Michał Żurek: mecz jak każdy inny
W najciekawszym meczu V kolejki niepokonana Asseco Resovia spotka się w środę (godz. 20.30, Polsat Sport) w Kędzierzynie-Koźlu z ZAKSĄ, która w tym sezonie odniosła tylko jedno zwycięstwo.
- Podczas środowego meczu w rodzinnym Kędzierzynie-Koźlu serce zabije mocniej?
- Zabije jak przyjadę do domu i zobaczę rodziców czy brata, natomiast mecz traktuje jak każdy inny – mówi MICHAŁ ŻUREK, libero Asseco Resovi. - Jestem z Kędzierzyna tam się wychowałem i to był mój pierwszy klub, ale wyjechałem jak miałem 16 lat. Nigdy nie było tak, że Kędzierzyn bardzo chciał żeby tam został i nigdy też nie zabiegał, żeby mnie ściągnąć. Będę zmobilizowany, żeby wygrać, bo teraz najważniejsza jest Resovia.
- Po ostatnim meczu mimo zwycięstwa miał pan nietęgą minę schodząc do szatni…
- Nie ma się co oszukiwać, zagrałem bardzo słabo i zdaje sobie z tego sprawę, ale to już historia. Zresztą zawsze mogę ta grać byle by zespół wygrywał. Ewidentnie była to wina emocji, koncentracji i wszystkiego po trochu. Rywale zobaczyli ten moment w którym mi nie szło i zaczęli naciskać coraz bardziej. Na tym to polega i jak ktoś gra tak jak ja w sobotę to się mu nie odpuszcza. Cieszę się ze zwycięstwa zespołu bo to jest najważniejsze i z tego, że podniosłem się w trudnej sytuacji. Jeżeli do końca meczu grałbym tak jak na początku to trudno mi byłoby zasnąć. Mam wiele rzeczy do przemyślenia i mam nadzieję, że takiego meczu już nie zagram. To jednak jest nie istotne, bo najważniejsze jest jak się kończy, a nie jak zaczyna. Najważniejsze są play-offy. Teraz pracujemy żeby jak najlepiej w nich później grać. Po to teraz leczymy naszych kadrowiczów, żeby wszyscy byli zdrowi i w pełni formy właśnie na decydującą część sezonu.
- Rozpoczęliście prawdziwy maraton grania. Do końca roku praktycznie czekają was mecze co 3-4 dni…
- Poszerzyliśmy PlusLigę, a do tego mamy Ligę Mistrzów i Puchar Polski więc można się było tego spodziewać. Na szczęście my mamy szeroki skład, ale chłopakom, którzy grali przez całe mistrzostwa świata i teraz będą jeszcze „łupać” pięćdziesiąt meczów w sezonie to naprawdę szczerze im współczuję.