Mistrz za mocny dla Politechniki
Wszyscy, którzy przed meczem AZS Politechnika Warszawska - PGE Skra Bełchatów spodziewali się emocjonującego widowiska, po wyjściu z warszawskiego Torwaru niewątpliwie odczuwali niedosyt. Mistrz Polski nie dał bowiem rywalom żadnych szans, niemal cały czas dyktował warunki gry, pewnie wygrywając 3:0. MVP spotkania został Stephane Antiga.
- Mecz przeciwko Politechnice nie był dla nas łatwym momentem, bo po takim pojedynku Ligi Mistrzów, jaki w tygodniu rozegraliśmy z Trentino, ciężko jest się zmobilizować. Na szczęście chłopaki byli odpowiednio zmotywowani i zagrali tak jak powinni. Tym bardziej cieszę się z ich dobrej postawy, a przede wszystkim ze zdobyczy punktowej - powiedział tuż po spotkaniu Jacek Nawrocki, trener PGE Skry Bełchatów.
Początek pierwszego seta mógł jeszcze wskazywać na to, że mecz będzie wyrównany. Na pierwszej przerwie technicznej to zawodnicy AZS Politechniki prowadzili bowiem 8:5. Kilka skutecznych bloków bełchatowian sprawiło jednak, że mistrzowie Polski doprowadzili do remisu, a nawet wyszli na prowadzenie 9:8. Chwilę później serią punktowych zagrywek popisał się Stephane Antiga i Skra prowadziła już 13:10. Podopieczni Radosława Panasa starali się coś jeszcze zdziałać w tej partii, ale rywale mieli wszystko pod kontrolą i ostatecznie wygrali 25:22.
- Bełchatowianie dali nam dziś prawdziwą lekcję siatkówki i musimy z tego wyciągnąć wnioski. Rywale pokazali nam, jak się powinno grać nie tylko pod względem sportowym, ale też poprzez swoje zachowanie na boisku, poprzez odpowiednią koncentrację. Mam trochę żal do swojego zespołu właśnie o ich postawę, która była zupełnie inna - podkreślił trener warszawiaków, Radosław Panas.
Drugiego seta bełchatowianie zaczęli z wysokiego „c”, od razu obejmując prowadzenie 4:1, dzięki efektownej zagrywce Antigi. Problemy warszawiaków z przyjęciem dały podopiecznym Jacka Nawrockiego pięć punktów przewagi na pierwszej przerwie technicznej – 8:3. W kolejnej fazie seta mistrzowie Polski prowadzili m.in. 14:8, 16:11 i dominowali na boisku pod każdym względem. Taka sama sytuacja miała miejsce w trzeciej partii, w której „rozszalał się” bełchatowski blok. W tym secie zespół z Warszawy nie był w stanie nawiązać z rywalem jakiejkolwiek walki, o czym świadczą wyniki 15:8, 20:11, 23:12. Mecz skutecznym atakiem zakończył Bartosz Kurek – 25:16.
- Żeby wygrać ze Skrą, potrzeba wielkiej determinacji, której nam dziś zabrakło. Rywale zagrali bardzo dobrze, rozbili nas szybko i łatwo, a my graliśmy zupełnie bez wiary. Szkoda, że nie potrafiliśmy urozmaicić tego widowiska, jakie miało miejsce na warszawskim Torwarze z udziałem kibiców. W kolejnym spotkaniu postaramy się zrewanżować - stwierdził po meczu Robert Prygiel, atakujący AZS Politechniki.
Jego visa a vis po drugiej stronie siatki – Mariusz Wlazły, nie krył zadowolenia ze zwycięstwa. Podkreślił, że „ciężko było się zmobilizować na to spotkanie w stu procentach, ale mimo to zespół zagrał dobrze i każdy dołożył coś od siebie do tych trzech zdobytych punktów”.