Murilo: odzyskać dawny blask
Reprezentacja Brazylii odpadła z Final Six LŚ już w fazie grupowej - pierwszy raz od dziesięciu lat. - Gramy źle i nie potrafimy znaleźć przyczyny naszych problemów - przyznała w rozmowie z PlusLigą jedna z największych gwiazd Canarinhos, Murilo.
PlusLiga: Od dziesięciu lat po raz pierwsz Brazylii zabrakniey w półfinale Ligi Światowej. Dlaczego?
Murillo: Dziwna była ta Liga Światowa w naszym wykonaniu. Od początku nie mogliśmy złapać właściwego rytmu, mieliśmy sporo problemów z jakością gry, nic nie układało się po naszej myśli, przegrywaliśmy mecz za meczem. Oczywiście, mieliśmy problemy zdrowotne - Giba, Dante, Vissotto czy ja, ale każdy je ma. Jesteśmy poza turniejem i to bardzo boli. Po porażce z Kubą usiedliśmy razem i rozmawialiśmy ponad dwie godziny. Mecz z Kubańczykami był najgorszym w naszym wykonaniu odkąd gram w reprezentacji, czyli od ponad dziesięciu lat.
- Może po prostu nie jesteście w najlepszej formie?
- Nie jesteśmy w dobrej dyspozycji i to jest fakt. Przygotowania do IO nie mogą stanowic wytłumaczenia, bo inne drużyny - Polska, Bułgaria, USA czy Niemcy też się przygotowują, a grają dobrze. Mamy piętnaście dni, żeby coś zmienić, poprawić to, co szwankuje, pracować jeszcze ciężej.
- Prawdziwym katem Brazylii okazała się reprezentacja Polski, z którą graliście w LŚ pięć razy i wygraliście tylko raz.
- Z Polską zagraliśmy w Sofii znacznie lepiej niż z Kubą, ale popełniamy sporo błędów w kluczowych momentach setów - nie wiem dlaczego. Polacy grają naprawdę dobrze i myślę, że są jednym z głównych faworytów do wygrania Ligi Światowej i igrzysk olimpijskich. My natomiast musimy na nowo nauczyć się jak grać przeciwko nim.
- Co jeszcze powinniście zrobić, aby w Londynie nie odpaść z turnieju po fazie grupowej?
- Poprawić trzeba wszystko. Przede wszystkim musimy "wywietrzyć” nasze głowy. Potem powinniśmy spotkać się wszyscy razem i szczerze porozmawiać o tym, co dolega drużynie - każdy musi wyrzucić z siebie to, co leży mu na sercu, przedstawić swój punkt widzenia. Należy zastanowić się jeszcze głębiej nad tym dlaczego jest tak źle. Pewnie też powinniśmy bardziej skupić się na grze rywali, bo najwidoczniej dotąd poświęcaliśmy im za mało czasu. Myślę, że jeśli to zrobimy, sporo zmieni się w naszej grze.
- Wierzy pan, że w Londynie kibice zobaczą dawną Brazylię?
- Naprawdę, robimy co w naszej mocy, by tak się stało i mam nadzieję, że zdążymy do IO. Proszę mi wierzyć, że jest niewiarygodnie trudno skupić się na poprawie siatkarskich elementów podczas treningu, jeśli gra się nie klei i nikt nie jest w stanie wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje. To dla nas nowa sytuacja. Mieliśmy w przeszłości drobne problemy, ale szybko je pokonywaliśmy. Musimy na nowo stać się tamtymi dawnymi Brazylijczykami.
- Niemoc na boisku powoduje, że coraz częściej wdajecie się w dyskusje pod siatką i z arbitrami.
- Pomyłki sędziowskie czasami są nie do zaakceptowania. Być może wcześniej, gdy sami nie popełnialiśmy tylu błędów na boisku, nie skupialiśmy się tak bardzo na ocenie pracy sędziów, bo nic i nikt nie był w stanie przeszkodzić nam w zwycięstwie. Teraz dostrzegamy ich błędy bardziej. Oczywiście, jesteśmy pełni wiary, że nie mylą się celowo, ale niektóre błędne decyzje uderzają w nas szczególnie i powodują niepotrzebną nerwówkę. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wygraliśmy tak wiele, jak nikt inny i tak sędziowie, jak i rywale powinni nas szanować choć odrobinę.
- W rywalizacji z Polakami złe emocje nasilają się coraz bardziej. Dlaczego?
- Właśnie z tego powodu, o którym wspomniałem wcześniej. Polska dotąd jeszcze nic nie wygrała i zawodnicy nie wiedzą jak to jest być na topie przez 10 lat, dźwigać ciężar bycia najlepszym, presję otoczenia, żeby wygrać jeszcze więcej, absolutny brak zrozumienia dla porażek i słabości. Polacy mogą z nami wygrać, potem pojechać do domu i celebrować zwycięstwo - to zawsze zaakceptujemy i uszanujemy klasę rywala, ale na boisku sami też oczekujemy szacunku. Polacy toczą pod siatką dodatkową walkę, prowokują.
- Wy nie prowokujecie?
- Oczywiście, że prowokujemy, ale inaczej. Tak by nikogo nie urazić.
- Wróćmy jeszcze do problemów brazylijskiej kadry. Czy jednym z największych nie jest przypadkiem powrót Ricardo?
- Naprawdę uważa pani, że Ricardo jest głównym problemem Brazylii? Nieprawda. Przecież jego nie było w drużynie pięć lat, a nasze kłopoty nie zaczęły się wczoraj. Przez te lata pierwszym rozgrywającym był Bruno. Ricardo nie jest problemem, problemem jest drużyna. Na pewno potrzebuje czasu, żeby nauczyć się grać z nowymi zawodnikami. Nie wiem czy będzie tym samym Ricardo, jakim był kilka lat temu, ale kto z nas jest taki sam, jak wtedy? Wszyscy jesteśmy starsi, odrobinę wolniejsi, nie gramy już tak błyskotliwie, jak kiedyś. On ma 37 lat i nie można od niego oczekiwać, że będzie takim geniuszem, jak pięć lat temu. Niemniej, Ricardo to zawsze Ricardo i jest potrzebny zespołowi.
- Dla wielu zawodników obecnej kadry Canarinhos IO w Londynie będą ostatnimi w karierze. Jakie pan ma plany?
- Dla Giby, Ricardo, Sergio i Rodrigao to z całą pewnością ostatni sezon reprezentacyjny, ostatnie igrzyska olimpijskie. Jeśli chodzi o mnie, jeszcze nie podjąłem decyzji. Na pewno musimy pomyśleć o nowej generacji zawodników. Może zostanę, żeby pomóc im wejść w ten reprezentacyjny wir, podzielę się doświadczeniem. Proszę spojrzeć na Kubańczyków - oni mają w swoich szeregach wielu nastolatków, my nie. Jesteśmy jednym z najstarszych zespołów na świecie.
-Uważa pan, że Bernardo Rezende powinien odmłodzić kadrę dawno temu?
- Nie, nie to chciałem powiedzieć. Uważam i chciałbym to podkreślić z całą stanowczością, że tutaj w Sofii Brazylia zagrała w najsilniejszym aktualnie składzie. Tyle tylko, że to nie wystarczyło by wygrać. Skoro tak się stało, należy zacząć myśleć o zmianach.