Mirosław Przedpełski: niech teraz inni mają kompleks Polski
Reprezentacja Polski po zajęciu pierwszego miejsca w grupie ma ogromne szanse na historyczny udział w finale Ligi Światowej i walkę o złoty medal. Wydarzenia w Arena Armiejec śledzi prezes Polskieo Związku Pił9i Siatkowej Mirosław Przedpełski, który na zakończenie sezonu reprezentacyjnego, obiecał wielką niespodziankę.
plusliga: Jak mógłby Pan ocenić organizację turnieju FinalSix w Sofii w porównaniu z ubiegłorocznym finałem w Ergo Arenie?
Mirosław Przedpełski: Trudno jest to porównać. Z jednej strony jesteśmy gospodarzami i często robimy takie turnieje o wysokiej randze. Trudno jest krytykować innych, bo my jesteśmy najlepszymi organizatorami (śmiech). Rzeczywiście tak jest, że robimy bardzo dobre turnieje, czasami aż do przesady. Dbamy o drużyny i organizację. Tutaj w Sofii generalnie nie można nic większego zarzucić, ale jakieś drobiazgi są zawsze. Hala jest piękna, a jak się wygrywa, to jest bardzo dobrze.
- Jednak sztab trenerski, statystycy mają teraz utrudnioną pracę. Skauci drużyn, które nie grają danego meczu, muszą siedzieć na schodach, na trybunach. Tak raczej nie powinno być… Nie jest to raczej wina Bułgarów, ponieważ na kwalifikacjach olimpijskich w maju, nie było takiego problemu. Czy to są przepisy FIVB?
- Nie powinno być takich problemów. Po to jest wymyślona funkcja statystyka, aby mógł pomóc drużynie. Nie ma tutaj chyba wielkich tajemnic. Czy gorzej widać z dalszego miejsca? Tutaj chodzi o praktykę
i uszanowanie pracy każdego członka sztabu trenerskiego, każdej z drużyn.
- Jak ocenia Pan dotychczasowy występ biało-czerwonych? Mecz z Kubą nie dostarczył emocji.
- Oba zespoły miały już awans do półfinału. Drużyny z drugiej grupy są bardziej wyrównane. Kto wejdzie do półfinału okaże się po tym drugim meczu [rozmowa została przeprowadzona przed meczem Bułgaria – USA]. My swoją rutyną, taktyką graliśmy spokojnie i spokojnie wygraliśmy.
- Czy według Pana staje się teraz prawdziwe stwierdzenie, że tam gdzie jest reprezentacja Polski, tam jest „grupa śmierci”?
- Na to wychodzi. Niech teraz to inne drużyny nas się boją i niech mają kompleks Polski.
- Czy dużym zaskoczeniem było dla Pana zakończenie gry w Final Six przez Brazylię już po drugim spotkaniu?
- Na pewno nie jest koniec wielkiej brazylijskiej drużyny. Moim zdaniem, to chwilowa niedyspozycja. Ci zawodnicy są troszeczkę wypaleni i może potrzebowali takiego bodźca, impulsu. Po tym turnieju się otrząsną. Myślę, że na igrzyska na pewno się odrodzą.
- W finale brakuje wielu utytułowanych drużyn jak Włochy, Rosja czy Serbia. Czy ostateczne rezultaty z finału Ligi Światowej, przełożą się Pana zdaniem na wyniki w Londynie?
- To są tylko teorie. Wszystkie drużyny, które wystąpią w igrzyskach, są w różnej fazie przygotowań. Każdy trener dokonuje swoich wyborów, jak dobrze przygotować swój zespół do najważniejszej imprezy sezonu. Ja jestem raczej za teorią i podejściem trenera Andrei Anastasiego, że trzeba każde spotkanie wygrywać. Wtedy jest lepsze nastawienie psychiczne. Nie ma co kombinować, że jeden czy drugi mecz odpuszczamy. My wygrywamy każde spotkanie, a to dodaje zespołowi takiego „powera”.
- Kto stanie na najwyższym miejscu podium?
- Oczywiście, że Polska.
- Chciałam tylko usłyszeć potwierdzenie Prezesa. Czy przewiduje Pan jakieś świętowanie takiego sukcesu?
- Nie ma na to czasu. Chłopcy dostaną pewnie kilka dni wolnego, potem Memoriał Wagnera w Zielonej Górze i już igrzyska olimpijskie. Trzeba działać szybko.
- To feta dla zawodników szykuje się na koniec sezonu…
- Szykuję na koniec bardzo wielką niespodziankę, ale to poczekajmy, jakie będą ostateczne wyniki po sezonie i wtedy będzie odjazd.