krakowie, w tak krótkim odstępie czasu możemy zagrać tak słabo. Byliśmy bez zagrywki, popełniliśmy ogromną liczbę błędów, w nerwowych momentach były to dziecinnie proste błędy, praktycznie w każdym elemencie - od przyjęcia, przez rozegranie, do ataku. Nerwowość totalnie przełożyła się na jakość naszej gry, kompletnie nie dźwignęliśmy tych meczów. Choć oczywiście, trzeba przy tym oddać rywalowi, że zagrał bardzo dobrze.
Statystyki pokazują, że w każdym z meczów z ZAKSĄ popełniliście ponad 30 błędów. Gospodarze o połowę mniej.
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Liczba błędów była zatrważająca, szczególnie w polu serwisowym, gdzie na dobrą sprawę zdecydowanie za długo waliliśmy głową w mur. Rozmawialiśmy o tym przed drugim starciem, że musimy mieć alternatywną zagrywkę. Natomiast ta nasza alternatywna zagrywka okazała się za łatwa. Albo popełnialiśmy błędy przy trudnym serwisie, albo przebijaliśmy piłkę na drugą stronę bez jakiegokolwiek zagrożenia dla przeciwników, co kończyło się ich zdobyczą punktową. Jest nam przykro i możemy tylko przeprosić tych wszystkich ludzi, którzy musieli to oglądać.
Pozbieracie się przed trzecim spotkaniem, przed własną publicznością?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Drużyna, która rok temu zdobywała mistrzostwo Polski była zupełnie inną drużyną niż ta, która teraz broni tytułu. Obecny zespół przez cały sezon szukał swojej tożsamości i chyba jej nie odnalazł. Być może już jej nie odnajdzie. Ciężko budować optymizm po takim laniu, ale z drugiej strony, to jest sport, a sport niejedno już widział. Przede wszystkim, musimy obudzić w sobie agresję i wolę walki, uwierzyć, że wynik rywalizacji można jeszcze odwrócić. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to znaczy, że sport nie jest miejscem dla niego.
Przez cały sezon Bartosz Kurek był lokomotywą napędową Resovii. Teraz gra trochę gorzej i nie ma zawodnika, który mógłby wspomóc go w ataku.
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Wszyscy zagraliśmy słabo i przegraliśmy jako zespół - zawodnicy, sztab szkoleniowy i w tej chwili wszyscy jednakowo czujemy się przegrani. Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie i nawet nie chcemy się usprawiedliwiać. Porażki trzeba przeżyć, poczuć. A ten ból, który teraz odczuwamy spróbować przekuć na sportową złość w trzecim pojedynku. Jedyne pozytywne akcentu dwumeczu z ZAKSĄ, to Damian Wojtaszek, który w drugim spotkaniu wniósł bardzo dużo życia do drużyny, świetnie bronił oraz Dominik Witczak, który chciał się pokazać z dobrej strony w Kędzierzynie-Koźlu i to zrobił.
Do finału PlusLigi dostaliście się rzutem na taśmę i trochę fartem. Może zawodnicy zadowolili się samym finałem i gwarancją udziału w Lidze Mistrzów?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Nie chcę wypowiadać się za cały zespół, ale mam nadzieję, że tak nie jest. Patrząc z perspektywy wszystkich meczów o stawkę, które rozegraliśmy w tym sezonie, w żadnym z nich nie radziliśmy sobie z presją i na dobrą sprawę, w potyczkach finałowych gramy tak, jak w całej rundzie zasadniczej, czyli przeciętnie.
Koncepcja szerokiego, równego składu w tym roku chyba się nie sprawdziła?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Z takimi wnioskami poczekajmy do zakończenia rywalizacji, ale myślę, że w tym roku może rzeczywiście się nie sprawdziła. Było bardzo dużo sytuacji, w których jeden bądź drugi zawodnik nie grał, przez co wypadał z rytmu meczowego i mógł czuć się rozczarowany.
Dobitnym przykładem jest chyba Nikołaj Penczew?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Na ten problem należy spojrzeć globalnie, bo podobne sytuacje miały miejsce także na innych pozycjach. Wielu zawodników czuje gorycz, bo musi czekać na swoją szansę. W poprzednich latach ten pomysł jednak zdawał egzamin.
Grupa nie jest spójna, ale czy jest ktoś, kto ma na nią wpływ? Potrafi skrzyknąć chłopaków i powiedzieć: zawalczmy z całych sił, pokażmy, że potrafimy?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Jestem przekonany, że tak. Powinniśmy być razem i skoncentrować się na zagraniu jednego dobrego meczu przed własną publicznością, której i tak przynieśliśmy już sporo wstydu. Jeśli znajdziemy punkt zaczepienia, wrócimy do pozytywnego myślenia, to naprawdę te finały mogą jeszcze potrwać