Mistrzostwa Europy oczami kibiców
Mistrzostwa Europy dla polskich kibiców zakończyły się we wtorek. Sympatycy reprezentacji prowadzonej przez trenera Anastasiego w gdańskiej ERGO Arenie zgotowali rywalom prawdziwe piekiełko. Mnóstwo osób docierało z różnych stron Polski, aby zobaczyć mecze swoich ulubieńców na żywo.
Ostatni mecz fazy grupowej, Polacy rozegrali z reprezentacją Słowacji w niedzielę. Spotkaniem poprzedzającym była rywalizacja Francji z Turcją. Na trybunach dużo wolnych miejsc. Była to jednak doskonała okazja do porozmawiania z kibicami na temat odbywającej się imprezy. Swoimi przygodami związanymi z wycieczką do Gdańska podzieliła się z nami wierna kibicka Asia.
- Dzień zaczął się koszmarnie! O mały włos, a mecz do którego odliczałam godziny przeszedłby mi koło nosa. Autobus o 4.30, ale budzik odmówił mi posłuszeństwa… Cudem zdążyłam. Po przyjeździe na miejsce było równie wesoło. Jednak gdy weszłam na halę zapomniałam o wszystkim…
Kilka osób chętnie wypowiedziało się na temat samej organizacji imprezy. Pojawiały się głosy zachwytu: „Fantastyczna atmosfera! Nie byłem jeszcze na takich meczach.”, ale też rozczarowania. „Plakaty reklamujące pojawiły się dopiero dwa tygodnie przed. Ceny biletów są z kosmosu…”
Nadszedł czas na mecz Polaków. Doping jaki zgotowali polscy kibice był niesamowity. Ci, którzy mieli przyjemność uczestniczyć w meczu Polaków wiedzą o czym mówię. Atmosferę podgrzewał oczywiście niezastąpiony duet Kułaga-Magiera oraz maskotka reprezentacji czyli Orzeł, o którym można było usłyszeć między innymi takie słowa: "Ten gościu jest mistrzem", "Niesamowity facet, tylko jak on się nie ugotuje w tym stroju…”; „Ej patrz co on wyczynia!”.
Niektórzy ze zgromadzonych w hali bawili się w bukmacherów i obstawiali wyniki, a jeszcze inni krytykowali reprezentację. Za co? Zdaniem niektórych Polacy podłożyli się dzień wcześniej Francji żeby uniknąć Rosjan w barażach. Każdy z nas ma prawo do własnego zdania.
Jednak moją uwagę przyciągnął transparent dwójki dziewcząt: „Wy nic nie musicie! Wy możecie!” Po głębszym zastanowieniu się nad powyższymi słowami nasuwa się pytanie. Czy w tym przypadku naprawdę nasi siatkarze nie musieli zwyciężyć?
Teraz, gdy Polacy pożegnali się z marzeniami o medalu, wielu z tych, którzy tak głośno dopingowali naszych zmieniło się w siatkarskich ekspertów. Na podopiecznych trenera Anastasiego spadła fala krytyki i oczywiście głosy, że to wszystko wina szkoleniowca. Przykrym jest fakt, że te słowa padają z ust ludzi, którzy jeszcze niedawno skoczyliby za reprezentacją w ogień…