Michał Ruciak: nie pomaga nam granie tie-breaków
Środowy mecz z Asseco Resovią zakończył się dla ZAKSY Kędzierzyn – Koźle kolejnym tie-breakiem, który był dla podopiecznych trenera Krzysztofa Stelmacha już jedenastym w tym sezonie (na 22 mecze). Po raz szósty zespół z Kędzierzyna przegrał po pięciu setach, a po raz trzeci w tym sezonie w takim stosunku z zespołem z Rzeszowa.
- Tych tie-breaków w tym sezonie gramy tyle, że straciłem już rachubę ile było spotkań zakończonych innym rezultatem – mówi kapitan ZAKSY, Michał Ruciak. – Nie dość, że meczów jest sporo, to jeszcze dochodzą pięciosetowe pojedynki i zmęczenie fizyczne jest duże. Na pewno nam to nie pomaga – stwierdza przyjmujący ZAKSY.
Jego zespół w środę w Rzeszowie był na dobrej drodze do wygrania w trzech partiach. – Po dwóch dobrych w naszym wykonaniu setach, nasza gra wyraźnie się zacięła – mówi Ruciak. – Naprawdę nieźle spisywaliśmy się w zagrywce, gdzie robiliśmy olbrzymie szkody przeciwnikowi, przez co grało się nam łatwo w obronie, bloku i oczywiście na ataku. Bazowaliśmy na szybkich akcjach, a rywal na grze z wysokich piłek. Od III seta jednak wszystko się zmieniło. Nie dość, że nie potrafiliśmy utrzymać skutecznej zagrywki, to sami myliliśmy się raz za razem. Psuliśmy nawet te najłatwiejsze serwisy, a liczba naszych błędów wzrosła pięciokrotnie. Od tego wszystko się zaczęło i nie potrafiliśmy się przełamać. Z kolei rywale złapali wiatr w żagle i rozkręcili się na dobre – opisuje kapitan ZAKSY, który zaprzecza jakoby dłuższa przerwa po II secie spowodowana wręczeniem medali dla zespołu Asseco Resovii za zwycięstwo w Młodej Lidze, zaszkodziła jego zespołowi.– Ona była taka sama dla obu drużyn i nie powinna mieć wpływu na grę. Poza tym nie wyszliśmy na godzinę, tylko na parę minut więcej niż trwa przerwa między setami. Na pewno mamy nad czym myśleć. Graliśmy do pewnego czasu dobrze, a później zaczęło nam czegoś brakować i akcje wygrywał Rzeszów. Nie daliśmy rady tego przełamać - kończy przyjmujący ekipy z Kędzierzyna-Koźla.
Powrót do listy