Michał Winiarski: zostaje nam liga
- Bardzo ciężko pracujemy, a ten sezon jest dla nas chyba najlepszy w przeciągu ostatnich lat, dlatego wiedzieliśmy, że stać nas na walkę z Zenitem i na awans do czołowej czwórki. Czuliśmy się silni, nawet mogliśmy wygrać Ligę Mistrzów, było tak blisko. Nie jest łatwo po takim meczu, kiedy to końcowe szczęście jest tak blisko – szybko o tym co się stało zapomnieć. Oni się cieszą, my płaczemy, a naprawdę zrobiliśmy wszystko by wygrać, zostawiliśmy na boisku litry potu i kawał serca – powiedział PlusLidze przyjmujący PGE Skry Bełchatów Michał Winiarski.
Michał długo leżał na parkiecie z zakrytą dłońmi twarzą, nie wierząc w to, co się stało. – Najgorsze są te pierwsze godziny, w których się rozpamiętuje wszystko co się wydarzyło, zwłaszcza, że było tak blisko, zasłużyliśmy na finał, ale w nim nie zagramy. Dobrze, że przed nami trochę wolnego, ten czas spędzony z najbliższymi pozwoli nam na odpoczynek zarówno psychiczny jak i trochę fizyczny. Natomiast w poniedziałek zaczniemy pracę i będziemy chcieli ponownie zdobyć mistrzostwo Polski i udowodnić, że ten sezon jest dla nas bardzo dobry. To jest teraz naszym celem – dodał Winiarski.
Na pytanie, czy się zgodzi z opinią trenera Vladimira Alekno, że taki powinien być finał - Michał odpowiedział - Jest cztery-pięć drużyn, które są niezwykle wyrównane, które mogłyby grać w finale, szkoda tylko, że my pożegnaliśmy się z Ligą Mistrzów przedwcześnie. O tym, że odpadliśmy zadecydował loteryjny złoty set, gdyby przepisy były stare, my byśmy się cieszyli z awansu do turnieju finałowego. Kazań miał tę przewagę, że rewanż był u nich, nie wiem dlaczego tak było, my wygrywając grupę powinniśmy chociaż mieć ten przywilej z losowania, że drugie starcie i złoty set byłby grany u nas, ale tak się nie stało. W każdym elemencie zagraliśmy lepiej w Kazaniu, byliśmy zespołem lepszym, ale loteryjny złoty set nie był nam pisany. Niestety te przepisy wypaczają nieco wyniki, ale my na to wpływu nie mamy – podsumował Michał Winiarski.
- Zagraliśmy bardzo dobry mecz, ten sezon jest w ogóle dla nas chyba najlepszy, ale sport taki właśnie jest, nie zawsze sprawiedliwy i odzwierciedlający aktualną rzeczywistość. W Kazaniu pokazaliśmy siatkówkę z najwyższej półki, ale o te 4-5 piłek lepszy okazał się rywal, to boli, bardzo boli. Teraz myślę już tylko o tych kilku dniach oddechu, jakie trener nam podarował. Jadę z rodziną do Pucka i tam będę ładował akumulatory na dalsze zmagania w lidze – powiedział Daniel Pliński.