Michał Szalacha: czuję się środkowym
Michał Szalacha w ostatnim meczu ligowym przeciwko GKS Katowice zagrał jako atakujący. - W rozgrywkach juniorskich przez dwa sezony grałem jako atakujący. W ubiegłym sezonie w szeregach AZS Częstochowa też wchodziłem na boisko na tę pozycję. Był to okres, kiedy kontuzjowany był Felipe Bandero. Dla mnie nie jest to nowe doświadczenie. Jednak cały czas czuję się środkowym. Wiem, że na tej pozycji mam większe możliwości do gry na wysokim poziomie, niż na ataku - mówi zawodnik częstochowskiej drużyny w specjalnej rozmowie z naszym portalem.
PLUSLIGA.PL: Jest pan środkowym czy atakującym?
MICHAŁ SZALACHA: Zależy, co kto potrzebuje (śmiech). A poważnie mówiąc jestem nominalnym środkowym. Podczas ostatniego meczu zaszła po prostu taka potrzeba, żebym zagrał na ataku.
Grał pan już kiedyś na tej pozycji? Jak czuł się pan w tej nowej roli?
MICHAŁ SZALACHA: W rozgrywkach juniorskich przez dwa sezony grałem jako atakujący. W ubiegłym sezonie w szeregach AZS Częstochowa też wchodziłem na boisko na tę pozycję. Był to okres, kiedy kontuzjowany był Felipe Bandero. Dla mnie nie jest to nowe doświadczenie.
W przyszłości widzi się pan jako atakujący?
MICHAŁ SZALACHA: Czuję się środkowym. Wiem, że na tej pozycji mam większe możliwości do gry na wysokim poziomie, niż na ataku. Jeszcze wiele mi brakuje, żeby być dobrym atakującym.
Po ostatnim meczu przeciwko GKS Katowice chyba może być pan zadowolony? Zakończył pan spotkanie z 23 punktami na koncie i 40% skutecznością.
MICHAŁ SZALACHA: Ciężko powiedzieć. Niestety przegraliśmy kolejny mecz. Nie będę ukrywał, że bardzo chcieliśmy odnieść zwycięstwo. Nastroje po kolejnych porażkach są coraz gorsze. Niektórym wydaje się, że po nas to wszystko spływa, a tak nie jest. Każda porażka na nas wpływa. Niestety tydzień temu przegraliśmy kolejnego tie-breaka. Oczywiście wynik mógł potoczyć się w drugą stronę. Myślę, że nasza postawa była w miarę zadawalająca. Jeśli chodzi o mnie, to sam nie chcę się oceniać. Pozostawiam ocenę trenerom, kibicom i osobom, które się na tym znają.
Chyba zgodzi się pan ze mną, że przegraliście ten mecz przez bardzo proste, wręcz szkolne błędy, np. kilkukrotne przekroczenie linii zagrywki, które do tej pory wam się nie zdarzały?
MICHAŁ SZALACHA: To prawda, takie błędy przede wszystkim nie przytrafiały się nam we własnej hali. Nie zmienia to faktu, że błąd przekroczenia linii to po prostu błąd. Liczony jest jak każdy inny. Co tu dużo mówić, zabrakło nam kilku punktów i dobrych akcji, a także pewności siebie. Myślę, że byliśmy równym przeciwnikiem dla GKS-u Katowice. Może poza pierwszym setem, w którym bardzo dobrze zagrywali. Katowiczanie to zespół ze środka tabeli i jak widać potrafimy się z nimi bić jak równy z równym. To tylko świadczy o tym, że nasza drużyna ma potencjał, którego nie może w pełni pokazać.
Wasi przeciwnicy od drugiego seta chyba byli trochę zaskoczeni tym, że po dość dotkliwej porażce do 14 się nie poddaliście. Mało tego, chyba nie spodziewali się akurat pana na prawym skrzydle…
MICHAŁ SZALACHA: Myślę, że nie byli przygotowani na to, że to właśnie ja zagram na ataku. Choć z drugiej strony, chyba nie potrzebowali wiele czasu, żeby mnie rozpisać. Na pewno oglądali nasze ostatnie mecze i liczyli na to, że szybko nas złamią. Jednak my na drugiego seta wyszliśmy z zupełnie inną energią. Nie mieliśmy nic do stracenia. Przegranie kolejnego meczu w kiepskim stylu byłby dużym ciosem. Z trudnego stanu udało się nam wyciągnąć tego seta. Pokazaliśmy charakter, dzięki czemu w kolejnych partiach grało się nam dużo łatwiej.
W sobotę we własnej hali rozegracie akademickie derby z Indykpolem AZS Olsztyn. Może w tym spotkaniu uda się przerwać złą passę porażek?
MICHAŁ SZALACHA: Mam nadzieję, że olsztynianie bardzo niemile się zdziwią w Częstochowie. Może uda się nam nawiązać do tych pamiętnych czasów akademickich derbów. Liczę na to, że chociaż poziomem sportowych trochę dorównamy tamtym czasom. Będziemy walczyć o trzy punkty.