Miłosz Hebda: teraz będziemy czuli się dużo pewniej
MKS Banimex Będzin w ubiegłą sobotę odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie 2014/15. Przed własną publicznością gospodarze pokonali częstochowski zespół 3:1. - Teraz będziemy czuli się dużo pewniej, bo mamy jakieś punkty - mówi Miłosz Hebda, przyjmujący z Będzina.
plusliga.pl: Na początku gratuluję pierwszego zwycięstwa w PlusLidze, a także nagrody MVP. W ubiegłą sobotę przed własną publicznością pokonaliście AZS Częstochowa 3:1. Wygrana przeciwko byłej drużynie smakuje podwójnie?
Miłosz Hebda: Dziękuję bardzo. Cały tydzień przed meczem wiedziałem, że przyjdzie mi zagrać przeciwko byłej drużynie. Starałem się traktować to spotkanie jak każdy inny mecz. Jednak w sobotę od rana wiedziałem, że będzie to wyjątkowy pojedynek. W serduchu głęboko „siedzą” te cztery lata, które spędziłem w Częstochowie. Dla mnie to była przyjemność przez tak długi czas grać w drużynie biało-zielonych. Teraz jestem w Będzinie i cieszę się, że udało się nam wygrać za trzy punkty.
- Z czego wynikała wasza niemoc przez te siedem kolejek?
- Myślę, że wynikało to z dużego doświadczenia zespołów z którymi przyszło nam rywalizować. Graliśmy z drużynami, które może nie są nieosiągalne, bo w sporcie nie ma nieosiągalnych przeciwników, ale są na pewno lepszymi zespołami od nas. Nie ma co ukrywać, że mają lepszych zawodników i większe budżety. Myślę, że w dużej mierze właśnie to zaważyło na tym, że przegraliśmy siedem spotkań z rzędu. Dla przykładu w Rzeszowie prowadziliśmy w secie 21:15 i nie potrafiliśmy rozstrzygnąć tej partii na swoją korzyść. Przy takim wyniku to już nawet nie chodzi o siatkówkę, tylko o świadomość że tam jest paru mistrzów świata, a u nas nie ma nikogo z kadry i dlatego się przegrywa.
- Damian Dacewicz niedawno wyznał, że waszej drużynie brakuje również cierpliwości w grze. Zgodzisz się z tym?
- To prawda brakuje nam momentami cierpliwości. Brakowało nam też pierwszego zwycięstwa. Myślę, że teraz będziemy czuli się dużo pewniej, bo mamy jakieś punkty.
- W sobotę wykazaliście się dość dużą cierpliwością. Do tego świetnie spisywaliście się w polu serwisowym. Pozostaje to teraz utrzymać w kolejnych meczach.
- Muszę przyznać, że w sobotę grało mi się naprawdę bardzo dobrze. Miałem oczywiście nieco słabsze momenty, ale ogólnie było w porządku. Jednocześnie mam świadomość, że jeszcze jest sporo do poprawy. Jestem trochę zły na siebie, że przeciwko AZS-owi Częstochowa dałem się nieco ponieść emocjom.
- Co najmilej będziesz wspominał z tych czterech lat, które spędziłeś w Częstochowie?
- Najmilej będę wspominał atmosferę i kolegów z drużyny. W Częstochowie było niesamowicie. Tak naprawdę pierwszy raz zmieniłem klub. Nawet ostatnio rozmawialiśmy na ten temat z narzeczoną. W Będzinie każdy z zawodników po treningu czy meczu wraca do domu. Nie mamy czasu, żeby wspólnie się spotkać.
- Gra system środa-sobota rzeczywiście sprawia, że nie macie wiele czasu na wspólny odpoczynek.
- Dokładnie tak, nie ma czasu żeby się wspólnie spotkać. Ale za to podczas wyjazdów spędzamy ze sobą wiele godzin. Większość zawodników bardzo dobrze znała się z ubiegłego sezonu. Osobiście uważam, że dość dobrze wkomponowałem się w zespół. Z resztą nigdy nie miałem większych problemów z aklimatyzacją. Jestem raczej otwarty na nowe znajomości.
- W najbliższą środę zagracie na wyjeździe z Indykpolem AZS Olsztyn. Rozumiem, że pojedziecie po kolejne trzy punkty?
- Chciałbym bardzo, aby udało się nam zdobyć kolejne punkty. Jeśli wygraliśmy z AZS-em Częstochowa, to dlaczego miałoby się nie udać pokonać AZS-u Olsztyn. Na pewno będzie się nam trudniej grało, bo zmierzymy się na terenie rywala. Poza tym olsztynianie również liczą na punkty i odbudowanie formy. Zespół ten nie jest może w tak beznadziejnej sytuacji jak my, ale na pewno liczy na zdobycie punktów z nami, tak jak my liczymy na jakiś punkt z nimi.