Miłosz Zniszczoł: trener wymaga od nas grania więcej środkiem
Niedzielny wieczór był udany nie tylko dla zespołu z Zawiercia, ale także, a może przede wszystkim dla Miłosza Zniszczoła. Środkowy Aluronu CMC Warty został wybrany MVP spotkania. Jak ocenił występ swój i całej drużyny?
Miły, przypomnij. To twoja pierwsza statuetka MVP w żółto-zielonych barwach?
W naszych barwach na pewno pierwsza.
Jakie to uczucie dostać ją przed tą publicznością?
Bardzo fajne. To jest zawsze miłe wyróżnienie, więc cieszę się, że mogłem pomóc dzisiaj drużynie i to zostało docenione przez komisarza.
Czy paradoksalnie to, że nie było Uroša, pomogło wam – środkowym? Zazwyczaj, gdy on jest na boisku, to idzie do niego dużo piłek, a dzisiaj Miguel pograł trochę więcej środkiem. Chociaż w meczu z GKS-em też już mieliście więcej okazji do ataku.
Dokładnie. Gdzieś jest ta tendencja wzrostowa, trener wymaga też tego grania środkiem. Nie zawsze to wychodzi, ale Miguel dzisiaj rzucił do mnie trochę więcej piłek i fajnie, że mogłem trochę pograć.
Z kolei na bloku nie było chyba dzisiaj łatwo?
Wiesz co, nawet jak gdzieś byliśmy czujni, to ta piłka gdzieś prześlizgnęła się. Gdy mieliśmy dobry blok, to wtedy broniliśmy te piłki. Nie zawsze jest tak, że blok musi być punktowy, ale jak się go dobrze ustawi, to jest łatwiej podbić piłkę. Dzisiaj na pewno podbić było więcej, niż bezpośrednich bloków.
No i było też trudno zatrzymać Jake’a Hanesa. Przed meczem pytałem o niego Dawida Dulskiego, bo on kojarzy go z I ligi. Mówił, że trzeba po prostu skakać jak najwyżej.
Dokładnie tak, albo poczekać na jakiś błąd i wykorzystać okazję, gdy będzie chciał zagiąć piłkę. Naprawdę dzisiaj był wicher u góry, nie było nawet czuć piłki.
Wytrzymaliście też końcówkę. Zawsze mówi się, że z takimi drużynami nie gra się łatwo. Nie gra się też łatwo, gdy w trakcie meczu rywal nabiera trochę rytmu i zaczyna się stawiać od pewnego momentu. A dzisiaj tak to wyglądało.
Kontrolowaliśmy ten mecz, ale w trzecim secie mieliśmy kilka punktów przewagi i chyba za bardzo się rozluźniliśmy. Popełniliśmy jeden, drugi błąd i przeciwnik złapał gdzieś wiatr w żagle. Kopnęli nas na zagrywce, mieliśmy trochę problemów, ale dobrze, że z tego wyszliśmy.
Powrót do listy