Michał Żuk: zasłużyliśmy chociaż na jeden punkt
Aluron Virtu Warta Zawiercie przegrał z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 1:3 mecz 16. kolejki PlusLigi, ale był bliski sprawienia niespodzianki. Zawiercianie po raz kolejny pokazali niezwykłą waleczność, a ich kibice, że stanowią nową, niezwykle mocną siłę na siatkarskich trybunach.
Zaskoczenie ze strony beniaminka rozpoczęło się jeszcze przed startem spotkania, gdy na trybunach hali „Azoty” zrobiło się...żółto. Ponad 230 kibiców Aluronu Virtu Warta Zawiercie przyjechało do Kędzierzyna-Koźle, by wspierać drużynę w potyczce z najlepszym polskim zespołem. Nic dziwnego, że siatkarze przystąpili do rywalizacji mocno uskrzydleni. Najbardziej chcieli pokazać się ci, którzy po poprzednim sezonie opuścili szeregi kędzierzyńskiej ZAKSY - Grzegorz Bociek i Grzegorz Pająk. Temu drugiemu trochę zabrakło wsparcia z ławki rezerwowych, bo Kacper Popik miał kłopoty żołądkowe i nie mógł wspomóc kolegów. Brawa należą się jednak całej drużynie, która podobnie jak na inaugurację PlusLigi, mocno postawiła się mistrzom i była o włos od zwycięstwa za trzy punkty.
- Ale właśnie o te punkty chodzi, bo one są potrzebne w końcowym rozrachunku. Liczyliśmy, że uda się zrobić niespodziankę i być pierwszą ekipą, która pokona ZAKSĘ w tym sezonie - żałował po ostatnim gwizdku sędziego Michał Żuk. - Chcieliśmy pokazać jak najlepszą siatkówkę i z jakości gry chyba możemy być zadowoleni, z wyniku mniej. Możemy być źli sami na siebie, bo taka szansa na ogranie mistrza Polski za trzy punkty jaką mieliśmy, i to na ich hali, może się już nie zdarzyć. Zasłużyliśmy chociaż na jeden punkt, bo poza drugim setem, w każdym osiągaliśmy wyraźne prowadzenie i mieliśmy zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Niestety, ZAKSA to mistrz kraju i z nimi trzeba bić się do końca - kontynuował przyjmujący zawiercian, który zapisał na swoim koncie cztery asy serwisowe. W całości Aluron zdobył ich aż 12 (na 5 gospodarzy) i pokazał jak wiele można zdziałać, gdy ten komponent siatkarskiej sztuki funkcjonuje jak należy.
- Wiedzieliśmy, że musimy ryzykować zagrywką i podeszliśmy do spotkania z nastawieniem, żeby tym elementem grać na „maksa”. Gdybyśmy oddawali rywalom łatwe piłki, to za bardzo byśmy nie pograli. Popełniliśmy dużo błędów, ale zyski też były znaczące - ocenił Żuk.
Za to gospodarze potwierdzili po raz kolejny, że z każdej niekorzystnej sytuacji potrafią wyjść obronną ręką. Swoją cząstkę do sukcesu znów dołożyli zmiennicy, Rafał Szymura i Krzysztof Rejno, którzy wnieśli do gry sporo świeżości. - Kędzierzynianie walczyli do ostatniej piłki i w efekcie udało im się odwrócić wynik, mimo iż w secie trzecim i czwartym przegrywali nawet czterema punktami (16:20 w 3. partii i 9:13 w czwratej - red.) - podkreślił Michał Żuk.
Podopieczni Trenera Zaniniego wrócili do domu bez punktów, ale na pewno z podniesionymi głowami i poczuciem, że grają coraz lepszą siatkówkę, w której widać wielką pasję i radość. - Inaczej walczy się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, a inaczej na przykład z Dafi Kielce. Z ZAKSĄ nie mamy zbyt dużo do stracenia i możemy pozwolić sobie na trochę zabawy czy finezji, wręcz jest to potrzebne i przynosi efekt. Czy trener to aprobuje? Trochę tak, trochę nie - śmiał się Michał Żuk podkreślając, że podstawową siłą Aluronu jest kolektyw. - Jesteśmy drużyną na boisku i poza nim. Dobrze się dogadujemy i to chyba widać. Nieważne kto akurat gra - jesteśmy równi i ławka wspiera tych, co walczą na boisku.
Powrót do listy