Michał Mieszko Gogol: nadal trzymamy los w swoich rękach
- Teraz jest czas, abyśmy skupili się na sobie i na tym, co w dalszym ciągu znajduje się przed nami. Mamy trudny terminarz, ale nadal trzymamy los w swoich rękach i to od nas zależy, jak zakończy się ten sezon. Nikt nie zabrania nam urywać punktów tym teoretycznie mocniejszym drużynom. Piłka nadal jest w grze, więc obiecuję, że na pewno nie przestaniemy walczyć - mówi Michał Mieszko Gogol, trener Espadonu Szczecin.
ESPADON SZCZECIN: Czy w trakcie trwania tej złej serii zdarzyło się, że otrzymałeś wyrazy wsparcia od kolegów po fachu?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Tak, czuję bardzo dużo wsparcia od innych trenerów. Po kilku porażkach zadzwonił do mnie Vital Heynen i powiedział, że nie chce ze mną rozmawiać o reprezentacji, tylko o naszej drużynie. Pytał, co się zmieniło, jakie są relacje, jak trenujemy, w jaki sposób sobie radzimy z różnymi rzeczami. Po jakimś czasie zadzwonił też trener Andrea Anastasi i również udzielił mi wsparcia. Opowiedział, jak sam radził sobie z podobnymi sytuacjami w przeszłości. Kilka razy telefonował także Andrzej Kowal, z którym pracowałem przez wiele lat w Asseco Resovii Rzeszów. Przed meczem z GKS-em Katowice wymieniłem również kilka fajnych oraz konstruktywnych zdań z Piotrem Gruszką i on też podzielił się ze mną swoimi uwagami oraz przemyśleniami. Ta lista jest zresztą dłuższa. Dzwonili także Luke Reynolds oraz Wojciech Serafin, czyli trenerzy, którzy w tym sezonie stracili pracę odpowiednio w Berlin Recycling Volleys i Dafi Społem Kielce. Podzielili się ze mną swoimi doświadczeniami i wnioskami, starając się pomóc w tych trudnych momentach. Napisał nawet Mark Lebedew, żebym konsekwentnie trzymał się drogi, którą obrałem. Często się mówi, że trenerzy ze sobą korespondencyjnie rywalizują, a ja spotkałem się z niezwykle ciepłą reakcją ze strony wielu osób. Nie spodziewałem się tak dużego wsparcia i byłem tym naprawdę bardzo mile zaskoczony.
Ile razy w tym roku kalendarzowym zadałeś sobie już pytanie: „Co tu się właściwie stało, jak to się wydarzyło”?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Prawda jest taka, że to pytanie zadaję sobie codziennie. Mimo wszystko, nie chcę tego rozpamiętywać i do tego wracać, bo ważniejsze jest dla mnie to, co znajduje się przed nami. Oczywiście, dziennikarze, kibice czy eksperci będą nas oceniać, ale też od tego są i taka właśnie jest ich rola. Musimy być gotowi przyjąć tę krytykę i się z nią zmierzyć. Ludzie bardzo chętnie operują teraz liczbami, wypominają nam liczbę porażek i opisują, ile dni minęło od jednego zwycięstwa do drugiego. Jest to naturalna część pracy dziennikarzy i ja to jak najbardziej szanuję. Presja w sporcie zawsze była, jest i będzie, więc musimy być gotowi stawić temu wszystkiemu czoła. Ważne jest natomiast, żebyśmy sami nie rozpamiętywali tych statystyk. Owszem, były mecze, w których przegrywaliśmy wyraźnie, ale miały miejsce również takie, gdzie o porażce decydowała jedna piłka. Teraz jest czas, abyśmy skupili się na sobie i na tym, co w dalszym ciągu znajduje się przed nami. Mamy trudny terminarz, ale nadal trzymamy los w swoich rękach i to od nas zależy, jak zakończy się ten sezon. Nikt nie zabrania nam urywać punktów tym teoretycznie mocniejszym drużynom. Piłka nadal jest w grze, więc obiecuję, że na pewno nie przestaniemy walczyć.
Czy bardzo dobre wyniki z pierwszej rundy, paradoksalnie, nie zadziałały trochę na niekorzyść zespołu? Wzrosły oczekiwania i presja, a rywale zaczęli patrzeć na Espadon zupełnie inaczej?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Myślę, że w pierwszej części sezonu faktycznie podchodzono do nas trochę z dystansem, a w drugiej to się zmieniło i nikt nas już nie lekceważył. Nie jesteśmy natomiast drużyną, która przesadnie długo świętuje zwycięstwo w jakimś meczu, więc nie sądzę, abyśmy w jakikolwiek sposób zachłysnęli się tymi sukcesami z poprzednich miesięcy. Twardo stąpamy po ziemi, a w zaangażowaniu czy jakości naszego trenowania nic się nie zmieniło. Prawda jest taka, że po udanym okresie przygotowawczym nie wiedzieliśmy do końca, na co nas stać, ale mieliśmy w sobie zarówno pokorę, jak i świadomość, że będzie nam ciężko załapać się na koniec do górnej połowy tabeli. Przy optymistycznych założeniach mogliśmy celować w jej środek, ale realistycznie ocenialiśmy, że będziemy walczyć o miejsca 10-11. Przegraliśmy jednak w drugiej rundzie zbyt wiele spotkań i możliwe, że nie uda nam się tego planu zrealizować. Porażki z Będzinem czy Bielskiem we własnej hali sprawiły, że jesteśmy w tabeli niżej niż byśmy tego oczekiwali.
Po wygranej w Kielcach i zakończeniu serii porażek przestrzegałeś przed popadaniem w nadmierny optymizm i podkreślałeś, że spotkanie z Bielskiem będzie dużo trudniejsze. Niestety, obawy się potwierdziły i skończyło się na wyniku 2:3.
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Drużyna z Bielska gra w drugiej rundzie zdecydowanie lepiej i trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to zespół, który nam po prostu nie leży. Mają bardzo potężne atrybuty fizyczne i posiadają w składzie trzech zawodników, którzy w zasadzie mogą atakować nad naszym blokiem. Każdy mecz z tym rywalem wygląda dokładnie w ten sam sposób. Odrzucamy ich od siatki zagrywką, a oni są zmuszeni grać na wysokiej piłce. I teraz pytanie – ile takich akcji uda nam się zatrzymać? Jesteśmy w tym przypadku nieco ograniczeni fizycznie i musimy próbować radzić sobie inaczej, między innymi poprzez pasywny blok i dobrą współpracę na linii blok – obrona. Są przeciwnicy, z którymi gra nam się dobrze, a są też tacy, którzy nam nie leżą i sprawiają bardzo dużo problemów. BBTS zalicza się właśnie do tej drugiej grupy.
Przed sezonem celowaliście w okolice dziesiątego miejsca, ale w grudniu otarliście się o lokatę w czołowej szóstce i występ w Pucharze Polski. Wtedy dało się słyszeć sporo głosów, że tak grający zespół ma duże szanse na zakończenie sezonu w górnej połowie tabeli. Jak w obecnych realiach określasz cel na końcówkę ligi – czy Espadon to drużyna, która będzie się teraz bić o utrzymanie?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Niestety, ale taka jest prawda. Jakąkolwiek formę to przybierze, to fakty są takie, że walczymy obecnie o utrzymanie. Chcielibyśmy naturalnie uniknąć baraży, ale stąpamy twardo po ziemi i mamy świadomość tego, że taki wariant realnie nam zagraża. Przed nami cztery trudne mecze i jeżeli faktycznie skończy się na tym, że o ligowy byt będziemy musieli się bić w barażach, to podejdziemy do nich z odpowiednim zaangażowaniem. Cel jest jasny, mamy pozostać w PlusLidze. Zostały cztery spotkania w fazie zasadniczej i zapewniam, że jeśli tylko zdrowie nam pozwoli, to w każdym z nich będziemy walczyć do ostatniej piłki.