Michał Winiarski: brakuje nam przede wszystkim grania
- Do zwycięstwa zabrakło nam na pewno tej gry, którą prezentowaliśmy w trzecim i czwartym secie. Nie szanowaliśmy piłki, zaczęliśmy popełniać błędy, a Brazylijczycy to wykorzystali - powiedział po spotkaniu Michał Winiarski, przyjmujący reprezentacji Polski.
Reprezentacja Polski w niedzielę rozegrała drugie spotkanie w 24. edycji Ligi Światowej. Biało-czerwoni przegrali dwa pierwsze sety, ale w dwóch kolejnych partiach okazali się lepsi od rywali. Niestety tie-breaka z wysokiego „c” rozpoczęli Brazylijczycy, którzy wygrali 15:10, a cały mecz 3:2. Po dwóch spotkaniach rozegranych w Warszawie i Łodzi podopieczni Bernardo Rezende wywieźli z Polski pięć punktów.
- Do zwycięstwa zabrakło nam na pewno tej gry, którą prezentowaliśmy w trzecim i czwartym secie. Nie szanowaliśmy piłki, zaczęliśmy popełniać błędy, a Brazylijczycy to wykorzystali. W tie-breaku mieliśmy dużo takich sytuacji, w których powinniśmy zagrać spokojniej. Niestety za szybko chcieliśmy skończyć pewne akcje. Potem drużyna z Brazylii odskoczyła nam na kilka punktów i nie udało się nam odrobić straty - powiedział po meczu Michał Winiarski.
To czego brakuje jeszcze Polakom do pełnej dyspozycji i gry na najwyższym poziomie to brak dokładnego zgrania. - Myślę, że brakuje nam przede wszystkim grania. Mamy za sobą zaledwie dwa spotkania towarzyskie z Serbią i teraz dwa z Brazylią. Tak naprawdę z meczu na mecz będziemy się rozkręcać. Wydaje mi się, że to jest naturalną rzeczą. Osobiście grałem po raz pierwszy dłużej od ponad dwóch miesięcy. Jestem przekonany, że z meczu na mecz będziemy prezentowali się coraz lepiej - podkreślił zawodnik.
Jednym z pozytywów dwumeczu z Canarinhos jest to, że w niedzielę było widać różnicę w poziomie i grze Polaków. - Pozytywy są takie, że walczyliśmy. Myślę, że z meczu na mecz będziemy grali coraz lepiej - zaznaczył przyjmujący. I dodał - Robiliśmy co w naszej mocy, żeby zwyciężyć. Skupialiśmy się na swojej grze. Zdawaliśmy sobie sprawę, że z Brazylijczykami można wygrać, co z resztą pokazaliśmy w zeszłym sezonie.
W ubiegłym sezonie podopieczni Andrei Anastasiego w rozgrywkach Ligi Światowej stanęli na najwyższym stopniu podium. W tym roku finał zostanie rozegrany w Argentynie. Jednak, żeby tam pojechać Polacy muszą awansować z grupy, co na chwilę obecną nie wydaje się takie proste. - Teraz będzie ciężko wywalczyć awans do finału w Argentynie. Teraz nie ma co oglądać się na rywali, musimy skupić się na swojej grze. Musimy wygrać z wszystkim drużynami, które są z nami w grupie - wyznał Winiarski.
W trakcie meczu sędziowie podjęli kilka decyzji, z którymi nie do końca zgadzali się polscy zawodnicy. - Było kilka kontrowersyjnych decyzji sędziów, szczególnie denerwowało nas to, że niektóre błędy przytrafiały się w decydujących momentach. Widać też było, że nie są oni oswojeni z systemem challenge. Można go było wziąć nawet po 15-30 sekundach. Szkoda, że później tego nie wykorzystaliśmy, bo mogliśmy - ocenił reprezentant Polski.
W piątek reprezentacja Polski zagrała mecz na warszawskim Torwarze, w niedzielę z kolei w łódzkiej Atlas Arenie. Nie ulega wątpliwości, że atmosfera na tych dwóch halach znacząco się od siebie różniła. - Myślę, że wszyscy czuli różnicę między Atlas Areną a warszawskim Torwarem. Torwar jest przyjemną halą, ale nie da się ukryć, że na tych dwóch halach panowała zupełnie inna atmosfera. W Warszawie wszystko było tak jak należy, kibice spisali się świetnie, ale w Atlas Arenie czuliśmy tę moc kibiców z trybun, akcja dopingująca była cudowna. Po prostu po raz kolejny kibice udowodnili, że są naszym siódmym zawodnikiem - powiedział na koniec Michał Winiarski.