Mistrz nie dał szans beniaminkowi
W siatkarskich derbach województwa łódzkiego faworytem mógł by tylko jeden zespół. PGE Skra Bełchatów nie zawiodła i wygrała z Siatkarzem Wieluń 3:0 (25:20, 29:27, 25:22), choć musiała się sporo napracować, bo goście walczyli bardzo ambitnie. MVP spotkania został Mariusz Wlazły.
W pierwszym secie na początku trwała wyrównana walka. Później gospodarze zaczęli odjeżdżać rywalom, głównie dzięki błędom popełnianym przez wielunian. W atakach mylili się Kordysz, Sarnecki i Wołosz i zrobiło się 23:17. Siatkarz jeszcze raz się zerwał i po skutecznym bloku na Kurku oraz asie serwisowym Sarneckiego zmniejszył różnicę do trzech oczek (23:20), ale to było wszystko w jego wydaniu, a seta zakończył asem Wlazły.
W drugiej partii wielunianie od początku budowali sobie niewielką przewagę. Po skutecznej kontrze Nowaka prowadzili z mistrzem Polski 17:14. Trzy punkty przewagi mieli nawet w końcówce po ataku Sarneckiego (22:19). Wracający do wysokiej formy „Szampon” doprowadził jednak do wyrównania (23:23) i zapowiadała się emocjonująca końcówka. Goście mieli dwa setbole, ale nie potrafili ich wykorzystać. Skra natomiast za trzecim podejściem dopięła swego po autowym ataku Sarneckiego.
W trzecim secie od mocnego uderzenia zaczęli bełchatowianie. Prowadzili już 7:2 i wydawało się, że goście nie zdołają podjąć walki. Nic bardziej mylnego. Siatkarz dzięki znakomitym zagrywkom właśnie „Sarny” doprowadził chwilę później do wyrównania (7:7). Później praktycznie trwała walka punkt za punkt. Ostatni remis mieliśmy przy wyniku po 22. Bełchatowianie najpierw wygrali swój atak, a chwilę później Wlazły ustrzelił zagrywką Błońskiego i było 24:22. Kontra w wykonaniu Kurka zakończyła mecz i bełchatowianie dopisali do swojego konta trzy punkty.
Andrzej Stelmach: Przegrywamy kolejną końcówkę, a szkoda, bo może inaczej potoczyłby się ten mecz. Szkoda i powiem szczerze, że jest to już trochę deprymujące. Bierze się to z tego, że mamy zespół nowy, młody, niedoświadczony i nieograny, dlatego trzeba czasu, żeby takie końcówki jak ta druga partia dzisiaj wygrywać. Czasami nam się to udaje, ale za rzadko. Wynik jest taki jaki jest. To, że graliśmy ładnie nie ma znaczenia, bo to Skra zgarnęła trzy punkty. Czasami lepiej zagrać słabo, a ze zdobyczą punktową. Musimy poszukać swojej szansy w następnym meczu.
Wlazły: Takie mecze bardzo ciężko się gra. Bardzo chcieliśmy kontrolować mecz w taki sposób, żeby wszyscy mogli sobie pograć przy dobrym wyniku. Niektórzy mogliby dzięki temu też odpocząć. Niestety, Wieluń postawił ciężkie warunki, grali naprawdę bardzo dobrze i stąd te sety były zacięte. Nie mieli nic do stracenia, a zyskać mogli dużo. Widać było swobodę w podejmowaniu ryzyka, ale tego typu spotkania mają właśnie taką cechę charakterystyczną. My cieszymy się z wygranej i gramy dalej.
Damian Dacewicz: Musimy popracować nad tymi nieszczęsnymi końcówkami. Ciężko pracujemy przez cały set, a później nie potrafimy tego wykorzystać. Zaczynamy wówczas popełniać błędy w przyjęciu, nie gramy blokiem, nie kończymy kontrataków – tych błędów jest zbyt wiele. Wygraliśmy w lidze dwa spotkania, przegraliśmy osiem. Mam nadzieję, że uda nam się w następnym spotkaniu przeżyć metamorfozę i to my zwyciężymy w końcówkach, tak jak robiliśmy to w Pucharze Polski w spotkaniach w Warszawie i Bydgoszczy. Nie mogłem skorzystać dzisiaj z Marcina Lubiejewskiego, który narzeka na ból kręgosłupa oraz Bartka Buniaka, który wczoraj złamał palca. Okienko transferowe już się zamknęło i musimy grac i trenować w dziesięciu. Miałem ochotę dzisiaj wpuścić Brazylijczyka Ferreirę, ale może w następnych meczach wejdzie.
Jacek Nawrocki: To był typowy mecz walki. Wieluń sprawił nam sporo problemów. Oni byli lepsi w pierwszej piłce, my w kontratakach i to chyba zdecydowało o naszym zwycięstwie w końcówkach. Jestem bardzo zadowolony z tego meczu. Widać, że zawodnicy wracają do swojej normalnej dyspozycji, choć oczywiście nie wszyscy, ale musimy pamiętać, że niektórzy ciągnęli grę kadry i trzeba dać im trochę czasu. Ja z kolei miałem ochotę wpuścić dzisiaj Michała Winiarskiego, ale on nie jest jeszcze w stanie zagrać na sto procent, cały czas trzeba uważać na jego bark. Przydałyby mu się trzy, cztery sparingi, ale nie mamy na to czasu. Na treningach wygląda to dobrze, ale myślę, że jego wejście na boisko to sprawa tygodni.