Michał Szalacha: pomogła mi gorąca atmosfera i doświadczeni zawodnicy
Wobec kontuzji Grzegorza Kosoka, Jastrzębski Węgiel sięgnął po transfer medyczny i sprowadził na końcówkę sezonu Michała Szalachę. 25-letni środkowy występował przedtem w Chemiku Bydgoszcz, wcześniej bronił barw AZS-u Częstochowa. Debiut w pomarańczowych barwach może zaliczyć do bardzo udanych.
PLUSLIGA.PL: W jakich okolicznościach zastała pana propozycja transferu medycznego? Zdążył pan pojechać na wakacje?
MICHAŁ SZALACHA: Nie, byłem w domu, ale byłem mocno zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że ten transfer jednak dojdzie do skutki. Wcześniej miałem jakieś przesłanki od menadżera, że taka sytuacja może mieć miejsce, ale gdy zobaczyłem Grześka Kosoka na boisku w Warszawie, stwierdziłem, że chyba jest po sprawie. Dzień później dowiedziałem się, że Grzesiek jednak już w tym sezonie nie zagra. Nie zastanawiałem się długo, bo taka okazja nie trafia się zbyt często.
Nie było czasu, żeby zgrać się z drużyną, a mimo to zagrał pan z dużym spokojem i był to obiecujący występ - 75% skuteczności w ataku, 3 bloki, 1 as serwisowy, w newralgicznym punkcie tie breaka.
MICHAŁ SZALACHA: Odbyłem z zespołem trzy treningi i to takie naciągane, bo dotarłem w czwartek. Spokój dali mi doświadczenie zawodnicy - Julien Lyneel i Lukas Kampa wykonują ogromną robotę. Mam porównanie z zespołami, które grają w dole tabeli i właściwie to…nie ma porównania. Doświadczenie zawodników, reprezentantów różnych krajów robi sporą różnicę. A że w połowie tie breaka zagrałem asa? Dołożyłem coś od siebie do dorobku całej drużyny.
- Jeśli chodzi o blok, takie jest moje zadanie - żeby skakać na środku. Akurat trafiłem w wybór Michała Masnego i skończyło się to blokiem.
Był stres czy raczej euforia? Z jakimi odczuciami przystąpił pan do debiutu w Jastrzębskim Węglu?
MICHAŁ SZALACHA: Nie było strachu, ani euforii, choć przy podejmowaniu decyzji towarzyszyły mi pewne emocje. Wiedziałem, że nie jestem w treningu siatkarskim, ale też cały czas pracowałem nad fizyką.
- To było ciężkie spotkanie. Nie jestem przyzwyczajony do grania o medale, bo jeszcze nigdy nie miałem okazji o nie walczyć. Ale klimat w hali zrobił swoje. Głośny doping nas niósł, grało się fajnie. Mimo, że nie trenowałem z chłopakami zbyt długo, to w ferworze walki kompletnie o tym zapomniałem, myślałem tylko, żeby dać z siebie jak najwięcej. Ta gorąca atmosfera mi pomogła.
Kilka dni wcześniej głośno było o transferze medycznym Macieja Mazaja, który wzbudził kontrowersje. Nie miał pan oporów, by przyjąć propozycję Jastrzębskiego Węgla?
MICHAŁ SZALACHA: Każdy ma swoje zdanie na ten temat i tym jednym transferem nic nie zmienimy. Skoro była taka możliwość, to czemu z niej nie skorzystać? Ja nie miałem się nad czym zastanawiać, bo to jest moja praca i chcę pokazywać się w niej z jak najlepszej strony, grać jak najwięcej. Oczywiście ważne jest to, co myślą kibice, ale jest też regulamin i tak ja, jak klub postąpiliśmy zgodnie z jego literą.
Jastrzębski Węgiel uzupełnił skład i zyskał wartościowego gracza. Pan co zyskał?
MICHAŁ SZALACHA: Największą korzyścią dla mnie będzie zebrane doświadczenie. Możliwość trenowania z chłopakami na tak wysokim poziomie jest bardzo cenna. Trzeba czerpać z tego ile się da i wyciągnąć dla siebie jak najwięcej.
To doskonałe przetarcie przed nowym sezonem, bo podobno zasili pan szeregi Jastrzębskiego Węgla?
MICHAŁ SZALACHA: Na razie jestem na transferze medycznym i na tym poprzestańmy.