Może skończyli już sezon....
Co stało się z drużyną Delecty Bydgoszcz? Dlaczego zespół, który kilka tygodni temu w walce o najlepszą szóstkę PlusLigi pokonał w świetnym stylu Jastrzębski Węgiel, dziś stacza się po równi pochyłej?
Ostatnie ligowe zwycięstwo Delecta Bydgoszcz zanotowała 15 stycznia, z Jastrzębskim Węglem. Po awansie do czołowej szóstki z siatkarzy Waldemara Wspaniałego kompletnie zeszło powietrze, a ich postawa w każdym kolejnym pojedynku, mówiąc oględnie, rozczarowuje.
- Zastanawiam się, czy dla niektórych moich graczy nie skończyła się już liga. Rozumiem, że mamy problemy kadrowe i muszą grać zawodnicy z Młodej Ligi, ale to absolutnie nie usprawiedliwia pozostałych - grzmiał po ostatnim, przegranym 0:3 spotkaniu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle szkoleniowiec bydgoszczan. - Momentami wyglądało to takk, jakby ci chłopcy byli pierwszy raz razem na boisku. Mamy o czym myśleć, bo w ten sposób nie można przegrywać.
Jego drużyna wciąż występuje bez trzech podstawowych graczy - Konarskiego, Wrony i Pieczonki, a skład uzupełniają siatkarze Młodej Ligi - Owczarz, Waliński i Kozłowski. Pierwsi dwaj pojawili się na parkiecie w ostatnią sobotę w Kędzierzynie i trzeba przyznać, że swą wojowniczą postawą robili wrażenie. - To naturalna rzecz, że chcą się pokazać, szczególnie w takich meczach i bardzo dobrze im to wychodzi - komplementował młodszych kolegów Grzegorz Szymański podkreślając, że po ich wejściu na boisko poziom gry ewidentnie poszedł w górę.
Na pytanie dlaczego on i reszta zawodników z wyjściowego składu prezentują się tak mizernie i w II rundzie rozgrywek zdołali ugrać zaledwie dwa sety, nie znalazł jednej, dobrej odpowiedzi. - Brakuje paru elementów. Ogólnie gramy słabo i z drużynami z czuba niestety nie da się wygrywać, grając na takim poziomie. Naszym słabym punktem jest blok-obrona, ale też mamy problemy z atakiem, nie kończymy na pojedynczym bloku. To oddaje obraz naszej gry.
Być może siatkarzom z Bydgoszczy ciężko gra się "o nic”, bo jak podkreślił Szymański, ostatni dobry mecz w ich wykonaniu był o stawkę, było o co się bić. Teraz zaś, w gronie sześciu najlepszych, do którego wdarli się dość szczęśliwie, znają swoje miejsce w szeregu i spokojnie czekają na play offy.
- Dla mnie jest to dziwne, bo gra się również dla siebie, po to, by się wypromować, zwrócić uwagę potencjalnych pracodawców. Ten sezon już powoli się kończy, niedługo zacznie się okres transferowy i trzeba się jakoś sprzedać - w tym klubie, albo gdzie indziej. Ale z taką grą, jak prezentują niektórzy, to tylko ręce opadają - stwierdził Waldemar Wspaniały.
- Nikt nie zakończył sezonu. Jest jeszcze sporo meczów i jest też coś do ugrania. Teoretycznie możemy jeszcze przeskoczyć Warszawę i o to piąte miejsce zamierzamy walczyć. Potem, w fazie play off powalczymy o puchary - ripostował Grzegorz Szymański.
Jeżeli jednak on i jego koledzy nie zmienią nastawienia i nie zaczną bić się o wygranie każdej akcji i każdego seta, możliwe że już wkrótce w wyjściowej szóstce wybiegną ich młodzi zmiennicy. - Jeśli wszystko będzie wyglądało dalej tak jak teraz, to być może - nie wyklucza takiej alternatywy Waldemar Wspaniały. Liczy jednak na to, że prawie miesięczna przerwa w rozgrywkach, którą zespół będzie miał po najbliższym spotkaniu z mistrzem Polski (26 lutego) wpłynie na jego podopiecznych mobilizująco. Tym bardziej, że do składu powinni wrócić Dawid Konarski i Stanisław Pieczonka. Wciąż natomiast nie wiadomo co będzie z Andrzejem Wroną.