Mistrzowie w Warszawie
Mistrzowie Europy są już w Warszawie. Na lotnisku Okęcie czekały na nich tłumy kibiców. Samolot ze Stambułu miał opóźnienie. - Tyle czekaliśmy na złoty medal więc możemy spokojnie poczekać na najlepszych w Europie - mówili kibice. Trener Daniel Castellani nie może jeszcze uwierzyć w sukces.
Rozległo się gromkie "dziękujemy" gdy z sali odpraw wyszedł z ogromnym pucharem Daniel Pliński. Obok niego kroczył trener Daniel Castellani, a za nimi reszta ekipy. Następnie kibice odśpiewali "sto lat" oraz "białoczerwone barwy niezwyciężone."- Nie wierzę. Widzę, ale nie wierzę. Jak na razie jest za dużo emocji - mówił ze złotym krążkiem na szyi Daniel Castellani. Zapewnił, że ten turniej kosztował go wiele sił. - To był ciężki turniej. W każdy mecz wkładałem sto procent energii, mojej wiedzy. Starałem się w każdym momencie wspierać drużynę.Sezon był bardzo trudny. Jednym pozwolił na najdłuższe wakacje od lat, z innymi eksperymentował w Lidze Światowej. Ponownie powołał Piotra Gruszkę, który potrzebował czasu, żeby znaleźć formę. Ten właśnie siatkarz przywiózł z Izmiru tytuł MVP turnieju, a razem z trenerem złote medale mistrzostw Europy.
Wszyscy mieli za sobą pracowite lato, w ciągu którego musiał na nowo zbudować polską reprezentację. Świeżo powołanemu trenerowi los rzucił kilka kłód pod nogi. Wprowadzenie młodych do kadry to żadna rewelacja, bo tak - zwłaszcza w roku poolimpijskim - robi większość reprezentacji. Jednak czym innym jest przerzucenie ciężaru gry od razu na młodych. Tego Castellani się nie bał. - Ta czternastka jest najlepszą drużyną w tym momencie. Po pierwsze - technicznie, po drugie - pod względem współpracy pomiędzy nimi - powiedział.
- Trenerzy bardzo szybko to poukładali - stwierdził Daniel Pliński. - Nie ma wątpliwości, że od roku Polska przeszła największe zmiany. Jak zobaczymy na pierwszą czwórkę, to u nas najwięcej zawodników się zmieniło. W innych drużynach jeden - dwóch, u nas czterech - pięciu. Wszyscy pracowaliśmy na ten sukces. Nasi masażyści, statystycy, trenerzy - my sami równie ciężko - mówił nasz środkowy. - Byliśmy zespołem równym, dobrym. Na boisku i poza nim. Taki kolektyw tworzy sukces i to dzięki niemu udało się go osiągnąć - mówił ciesząc się z medalu Piotr Gacek.
Choć ten kolektyw tworzył się „w ratach”. Gdy jedni z Brazylią czy Finlandią przechodzili próbę w Lidze Światowej, inni odłożyli piłkę na bok i cieszyli się najdłuższymi wakacjami od lat. - Człowiek wypoczął, zadbał o zdrowie, kwestie psychiczne, o rodzinę. Trener Castellani trochę zaryzykował, dał nam bardzo dużo wolnego, ale się opłaciło - stwierdził Pliński.
- Krok po kroku udowadnialiśmy, że trener podjął słuszne decyzje. Pozwolił odpocząć w Lidze Światowej. Potem praktycznie sami bardzo ciężko trenowaliśmy w Spale. Udały nam się kwalifikacje do mistrzostw świata. Do tego wygrana w Memoriale Wagnera, która zawsze dobrze wróży. No i te turniej... - wyliczał nasz libero. - W samych superlatywach można się wypowiadać o tym sezonie. Spełniliśmy się i chyba spełniliśmy też oczekiwania kibiców. Tylko się cieszyć.
To właśnie robił Paweł Woicki. - Trener zasługiwał na taki sukces. Zrobił wszystko, co mógł. Myślę, że wykrzesał 120 procent z tej drużyny - powiedział. Najpierw Argentyńczyk stworzył jej mentalność. - Pokazałem że mogą. Zaczęli wierzyć we własną technikę, w naszą grę. Za każdym razem zmieniali „nie” w „tak”. Myśleliśmy o pozytywach. Nie „źle zaatakowałem”, „źle odebrałem”. Powtarzaliśmy za to: „tak, mogę, umiem”. Z taką mentalnością jest łatwiej budować sukces - opowiedział Castellani.
Teraz sztuką będzie ten pułap utrzymać. - Dwa lata temu byliśmy na jedenastym miejscu, dzisiaj jesteśmy mistrzami. Spokojnie - to jest sport i wszystko może się zdarzyć, ale na pewno będziemy ciężko pracować, żeby utrzymać ten poziom. Czy to wystarczy zawsze na pierwszą czwórkę - okaże się w przyszłości - trzeźwo zauważa Pliński.
Nasi złoci medaliści są już w Polsce. Czeka ich teraz odbieranie honorów i laurów. Daniel Castellani spędzi w stolicy jeszcze dwa-trzy dni. Potem leci do domu na zasłużone wakacje. - Rodzina i Argentyna czekają - cieszył się szkoleniowiec. Powrót do listy