Michał Winiarski: wracamy do swojego poziomu
Michał Winiarski w meczu w Rzeszowie przeciwko Asseco Resovii zagrał z blokadą na lewej ręce, w której ma złamany palec. Przyjmujący mistrzów Polski mimo tego urazu i ograniczonych nieco możliwości, spisywał się bardzo dobrze, a rywale wcale go nie oszczędzali.
- Byłoby dziwne gdyby mnie oszczędzali. Zależało im przecież na zwycięstwie, tak jak i nam. Ja też zagrałem na własne ryzyko i nie oczekiwałem, żeby ktoś mnie oszczędzał – mówi MICHAŁ WINIARSKI.
PlusLiga: - Pomijając wasze problemy zdrowotne, czego zabrakło żeby pokonać Resovię?
Michał Winiarski: - Myślę, że zabrakło dwóch piłek, a właściwie jednej, bo mieliśmy meczbole i naprawdę bardzo mało brakowało do zwycięstwa. Mimo porażki, jesteśmy bardzo zadowoleni z walki i z tego, jak ten mecz wyglądał. Myślę, że mógł się podobać, a wygrał zespół lepszy. Liga jest długa. My się cieszymy, że zagraliśmy w miarę poprawny mecz, bo z Kędzierzynem nie wyglądało to za dobrze. Myślę, że im więcej grania, tym szybciej wrócimy do swojego poziomu.
- Dwie porażki na waszym koncie, z ZAKSĄ i Asseco Resovią, świadczą o wyrównanym poziomie tegorocznej PlusLigi?
- Zgadza się. W zeszłym sezonie, jak dobrze sobie przypominam, przegraliśmy też dwa razy m.in. w Rzeszowie 1-3. Wszyscy mówili, że to jest już nasz koniec, ale wygraliśmy później piętnaście spotkań z rzędu. Także naprawdę my nie mamy się czym przejmować. Zupełnie się tym nie stresujemy, tylko robimy swoje i gramy dalej. Liga jest długa. Ważne mecze przyjdą dopiero później, a play-offy zweryfikują, czy jakiś zespół wygrał rywalizację z nami, czy nie.
- Atmosfera w hali na Podpromiu nie była dla was deprymująca? Takich gwizdów w Rzeszowie nie wysłuchał już dawno żaden przeciwnik.
- Myślę, że właśnie dzięki tej atmosferze doprowadziliśmy do tie-breka. Tak, to pewnie głowy byśmy zwiesili, ale chciałem podziękować kibicom, że dodali nam skrzydeł i walczyliśmy do samego końca. Natomiast nie rozumiem sprawy i zamieszanie z tym systemem video - weryfikacji. Skoro powstał taki przepis, to mamy możliwość z niego skorzystać. Raz się opłaciło, a raz nie. Skoro są sytuacje sporne, to musimy to wykorzystać i podobnie by zrobiła Resovia. Doping i atmosfera były jak najbardziej na plus, ale nie rozumiem zamieszania i gwizdów dezaprobaty przy challange’ach.
- W środę zagrałeś niemal na przestrzeni całego meczu, ale w pełni zdrowy chyba jeszcze nie jesteś?
- Mam złamany palec, który musi się zrastać cztery tygodnie i nic innego nie wymyślę. Cieszę się że mimo tego urazu mogę grać chociaż w takim stopniu, jak to miało miejsce w Rzeszowie.
- Czyli na zgrupowanie kadry przed wylotem na Puchar Świata zdążysz?
- Mam nadzieję, że to się zrośnie dobrze i po drodze nie przytrafi mi się nic gorszego z tym palcem.
- W pojedynku z Asseco Resovią, mimo blokady na ręce, pokazałeś się z jak najlepszej strony, zwłaszcza w ataku.
- Atakować, mogę bo rewa ręka jest ze złamanym palcem. Były obawy, że w bloku może mi się coś przytrafić, ale później się już przełamałem i na szczęście nie było piłki, która by mnie trafiła. Pierwszy raz mogę powiedzieć, że na całe szczęście, nikogo nie zablokowałem (śmiech).
- Macie za sobą mecze z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovią, dwoma zespołami, które jasno deklarują, że ich celem jest zdobycie mistrzowskiego tytułu. Który z nich jest silniejszy?
- Każdy mecz jest inny i ciężko jest powiedzieć. W zeszłym sezonie też przegraliśmy z Resovią i ZAKSĄ. Także wygląda na to, że późno wchodzimy w to granie i miejmy nadzieję, że jak najszybciej złapiemy nasz rytm. Natomiast nie ulega wątpliwości, że zarówno Resovia, jak i ZAKSA, i my, i jeszcze Jastrzębie, mierzą w złoto. Nie wolno też zapominać o zespołach z Bydgoszczy, czy Kielc, bo też potrafią skutecznie grać i są groźne dla każdego. Naprawdę w tym sezonie jest sporo wyrównanych drużyn i przed każdym meczem trzeba być skoncentrowanym na sto procent, żeby nie pogubić punktów.