Michał Mieszko Gogol: samodzielne prowadzenie zespołu to zupełnie inna bajka
- Nasza gra faluje, cały czas szukamy stabilizacji, ale jest kilka symptomów, które napawają optymizmem przed tymi najważniejszymi potyczkami w sezonie - mówi szkoleniowiec Espadonu Szczecin. W niedzielę jego podopieczni stoczyli twardy, pięciosetowy bój z GKS-em Katowice.
PLUSLIGA.PL: W minioną środę przegraliście z Jastrzębskim Węglem 0:3. W niedzielę mocno powalczyliście z GKS-em Katowice. Gdzie, tak naprawdę znajduje się aktualnie Espadon Szczecin?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Cały czas staramy się przekładać na grę to, co wypracowujemy na treningach. W rywalizacją z czołówką tabeli zazwyczaj gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a Jastrzębski Węgiel jest na zupełnie innym biegunie niż my. W minioną środę jastrzębianie bardzo dobrze zagrywali przez pierwsze dwa sety, my mieliśmy przestoje w przyjęciu. W trzeciej partii ograniczyliśmy liczbę błędów własnych i było znacznie lepiej.
W spotkaniu z GKSem Katowice bardzo źle weszliśmy w mecz. Nasza postawa była bardzo bierna, szczególnie w obronie bo co innego się dobrze ustawić a co innego chcieć obronić piłkę. Cieszę się że pokazaliśmy charakter i wróciliśmy do gry wychodząc na prowadzenie 2:1. Niestety, zabrakło cierpliwości i precyzji w kontrataku. Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Szkoda, bo zwycięstwa budują pewność w drużynie.
Niespełna dwa miesiące temu przejął pan rolę pierwszego szkoleniowca Espadonu i mam wrażenie, że rozpoczął pan pracę u podstaw?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Nie da się rozpocząć pracy u podstaw w grudniu, bo trzeba wziąć pod uwagę cały okres przygotowawczy, w którym mieliśmy innych zawodników i trochę inną drużynę. Przeszliśmy poważne przemodelowanie, a drugiego okresu przygotowawczego nie mieliśmy i pewnych rzeczy już nie nadrobimy, szczególnie jeśli chodzi o system gry i naszą siatkarską tożsamość. Na bieżąco robimy co możemy i myślę, że wykonaliśmy krok do przodu. Nie wystarcza to na przeciwników z ligowej czołówki, ale mamy przed sobą jeszcze kilka spotkań i w nich musimy sprzedać to, nad czym pracujemy na treningach.
Te wahania formy wynikają z roszad w składzie? Z jednej strony potrafiliście wygrać z LOTOSEM, a z drugiej w starciu z Jastrzębskim Węglem nie mieliście nic do powiedzenia.
MICHAŁ MIESZKO GOGOL Moim zdaniem Jastrzębski Węgiel jest w tym roku lepszym zespołem od gdańszczan. Oczywiście, z całym szacunkiem dla LOTOSU. Mam tam wielu znajomych i darzę tę drużynę dużą sympatią. Pamiętajmy, że LOTOS ma swoje problemy, a lider tej drużyny Mateusz Mika był przez długi czas wyłączony z gry. Jakby nie patrzeć, do tej pory wszystkie punkty zdobyliśmy na swoim boisku, na wyjazdach idzie nam znacznie gorzej. Nasza gra faktycznie faluje, cały czas szukamy stabilizacji, ale jest kilka symptomów, które napawają optymizmem przed tymi najważniejszymi potyczkami w sezonie.
Jakie to symptomy?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL Przede wszystkim systematyka, jeśli chodzi o przyjęcie i atak. Od stycznia zaczęliśmy też sporo bronić i sporo akcji udało nam się przekuć na kontrę. Nieźle funkcjonuje nasz blok, strategia, którą obieramy przed meczami też jakoś tam nam pomaga. Natomiast cały czas musimy szukać zagrywki, bo z tym bywa różnie. Tutaj ciągle są rezerwy i to nawet bardzo duże. Ostatnie spotkania pokazały również, że zmiennicy radzą sobie nieźle, potrafią nawet odwrócić losy rywalizacji.
Mocną pozycją w pana drużynie ma ostatnio Dominik Depowski. Cieszy, że stawia pan na polską młodzież.
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Wszyscy przyjmujący jednakowo rywalizują o miejsce w szóstce na treningach. Dominikowi zdarza się mieć problemy z jakością, jak było choćby w początkowej fazie meczu z Jastrzębskim Węglem, ale najważniejsze, że potrafi je pokonać. To jest młody zawodnik, musi się ogrywać, swoje wygrać i swoje przegrać. Niezmiernie się cieszę, że jest z nami, bo ma papiery na duże granie. Musi tylko złapać regularność w każdym elemencie. Ma dwa metry wzrostu i jest ofensywnym przyjmującym, a przy okazji, młodym Polakiem, co cenne. Wniósł do drużyny sporo energii, świeżości, siły na wysokiej piłce i tego potrzebowaliśmy.
Na razie sporo rotuje pan składem. To chęć wypróbowania wszystkich zawodników czy raczej styl pracy przejęty z Rzeszowa, gdzie spędził pan dużo czasu?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Ja bym to nazwał stawianiem na ryzyko. Z drużynami silniejszymi od nas, a nie da się ukryć, że jest ich dużo w tym sezonie, musimy podejmować ryzyko, grać ofensywnie. Staram się dobierać ustawienie pod rywali - tak było w ostatnich konfrontacjach, z Jastrzębskim Węglem czy GKS-em Katowice i tak będę robił w kolejnych spotkaniach.
Śledzi pan losy rzeszowskiej drużyny? Lata mijają, a tam wciąż te same problemy.
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Mamy w Szczecinie małą „kolonię” rzeszowską i razem z Dominikiem Depowskim i Łukaszem Perłowskim kibicujemy Asseco Resovii, przeżywamy gdy im nie idzie. Z większością sztabu szkoleniowego spędziłem pięć fajnych lat, ale mówiąc szczerze, nie wgłębiam się za bardzo w to, co tam się dzieje, nie dzwonię i nie pytam jakie mają problemy. Bardzo też kibicuję polskim trenerom, bo chciałbym, żeby było nas jak najwięcej, żeby działacze stawiali na Polaków, których jest w PlusLidze coraz mniej. Zdarzają się niestety sytuacje, gdzie można by postawić na Polaka a nie stawia się, szkoda.
Przeraża pana ta fala hejtu na Andrzeja Kowala?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Nie śledzę jakoś szczególnie Internetu i raczej nie czytam komentarzy, staram się od tego dystansować. Jakieś głosy jednak dochodzą z drugiej, trzeciej ręki i…tak, trochę przeraża mnie to, bo zawsze winny jest trener. Ja ze swojej strony cały czas kibicuję Asseco Resovii i Andrzejowi Kowalowi, tego będę się trzymał.
Zawsze podkreślał pan, że chce być trenerem. Przypuszczam jednak, że nie tak wyobrażał sobie pan swój debiut w roli pierwszego?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Przychodząc do Szczecina miałem z tyłu głowy, że może kiedyś o tego dojść, ale raczej za jakieś cztery - pięć lat, a nie po czterech miesiącach. Nie ukrywam, że nie do końca byłem na to gotowy. Staram się wypełniać swoje obowiązki najlepiej jak potrafię, wykorzystując obserwacje i doświadczenia w pracy z innymi trenerami. Chociaż nie ma co ukrywać, że samodzielne prowadzenie zespołu to zupełnie inna bajka, wielu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć.
Ma pan w drużynie kilku rutyniarzy, jak Dawid Murek czy Michał Ruciak. Pomagają?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Oczywiście. Na naszym pierwszym spotkaniu powiedziałem im, że mocno na nich liczę, że każde zdanie zostanie wysłuchane i każda opinia jest dla mnie niezwykle cenna. Natomiast ta ostateczna decyzja należy już wyłącznie do mnie. Każdy z chłopaków coś wnosi swoim doświadczeniem i dobrym słowem.
Przez kilka lat pracował pan w drużynie, która walczyła o medale. Teraz kieruje pan zespołem beniaminka z kłopotami. Spory przeskok?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Siatkarsko jakiś tam przeskok jest, ale nie ma to znaczenia. Teraz reprezentuję rodzinne strony, miasto, w którym urodził się mój ojciec, w którym ja się urodziłem, i w którym niebawem urodzi się mój syn. Jest to dla mnie olbrzymia wartość, chociaż pewnie ktoś może pomyśleć, że to zwykłe gadanie. Jestem dumny i niezwykle zmotywowany, by pomóc drużynie. Mam swój system wartości. Wiem jakie jest życie trenera i wiem że to pewnie będzie miało swój czasowy limit, ale nie wiem czy jest w mieście druga osoba, która chciałaby dać temu zespołowi tyle samo. Postanowiłem rozwiązać kontrakt z Resovią, na co zresztą włodarze wyrazili zgodę, bo bardzo wierzę w projekt pod nazwą Espadon Szczecin i chciałbym, żeby Szczecin wróci na siatkarską mapę Polski i nawiązał do tradycji Stali Stocznia Szczecin i Morza Szczecin. W Rzeszowie nauczyłem się co znaczy tradycja i przywiązanie.
Poruszył pan bardzo ważną kwestię - przywiązania do barw klubowych. To aktualnie zanikające pojęcie.
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Czy ja wiem? Na przykład Andrzej Wrona wrócił przed tym sezonem do Warszawy. Myślę, że wciąż są ludzie, którzy cenią takie wartości. Może jest ich mało, ale na pewno w naszej lidze można znaleźć zawodników, którzy wrócili na stare śmieci, by reprezentować miasto lub region, z którego pochodzą.
Porozmawiajmy o początkach Espadonu w PlusLidze. Mam wrażenie, że ta drużyna była budowana wyjątkowo chaotycznie. Zabrakło czasu na przemyślane transfery?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Nie chcę wychodzić przed orkiestrę, więc powiem jak to wyglądało z mojej perspektywy. Gdy ogłoszono awans Espadonu do PlusLigi, ja wciąż miałem kontrakt w Rzeszowie i dbałem o interesy tamtego klubu. Dochodziły mnie głosy, że Espadon jest zainteresowany współpracą ze mną i taka sytuacja potem zaistniała. Faktycznie, drużyna była budowana trochę późno i chyba trochę chaotycznie, natomiast teraz trzeba patrzeć już wyłącznie do przodu i wyciągnąć z tego lekcję, bo jesteśmy młodym klubem, który cały czas się uczy.
Niezłą lekcją dla Espadonu było zakontraktowanie Georgi Bratoewa. Przyznam jednak, że nie rozumiem co się stało. Przez cały okres przygotowawczy było dobrze, a po pierwszym spotkaniu ligowym okazało się, że Bułgar nie nadaje się do gry?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Długo by o tym mówić. Georgi Bratoew nie spełnił naszych oczekiwań sportowych. Jedno zdanie, które moim zdaniem mówi bardzo dużo, jeśli nie wszystko.
Myślicie już o kolejnym sezonie i budowie nowej drużyny?
MICHAŁ MIESZKO GOGOL: Myślimy i bardzo byśmy chcieli móc już spokojnie budować zespół. Z tyłu głowy mamy już zarys projektu. Ale najpierw musimy uciec z tych dwóch ostatnich miejsc w tabeli i zapewnić sobie byt w PlusLidze. Teraz, tak jak wspomniałem, każdy mecz i każdy zdobyty punkt jest dla nas na wagę złota. Najbliższy miesiąc będzie dla nas takim testem prawdy. Czekamy także na informację o budżecie, jakim będziemy dysponować. Nasi działacze dzielnie walczą o pozyskanie nowych sponsorów i nowych środków na następny rok.
Powrót do listy