Na szalę rzucili wszystko i nie dali rady
- PGE Skra Bełchatów jest jednak mocnym i klasowym zespołem - mówi mistrz olimpijski, koordynator reprezentacji kobiet i mężczyzn Włodzimierz Sadalski. - Jastrzębski Węgiel rzucił na szalę wszystkie swoje argumenty i nie był w stanie pokonać obrońcy tytułu.
Jastrzębski Węgiel przegrał z PGE Skrą Bełchatów w meczu trzeciej kolejki PlusLigi. W trzecim secie gospodarze prowadzili 12:4 i zostali w tej partii pokonani. - Takie prowadzenie jeszcze o niczym nie świadczy, choć oczywiście tak klasowy zespół jak Jastrzębski Węgiel nie może sobie pozwalić na łatwe roztrwonienie takiej przewagi - powiedział Włodzimierz Sadalski. - Gospodarze popełniali seryjne błędy i trudno je logicznie wytłumaczyć. Paweł Abramow grał dobrze jak dobrze grała drużyna. Potem zarobił kilka minusów, nie pociągnął drużyny w trudnych chwilach.
Zdaniem Włodzimierza Sadalskiego w grze mistrza Polski należy wyróżnić przede wszystkim blok. - Marcin Możdżonek i Daniel Pliński stanowili mocną zaporę - powiedział. - Igor Yudin bał się atakować, wiele razy plasował piłkę. Środkowi z Bełchatowa powstrzymali trójkę Yudin-Hardy-Abramow, która stanowi o sile dotychczasowego lidera. Rozgrywający gospodarzy Grzegorz Łomacz grał dobrze, ale przed sobą miał wspomnianych graczy mistrza Polski. Miguelowi Falasce było pod tym względem łatwiej. Środkowi Jastrzębskiego Węgla nie stanowią takiej siły, choć Patryk Czranowski zasłużył na pochwałę. Jednak mistrz Europy z 2007 roku stanowił klasę w tym spotkaniu i miano MVP otrzymał jak najbardziej zasłużenie.
W piątek Włodzimierz Sadalski oglądał w Arenie Ursynów mecz Necekermanna AZS Politechniki Warszawskiej z Domexem Tytanem AZS-em Częstochowa (2:3). - Goście zaczęli jakoś tak dziwnie - powiedział mistrz olimpijski. - Stołeczna drużyna bardzo chciała wygrać i niewiele brakowało, żeby to się jej udało. Politechnika grała dobrze i zwycięstwa w dwóch setach nie wynikały tylko ze słabszej postawy gości. Widzieliśmy niezłą zagrywkę i obrony w wykonaniu podopiecznych trenera Radosława Panasa. Super gry, takiej jak od stanu 10:10 w tie breaku, mogło być więcej. Pozwoliłem sobie na uwagę, że warto było być cierpliwym, żeby w końcówce zobaczyć grę na najwyższym poziomie.