Miguel Falasca: Polacy są naprawdę groźni
Dlaczego wszyscy dziwią się, że Bartek Kurek gra na wysokim poziomie? - pyta kapitan Hiszpanii Miguel Falasca komplementując klubowego kolegę i całą reprezentację Polski, z którą jego drużyna przegrała w inauguracyjnym meczu Memoriału Huberta Wagnera 1:3.
- PlusLiga: Jak się czujesz grając ponownie w Polsce?
- Miguel Falasca: Nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, bo przegraliśmy mecz, ale lepiej jest przegrać tutaj i szybko wyciągnąć wnioski, niż w Turcji. Fajnie jest znowu być w Polsce, spotkać się z kolegami z klubu, trenerem, a przede wszystkim rywalizować z tak mocnymi przeciwnikami. Tym bardziej tuż przed kluczową imprezą tego sezonu - mistrzostwami Europy.
- Traktujecie zatem turniej w Łodzi stricte szkoleniowo?
- Traktujemy ten turniej jako przetarcie przed europejskim czempionatem, ale to nie znaczy, że nie chcemy go wygrać. Chcemy i to bardzo, bo nic lepiej nie nastraja przed ważną imprezą, jak pokonanie silnych rywali. Skład naszej drużyny nie wygląda jednak tak, jak powinien. Zostaliśmy przetrzebieni przez kontuzje i teraz musimy przede wszystkim szybko ograć tych zawodników, którzy dotąd nie grali zbyt wiele.
- Dlatego przegraliście z Polską?
- Nie zagraliśmy tak dobrze, jak potrafimy. Popełniliśmy sporo głupich błędów, szczególnie w ataku. Ostatnio funkcjonuje u nas taka prawidłowość, że jeśli dobrze zaczynamy mecz, to wygrywamy. Tego pojedynku nie rozpoczęliśmy dobrze. Jesteśmy po bardzo ciężkim turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw świata i właściwie z marszu przyjechaliśmy tutaj, bez odpoczynku. Poza tym, nie graliśmy z byle kim - Polska to naprawę mocny zespół.
- Nie wypada ci powiedzieć nic innego, bo praktycznie pokonała was Skra Bełchatów - twój klub.
- No faktycznie trochę to wyglądało tak, jakbyśmy grali przeciwko Skrze, ale chyba mieli lepszego rozgrywającego...(śmiech). Mówiąc poważnie, dobrze jest widzieć kolegów grających z taką pewnością siebie. Myślę, że spore znaczenie ma to, iż znają się dobrze z Danielem Castellanim z klubowego podwórka, a przede wszystkim on zna ich. Pozostałych kadrowiczów dopiero się uczy. Mogę jednak zapewnić, że zawsze do walki desygnuje najlepszych w danym momencie, niezależnie od przynależności klubowej czy jakichkolwiek innych zależności.
- Sporo ciepłych słów spływa ostatnio na Bartosza Kurka. Jesteś zaskoczony jego świetną postawą?
- Wszyscy pytają mnie o Bartka Kurka. Nie jestem zaskoczony, że jego talent eksplodował. Od pierwszego dnia, gdy spotkałem się z nim w Bełchatowie byłem pewien, że w końcu to się stanie. Nie raz mówiłem, że będzie on wielkim graczem. Nie wiem kiedy, ale na pewno osiągnie światowy format. Dajcie mu tylko spokojnie się rozwijać, bez robienia z niego na siłę supergwiazdy. Pamiętajcie też, że to młody chłopak, wciąż się uczy, zdobywa doświadczenie i praktycznie gra na pełnych obrotach dopiero od kilku tygodni. Jak zdarzy mu się słaby mecz, to nie wieszajcie na nim psów, bo wiem że w Polsce trochę lubicie popadać w skrajności.
- Wspomniałeś, że imprezą docelową trwającego sezonu są dla Hiszpanii mistrzostwa Europy. W jakich nastrojach pojedziecie do Turcji?
- Szczerze mówiąc, w nie najlepszych. W 2007 roku jechaliśmy na mistrzostwa Europy kompletnym składem, po długich, spokojnych przygotowaniach. Tym razem pojedziemy z dużą ilością problemów zdrowotnych. Jose Molto wciąż leczy kontuzję. Mój brat Guillermo nie grał osiem miesięcy i dopiero teraz powoli zaczyna czuć siatkówkę. Nie mamy też dwóch podstawowych przyjmujących - Sueli i De La Fuente. Być może do Turcji pojedziemy w mocniejszym składzie, niż przyjechaliśmy do Łodzi - wtedy będziemy w stanie walczyć nawet o medal. Jeśli jednak nie, może być różnie.
- Będzie presja - jedziecie tam jako obrońcy tytułu?
- Biorąc pod uwagę sytuację kadrową w jakiej jesteśmy, nie ma mowy o żadnej presji. Nie może być. Będziemy oczywiście próbowali walczyć, ale jak się nie uda, nie będzie tragedii. Prawdę mówiąc, myślimy już bardziej perspektywicznie, o mistrzostwach świata we Włoszech.
- A jaki będzie turniej w Turcji?
- Ja osobiście oczekuję trudnych, pełnych emocji zawodów, na wysokim poziomie. Inaczej być nie może, bo poziom europejskiej siatkówki idzie w górę. Jeszcze kilka lat temu nikt nie bał się rywalizacji z Niemcami, dziś mistrzowie Europy przegrywają z nimi finał istotnego turnieju - Ligi Europejskiej.
- Najgroźniejsi rywale?
- Polacy - tego jestem pewien. Z resztą przeciwników, w tej pierwszej części turnieju powinniśmy sobie poradzić. W walce o najcenniejsze trofea na pewno będę się liczyć również Rosjanie i Serbowie.