Misja nie do wykonania?
- W rewanżu z Maceratą na pewno nie zabraknie nam determinacji i podejmiemy walkę do samego końca - zapewnia przed środowym wyjazdowym pojedynkiem z Lube Banca Marche Macerata trener Asseco Resovii, Andrzej Kowal. W pierwszym meczu mistrzowie Włoch wygrali 3-0 i do awansu do kolejnej rundy potrzebują także zwycięstwa u siebie. Resoviacy chcąc nadal grać w LM muszą wygrać mecz (obojętnie w jakim stosunku) i dodatkowo złotego seta.
Resoviacy polecieli do Włoch ostatecznie bez Jochena Schopsa (problemy z barkiem). Do Maceraty pojechał natomiast wracający do zdrowia po kontuzji mięśnia dwugłowego uda Zbigniew Bartman, który będzie jedynym atakującym Asseco Resovii we Włoszech. Nie wiadomo jednak, czy zagra w tym meczu (decyzja zapadnie przed spotkaniem). Jeśli „Zibi” nie będzie w pełni zdolny do gry, to na ataku zastąpi go prawdopodobnie Olieg Achrem, który z konieczności grał na tej pozycji już w ostatnim meczu Kielcach.
- Wcześniej nie ćwiczyliśmy nawet takiej opcji. Trener wobec kontuzji musi szukać nowych rozwiązań - mówi kapitan Asseco Resovii i dodaje. - Musimy wyciągnąć wnioski z pierwszego meczu, żeby w rewanżu zagrać lepiej. Z każdym zespołem można wygrać. Trzeba to tylko pokazać na boisku. Pierwsze dwa sety pojedynku w Rzeszowie, w których nie wykorzystaliśmy w końcówce swoich szans, mimo wszystko pokazały, że potrafimy toczyć wyrównaną walkę z Włochami. Ja jestem zawsze optymistą jeśli chodzi o wynik, ponieważ do ostatniej piłki w meczu wszystko jest jeszcze możliwe. Na pewno będziemy walczyć do samego końca i szukać swojej szansy w rewanżu. Wiadomo, że w siatkówce zdarzają się różne rzeczy i niczego nie można przesądzać z góry - stwierdza Achrem.
Niemiecki atakujący Jochen Schops już w pierwszym secie sobotniego meczu w Kielcach opuścił boisko narzekając na ból barku. Niemiec przejdzie badania w klinice w Łodzi. Wstępne diagnozy wskazują na problemy przeciążeniowe. - Może się zdarzyć, że zagramy z Maceratą w ustawieniu bez klasycznego atakującego. Mamy jednak na tyle szeroki skład, że musimy sobie radzić nawet jeśli przyjdzie nam grać bez naszych atakujących - mówi trener Andrzej Kowal i dodaje. - Trzeba być pozytywnie nastawionym. Mimo słabego meczu w Kielcach nie jest powiedziane, że we Włoszech nie pokażemy się z dobrej strony. Powinniśmy się nakręcać udanymi akcjami. Mecz z Effectorem pokazał, że dysponujemy dużą siłą na środku. Jeśli do poziomu naszych środkowych w ataku dostosują się także skrzydłowi, to nasz potencjał będzie duży. Z takim zespołem, jak Macerata musimy zagrać cierpliwie i nie popełniać prostych błędów w ważnych momentach. Tutaj każdy błąd będzie od razu wykorzystany przez naszych rywali. Trzeba pamiętać o tym, że nie każdy atak musi być silny. Czasem lepiej zagrać przedłużoną akcję, zatrzymać piłkę po swojej stronie i powtórzyć atak przy następnej okazji. To ryzyko z naszej strony musi być wyważone tym bardziej, że przeciwnicy też mogą się mylić, a my również dysponujemy całkiem niezłym blokiem. Mimo porażki u siebie sprawa awansu do następnej rundy nie jest jeszcze przesądzona. Dlatego powinniśmy się bić o zwycięstwo i doprowadzenie do złotego seta. Trzeba walczyć na całego i podjąć ryzyko, a na boisku zobaczymy co z tego wyjdzie. Wiadomo, że nasza głowa będzie już inaczej funkcjonowała niż przy okazji tego pierwszego meczu u siebie. Ta odpowiedzialność nie będzie już na nas tak ciążyła, a w związku z tym powinno nam się grać lżej i być może w takich okolicznościach zawodnikom łatwiej będzie pokazać pełnię swoich umiejętności - zapowiada Kowal.
Włosi po zwycięstwie w pierwszym meczu są zdecydowanym faworytem w rewanżu, ale podchodzą do niego ze spokojem. – Środowy pojedynek będzie dla nas kolejnym wyzwaniem, w którym nie ma co liczyć na łatwe zwycięstwo - mówi Alberto Giuliani, trener Lube Banca, a środkowy Marko Podrascanin dodaje. - Musimy wyjść na boisko ze świadomością, że sprawa awansu do następnej fazy LM jest wciąż otwarta niezależnie od tego, że zwycięstwo w Rzeszowie było dla nas bardzo ważne. Nie możemy sobie pozwolić na doprowadzenie do złotego seta, który mógłby być zbyt niebezpieczny dla nas.