Może do trzech razy sztuka...?
Najbardziej wyczekiwana impreza sezonu, najważniejszy turniej PGE Skry Bełchatów, na który siatkarze Jacka Nawrockiego przygotowywali się od miesięcy. Co zawiodło? Czego zabrakło? Co spowodowało, że mający wsparcie trzynastu tysięcy kibiców mistrz Polski nie zdołał pokonać Dynama Moskwa - zespołu, którego słabości bezlitośnie obnażyło dzień później Trentino BetClic - i musiał zadowolić się najniższym stopniem europejskiego podium?
Wymarzone otwarcie
8:2 dla Skry w pierwszym secie inauguracyjnego spotkania wprawiło wypełnioną po brzegi Atlas Arenę w euforię i pozwoliło uwierzyć, że moskiewski rywal nie otrząsnął się jeszcze po miażdżącej porażce w półfinale rosyjskich rozgrywek. Polskie zapędy szybko jednak zostały ostudzone, bo w kolejnych odsłonach meczu to Dynamo górowało nad gospodarzami. - Wymarzone otwarcie, a potem gra się załamała. Zostaliśmy rozbici, nie było żadnej walki w końcówkach - tak skomentował konfrontację z Dynamem Moskwa Maciej Dobrowolski, drugi rozgrywający Skry.
Bełchatowianie, po skrupulatnej analizie półfinałowych pojedynków Superligi z udziałem Dynama Moskwa, mieli dobre wzorce. Wiedzieli, że klucz do zwycięstwa leży w zagrywce - mocnej i odrzucającej. - Ta nie przyniosła nam jednak tyle korzyści, ile powinna - żałował Dobrowolski. W zamian to rywale bombardowali serwisem, a potem szczelnie ustawiali blok, z którym najlepiej radził sobie Mariusz Wlazły (25 oczek). - Może powinniśmy grać bardziej z blokiem - opierać, wybijać piłkę po rękach - zastanawiał się II rozgrywający Skry zaprzeczając, że dodatkowe, typowe dla polsko-rosyjskich zmagań emocje mogły sparaliżować poczynania bełchatowian. - Otoczki i spekulacje są tworzone na użytek mediów i kibiców. Dla nas był to pojedynek, który otwierał nam drogę do finału Ligi Mistrzów i robiliśmy wszystko, by tam się znaleźć.
- Każdy mecz rządzi się swoimi prawami. To, że potrafimy wygrywać z reprezentacją Rosji, nie znaczy że na gruncie klubowym też mamy na nich patent. Tam jest świetny Brazylijczyk Dante, jest libero Salparow. Ciężej ich złamać, niż kadrę Rosji - uzupełnił Mariusz Wlazły.
Długa noc
- Przegraliśmy mecz, z którym wiązaliśmy ogromne nadzieje. Zdarza się, ważne by umieć podnosić się z takich porażek - kontynuował kapitan Skry.
Tuż po sobotniej klęsce było bardzo ciężko i jedyne o czym marzyli siatkarze, to wziąć prysznic, zjeść kolację i zaszyć się w ciszy hotelowego pokoju. - Długo nie mogliśmy zasnąć, myśląc o tym co się wydarzyło, przeżywając i przygotowując się do walki o brąz - zdradził Maciej Dobrowolski. - Każdy doszedł do jakichś wniosków. Jeden był najważniejszy: musimy wygrać chociaż brąz - dodał Wlazły.
I wygrali, ale łatwo nie było. Po drugim, zwyciężonym przez ACH Volley Bled secie, na trybunach pojawiły się pomruki niezadowolenia, a w szeregach bełchatowskich zawodników konsternacja i podenerwowanie. Tym razem jednak złe emocje szybko udało się opanować, a potem wygrać pojedynek i zakończyć turniej z identycznym rezultatem jak dwa lata temu, na trzeciej pozycji. - Po porażce z Dynamem Moskwa nasza motywacja lekko się zachwiała, ale potrafiliśmy się zmotywować i doprowadzić do korzystnego wyniku. To jest najbardziej zadowalające z naszego punktu widzenia - podsumował Mariusz Wlazły, ponownie najpewniejszy punkt polskiej ekipy.
Nie tak miało być
- Celem był wygranie LM, na to się nastawialiśmy i od tego nie uciekniemy. Bardzo chcieliśmy wygrać - działacze, trenerzy, zawodnicy - wszyscy. Ale brązowy medal też jest sukcesem - przekonywał Maciej Dobrowolski zastanawiając się co by było gdyby turniej odbył się w pierwotnie planowanym terminie. - Na pewno byliśmy wtedy bardziej nakręceni, bo tak naprawdę, kosztem polskiej ligi przygotowywaliśmy się wyłącznie pod Final Four. Działacze zorganizowali nam różne atrakcje, które miały nas nastawić mentalnie na tamten finał i to gdzieś prysło wskutek katastrofy, która się wydarzyła.
Z drugiej strony, w międzyczasie zawodnicy Skry Bełchatów wygrali półfinały z Asseco Resovią i awansując do finału PlusLigi zapewnili sobie udział w kolejnej edycji LM, powinno więc grać im się łatwiej. Co zatem w tym przeszkodziło? Czy, jak przyznał na konferencji prasowej trener Nawrocki jego podopieczni nie udźwignęli mentalnie presji oczekiwań?
- Ja akurat nie jestem człowiekiem, który jakoś specjalnie się stresuje, ale jest pewna grupa ludzi - nie mówię tu o sponsorach czy działaczach - która wywiera na nas sztuczną presję i być może niektórzy z tym sobie nie radzą - uznał atakujący mistrza Polski. - Ciężko mówić o odczuciach innych. Mogę za to zapewnić, że na boisku każdy z nas daje z siebie maksa - jest wiara, jest wola walki i jest ogromny zapał. Czasami jednak dzieje się coś, czego nie potrafimy wytłumaczyć. Tak było w meczu z Dynamem.
Kończąc, pełen optymizmu kapitan Skry Bełchatów dodał:
- W sobotę przegraliśmy finał, ale w niedzielę wygraliśmy brązowy medal. Ja do tego tak podchodzę, że coś wygrałem. Wolałbym oczywiście medal innego koloru, ale taka jest siatkówka - raz się wygrywa, a raz przegrywa. Liczyliśmy na coś innego, może do trzech razy sztuka?