Mistrz pierwszy po fazie zasadniczej
PGE Skra Bełchatów pokonała J.W.Construction OSRAM 3:2 (25:16, 26:28, 25:20, 23:25, 15:12). MVP meczu został Jakub Jarosz.
Po zwycięstwie w Lidze Mistrzów trenerzy PGE Skry chcieli dać odpocząć swoim najlepszym zawodnikom. Bez Mariusza Wlazłego, Marcina Możdżonka oraz Stephana Antigi rozpoczęli więc mecz z AZS Politechniką Warszawa mistrzowie Polski. Wygrana 3:2 może nie była w wielkim stylu, z pięknymi akcjami, ale dała Skrze pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej.
Początek pierwszego seta był wyrównany jedynie do stanu 5:5. Później bełchatowianie, głównie dzięki mocnej zagrywce oraz świetnej grze Michała Bąkiewicza odjechali na 11:6. W tym momencie trener AZS Ireneusz Mazur poprosił o czas. Po chwili zapewne szkoleniowiec gości myślał o powtórzeniu tego manewru, gdyż Bąkiewicz popisał się dwoma asami serwisowymi z rzędu. Ireneusz Mazur poczekał jednak na przerwę techniczną, na której Skra prowadziła już 16:9. Goście co prawda nieco zmniejszyli tę straty, ale końcówka w wykonaniu Skry znów była zabójcza. 25:16 wygrali gospodarze.
Wysoka porażka nie zniechęciła jednak warszawian. W drugim secie mecz był już wyrównany. Dopiero as serwisowy Jakuba Jarosza pozwolił bełchatowianom odskoczyć na dwupunktowe prowadzenie 9:7. Goście po ataku z drugiej piłki Bartłomieja Neroja szybko jednak wyrównali, a po zbiciu Radosława Rybaka wyszli na prowadzenie 12:11. Atak w siatkę Dawida Murka oznajmił drugą przerwę techniczną przy prowadzeniu Politechniki 16:14. Długo jednak tą przewagą się nie cieszyła, bo Murek wykorzystał piłkę przechodzącą i na tablicę wyników wrócił remis po 16. Przez chwilę trwała wymiana punkt za punkt, ale błąd Miguela Falaski przy wystawie do Jarosza znów dał nadzieję gościom, bo prowadzili 21:19. Trener Daniel Castelani poprosił o pierwszy czas, a gdy warszawianie wykorzystali kontrę i zrobiło się 23:20 dla przyjezdnych Argentyńczyk wziął drugą przerwę na żądanie. Na boisku pojawił się także na moment bohater meczu z Dynamem Moskwa Maciej Dobrowolski. To jednak Daniel Pliński wystąpił w roli głównej w końcówce. Dwa jego skuteczne bloki doprowadziły do remisu po 24. Dopiero błąd Bąkiewicza w odbiorze zagrywki dał gościom zwycięstwo 28:26.
Przegrana najwyraźniej podziałała na bełchatowian mobilizująco. Już od początku seta trzeciego gospodarze narzucili swój styl gry, a gdy po kolejnym udanym bloku prowadzili już 12:7, trener AZS poprosił o czas. Pozwoliło to jedynie zatrzymać powiększającą się przewagę Skry, a drugą przerwę techniczną mieliśmy przy stanie 16:10. Reszta seta była właściwie bez historii, choć goście przez moment odrobili część strat. Ostatecznie jednak Skra zwyciężyła 25:20.
Czwartego seta bełchatowianie zaczęli z kolejnymi zmianami w składzie. Na boisku pojawili się Marcin Możdżonek, Bartosz Kurek oraz Maciej Dobrowolski. Nic więc dziwnego, że walka w tej partii była wyrównana. Żadna z drużyn długo nie mogła odskoczyć na więcej niż jeden punkt. Dopiero przy stanie 18:17 dla gości warszawianie wykorzystali kontratak a w następnej piłce Kurek nie zmieścił się z atakiem w boisku i AZS prowadził już 20:17. Trener Daniel Castellani nie chciał jednak dopuścić do tie-breaka dlatego zdecydował się wpuścić na parkiet Stephana Antigę. Francuz kąśliwą zagrywką utrudniał jak mógł życie przyjmującym z Warszawy i po chwili był już remis 23:23. Krótka Gladyra i kontra w wykonaniu tego samego zawodnika dały w sumie zwycięstwo gościom 25:23.
Piąty set zaczął się od mocnego uderzenia bełchatowian. Po atomowych serwisach Dawida Murka Skra prowadziła już 5:2. Goście jednak zwarli szyki i starali się jak mogli, aby odrobić straty. Zmniejszyli nawet różnicę do jednego punktu, ale doświadczenie mistrzów Polski wzięło jednak górę. 15:12 wygrała Skra i to ona zwyciężyła w całym meczu.