Michał Szalacha: chciałem spróbować swoich sił w PlusLidze
- AZS Częstochowa to uznana marka. Wielu zawodników zaczynało tu swoją karierę sportową. Dla mnie był to bardzo ważny argument - mówi Michał Szalacha, środkowy Akademików, który już na początku sezonu wywalczył sobie miejsce w wyjściowej szóstce.
PLUSLIGA.PL: Kolejny mecz walki po stronie AZS Częstochowa i niestety kolejne przegrane spotkanie, tym razem z LOTOS-em Treflem Gdańsk 1:3.
MICHAŁ SZALACHA: To prawda po raz kolejny walczyliśmy i niestety po raz kolejny czegoś nam zabrakło, żeby wygrać. Musimy wyciągnąć wnioski z tego meczu.
Mówiąc „czegoś” nam zabrakło, co pan ma na myśli?
MICHAŁ SZALACHA: Mam na myśli przestoje w naszej grze. To one zaważyły na końcowym wyniku mecz. Wystarczy wspomnieć czwarty set, kiedy doprowadziliśmy do remisu (17:17). W polu serwisowym stanął Wojciech Grzyb, a my straciliśmy kilka punktów z rzędu. Gdyby od razu udało się zrobić przejście, kto wie jak zakończyłby się ten set. Teraz nie pozostaje nic innego, jak wyciągnąć wnioski i w kolejnym meczu popełnić mniej błędów.
W środę wicemistrzowie Polski dość wysoko zawiesili poprzeczkę, ale warto podkreślić bardzo dobrą grę Bartłomieja Lipińskiego.
MICHAŁ SZALACHA: Bartek ma dość silny charakter i jest odważną osobą. Wiedziałem, że da sobie radę w tym meczu i zagra na takim poziomie jaki prezentuje na treningach, a prezentuje się naprawdę równorzędnie do Felipe Bandero. Rywalizacja jest ostra, a dany zawodnik zawsze może wejść na boisko i dać coś od siebie drużynie.
Skoro mowa o rywalizacji, to w pana przypadku można powiedzieć, że już na początku sezonu wywalczył sobie miejsce w wyjściowej szóstce.
MICHAŁ SZALACHA: Moja gra w wyjściowej szóstce od początku sezonu jest wynikiem tego, że dobrze spisywałem się sparingach przed sezonem. Należy jednak pamiętać, że tu nic nie jest dane za darmo i na zawsze. Trzeba cały czas walczyć. Łukasz Polański też bardzo głośno dobija się do szóstki.
Czuje pan jego oddech na plechach?
MICHAŁ SZALACHA: Naturalnie. Myślę, że na środku mamy bardzo wyrównaną rywalizację. Tutaj w każdym meczu i secie może dojść do rotacji. Ponadto każdy zawodnik wchodzący na boisko, na pewno wniesie coś pozytywnego do drużyny. To wszystko jeszcze bardziej mobilizuje do cięższej pracy.
Dla pana to pierwszy sezon gry w PlusLidze. Emocje już opadły?
MICHAŁ SZALACHA: Każdy mecz jest dla mnie nowym doświadczeniem. Na pewno stres jest cały czas z tyłu głowy. Gram przed liczną publicznością, mecze transmitowane są przez telewizję, więc pojawiają się dodatkowe obciążenia. Jednak po pierwszych kilku punktach po prostu się o tym wszystkim zapomina i skupia na grze. Ja od początku rozgrzewki jestem mocno skoncentrowany, aby dobrze wejść w mecz. Skupiam się na powierzonych mi zadaniach. Wtedy zapominam, o tym wszystkim, co dzieje się wokoło.
Gra pan w AZS Częstochowa, ale pierwsze szlify siatkarskiego rzemiosła zbierał w rzeszowskim AKS-ie.
MICHAŁ SZALACHA: Zgadza się. Grę w siatkówkę zacząłem w AKS-ie Rzeszów. Brałem udział między innymi w rozgrywkach Młodej Ligi. Trenując tam miałem mały epizod dotyczący gry na prawym skrzydle, ale ostatecznie wróciłem do gry na środku. Wspólnie z trenerami doszliśmy do wniosku, że na wyższym poziomie mogę grać będąc środkowym. Na ataku brakowało mi jednak techniki.
Dlaczego zdecydował się na grę w klubie z Częstochowy?
MICHAŁ SZALACHA: AZS Częstochowa to uznana marka. Wielu zawodników zaczynało tu swoją karierę sportową i zostali wybitnymi siatkarzami. Dla mnie był to bardzo ważny argument. Poza tym chciałem spróbować swoich sił w PlusLidze. Ofertę z Częstochowy otrzymałem dość wcześnie i długo się nad nią nie zastanawiałem.
Wracając na koniec do rozgrywek PlusLigi. Już w najbliższą sobotę zmierzycie się z Cerradem Czarnymi Radom. Zapowiada się kolejne wyrównane spotkanie.
MICHAŁ SZALACHA: W sobotę o punkty powalczymy z drużyną z Radomia. Mam nadzieję, że tym razem szczęście będzie po naszej stronie. Liczę na to, że popełnimy mniej błędów i nie będziemy mieli tyle przestojów w grze. Myślę, że radomianie są do pokonania.