Mistrzowski set z Marką KRISPOL: Król PlusLigi zagrał pięćsetny mecz!
Legenda PlusLigi, polskiej siatkówki – Mariusz Wlazły zagrał właśnie swój pięćsetny mecz w zawodowej lidze. Z obecnie grających jest rekordzistą, w klasyfikacji wszech czasów zajmuje trzecie miejsce. Obecnie studiuje w Gdańsku psychologię i właśnie z nią wiąże swoje dalsze plany po zakończeniu zawodowego grania.
Mariusz Wlazły w meczu Trefl Gdańsk – Asseco Resovia Rzeszów (2:3) pojawił się na boisku w drugim secie i był to oficjalnie jego pięćsetny występ w PlusLidze! Więcej na koncie mają tylko Michał Ruciak (555) oraz Paweł Woicki (544), ale obaj zakończyli już kariery. W czołowej dziesiątce rankingu z nadal aktywnych graczy jest jeszcze tylko Grzegorz Łomacz (446), w drugiej dziesiątce plasują się Paweł Zatorski, Piotr Nowakowski, Wojciech Żaliński, Karol Kłos i Damian Wojtaszek.
– Na pewno to ładna, okrągła liczba – mówi Mariusz Wlazły, MVP mistrzostw świata 2014. – Fajnie, że moja osoba stała się częścią pewnego produktu. Bo PlusLiga jest właśnie produktem marketingowym. Zaczęła rosnąć w siłę po naszym sukcesie na mistrzostwach świata w 2006 roku w Japonii. Stworzyło się wokół niej bardzo fajne środowisko, miałem okazję obserwować to wszystko od początku.
Od początku, bo Wlazły trafił do PGE Skry Bełchatów w listopadzie 2003 roku i pozostał w niej aż przez siedemnaście sezonów. W 2020 roku niespodziewanie odszedł ze Skry i wybrał ofertę Trefla Gdańsk, w którym rozegrał właśnie jubileuszowe spotkanie w PlusLidze. Wcześniej został także wybrany na Siatkarza 20-lecia Polskiej Ligi Siatkówki. Trudno się jednak dziwić, skoro w swojej kolekcji ma aż dziewięć tytułów mistrzowskich z PGE (łącznie trzynaście medali), trzy medale Champions League, jest także liderem rankingów wszech czasów PlusLigi pod względem liczby nagród MVP, najlepiej punktujących, najlepiej atakujących, najlepiej zagrywających. Słowem, to prawdziwy dominator, legenda!
Wlazły obecnie realizuje się jeszcze jako siatkarz w Gdańsku, ale ma już plan na siebie, na razie zadeklarował, że zna już datę końca swojej kariery, wie także jednak, czym się zajmie, gdy przestanie grać. Na pewno nie trenerką: – Od dłuższego czasu nie czuję powołania do pełnienia roli trenera – opowiada legenda PlusLigi, której sponsorem jest Marka KRISPOL. – A nie chcę w swoim życiu wykonywać rzeczy, do których nie czuję powołania, albo powiedzmy dostarczać tyle przyjemności. Prowadzenie drużyn to ciężki kawałek chleba. Widziałem, ile to kosztowało Michała Winiarskiego, z którym pracowaliśmy w Gdańsku. To są takie wyrzeczenia, których zawodnik nie ma. Gracz ma zdecydowanie więcej wolnego czasu niż trener, choć często mu się tylko wydaje, że tego wolnego brakuje. Po prostu bywamy zmęczeni fizycznie i nie mamy już energii na inne aktywności. Tylko, że trener jest zaangażowany w pracę siedem dni w tygodniu, prawie 24 godziny na dobę. Nie wyobrażam sobie, żeby być jeszcze bardziej zajętym siatkówką niż teraz, a praca szkoleniowca nigdy się nie kończy. Nie czuje tego, żeby to była moja przyszłość.
Mistrz świata ma jasny plan na przyszłość, rozpoczął już studia na psychologii i chce się nią zając w sporcie: – Dochodzimy do tego, czym chcę się dalej zajmować w życiu. Uważam, że dzisiaj, w czasach natłoku informacyjnego, wielu innych czynników, które nas rozpraszają mamy spory problem z kierowaniem swojej uwagi na wybrane aspekty naszego życia. W trakcie meczu siatkarskiego trzeba się skupić na tym, co jest tu i teraz. Nie chcę generalizować, bo nie dotyczy to wszystkich, ale w większość czasu profesjonalny sportowiec poświęca na trening ciała czy taktyki, a moim zdaniem najważniejszym aspektem jest to, jak się zachowujemy w sytuacjach stresowych, które są dla nas wyjściem ze strefy komfortu. W moich czasach, gdy zaczynałem grę w zawodowej lidze właściwie nie było psychologów, którzy mogliby zadbać o naszą sferę mentalną. Nie trenerów mentalnych, choć nie wszystkich krytykuję, ale prawdziwych psychologów sportu. Do dzisiaj ta sfera nie jest wystarczająco zaopiekowana w siatkówce. Chyba nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, tak samo wielu trenerów tego nie wie, jak ważna jest odporność psychiczna zawodnika i jak wiele jest metod, którymi możemy ją ćwiczyć. Choćby trening wyobrażeniowy, podczas którego można wiele sytuacji przepracować najpierw w głowie, a później zaprezentować na boisku poprzez swoje umiejętności. Skupiamy się w większości na rzeczach fizycznych, taktycznych, żeby stać się lepszym atletą. A przecież nasze ciało ma także mózg, który pozwala wyzwolić nasz potencjał i umiejętności – dodaje.