Michał Winiarski: w Łodzi damy z siebie wszystko
Siatkarze PGE Skry nie ukrywali, że bardzo zależy im na jak najszybszym zakończeniu półfinałowej rywalizacji z Asseco Resovią. - Sobotni mecz w Rzeszowie był do tej pory najważniejszym w tym sezonie. Gdyby nam coś nie wyszło, to wówczas byłoby bardzo ciężko i nerwowo w piątym meczu - mówi Michał Winiarski.
Po tej piątkowej porażce, niejako na własne życzenie, pojawia się w naszej głowie niepewność, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że przegrywając w sobotę możemy sobie sami zgotować piekło. Dlatego naprawdę jesteśmy bardzo szczęśliwi, że już mamy awans i teraz tylko pozostaje nam skupić się na Final Four Ligi Mistrzów - mwói "Winiar".
PlusLiga: - W piątek zanotowaliście chyba rekord błędów, bo popełniliście ich aż 39. Jak uważasz z czego to wynikło?
Michał Winiarski: - Być może mieliśmy troszkę słabszy dzień. Choć wydaje mi się, że dawno nie graliśmy tak ważnego spotkania i nie potrafiliśmy zachować chłodnej głowy do końca. W normalnych warunkach nawet jak gramy jeden set słabo, tak jak miało to miejsce ostatnio w Bełchatowie, to w jednym secie potrafiliśmy zrobić 14 błędów, a w kolejnych grać praktycznie bezbłędnie. W Rzeszowie nam zupełnie to nie wyszło daliśmy się ponieść emocjom. Nikt nie zachował chłodnej głowy i cała drużyna zagrał poniżej oczekiwań. Najważniejszy jest jednak awans.
- Mecze z Asseco Resovią były chyba dla was też dobrym przetarciem przed turniejem w Łodzi?
- Weszliśmy już w ten rytm meczowy i można powiedzieć że lepszych spotkań do grania nie mogliśmy sobie wyobrazić. Ciśnienie w tych pojedynkach w sferze psychicznej i fizycznej było ogromne. Przed pierwotnym terminem Final Four czuliśmy, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Zresztą w pierwszych dwóch meczach z Resovią w Bełchatowie to potwierdziliśmy. W Rzeszowie nasz gra wyglądała już różnie. Cieszyć może fakt, że grając bardzo nerwowo i nierówno potrafiliśmy odszukać swój rytm i wygrać.
- W ub. sezonie z Trentino zdobyłeś Puchar Ligi Mistrzów, teraz staniesz przed szansą powtórzenia tego sukcesu…
- Jestem przekonany, że damy z siebie wszystko, a jeszcze bardziej nakręcimy się na boisku kiedy dopingować nas będzie 12 tysięcy ludzi. Zdajemy sobie sprawę o co gramy i postaramy się nie zawieść. Mamy duże szanse i zobaczymy jak to wszystko się potoczy.