Najgorsze urodziny w życiu Kacpra Piechockiego
Kacper Piechocki, libero PGE Skry Bełchatów, opowiada o kontuzji łokcia, której doznał w meczu z Aluronem CMC Warta Zawiercie oraz konsekwencjach tego urazu.
PLUSLIGA.PL: Jak się czujesz?
Kacper Piechocki: Teraz jest już OK. Najcięższe były pierwsza i druga noc. Mówi się, że te trzy pierwsze dobry są najgorsze i po operacji sprawiają najwięcej bólu. Coś w tym jest, bo musiałem ratować się sporą ilością leków przeciwbólowych, żeby to przetrwać. Od trzeciego dnia po operacji rozpocząłem już rehabilitację i mam nadzieję, że wszystko będzie zmierzało w dobrą stronę.
Zanim porozmawiamy o rehabilitacji zapytam, co dokładnie stwierdzili lekarze?
Wypadł mi łokieć ze stawu, przy czym zerwały się dwa więzadła. Lekarze mówili, że zazwyczaj uszkodzone jest jedno, a ja miałem wyjątkowego pecha. Dodatkowo pękła mi kość, więc w łokciu naprawdę zadziało się sporo. Konieczna była operacja.
Teraz godziny, nie oszukujmy się, nudnej rehabilitacji.
Rozpocząłem ją już trzy dni po operacji. Wiadomo, że to żmudna, monotonna praca, ale wszystko po to, żeby uzyskać pełen wyprost łokcia. To jest dla mnie najważniejsze. Podjąłem się rehabilitacji w Guardian Clinic w Koninie.
To tam po kontuzji zerwania ścięgna Achillesa rehabilitował się Norbert Huber?
Tak, i wiem, że tutaj są najlepsi specjaliści i rehabilitanci do opieki pooperacyjnej. Teraz z nimi będę spędzał naprawdę sporo czasu i robił wszystko, żeby wrócić jak najszybciej do treningów. I przy okazji chciałbym podziękować całej klinice, na czele z panem Krzysztofem Wróblem. Nie zapominam też o mojej ukochanej dziewczynie Marcie! (śmiech)
Ile to potrwa?
Wstępnie mówi się o czterech, pięciu miesiącach. Ale tak naprawdę cztery miesiące przerwy to bardzo pozytywny scenariusz, więc raczej mówię o pięciu.
To dla ciebie koniec sezonu?
Na pewno. Nie nastawiam się już na inny scenariusz.
Duży cios, bo mamy dopiero grudzień…
To nic przyjemnego dostać taką informację, ale zdrowie jest najważniejsze. Chcę wrócić do pełnej sprawności, więc teraz do końca sezonu zostanę największym fanem PGE Skry i będę trzymał kciuki za chłopaków, żeby zdobyli medal, a może nawet mistrzostwo Polski.
Pamiętasz sam moment, gdy pobiegłeś po tę feralną piłkę?
Zazwyczaj podczas meczu nie myślę o konsekwencjach tego, co może się stać, nawet przy obronach przy krzesłach czy bandach. Tak było zawsze. W tej sytuacji trochę się zawahałem i nie chciałem przeskakiwać bandy. Próbowałem się zatrzymać, ale nie wyhamowałem i przeważyło mnie na drugą stronę Oparłem się na tym łokciu, po czym wyskoczył już ze stawu. Co się działo dalej, do końca nie pamiętam. Jedyne, co kojarzę, to straszny ból i że gdy go dotknąłem, poczułem, że coś tam wypadło.
Wszystko to zdarzyło się w twoje urodziny…
Powiem krótko: moje 27. urodziny to dzień, o którym jak najszybciej chciałbym zapomnieć (śmiech).
Często libero narażają się na takie sytuacje. Nie kalkulujecie?
Mogę powiedzieć ze swojej strony, że nie kalkuluję, co może się wydarzyć i jakie mogą być konsekwencje. Jak się gra mecze na szczycie, bo spotkanie z Aluronem CMC Wartą było hitem kolejki, ważny jest każdy punkt, który prowadzi do wygranej. Zawsze tak do tego podchodziłem, że na boisku jest raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze trzeba dać z siebie sto procent i walczyć o każdą piłkę. Tu chodzi o wynik.
Po powrocie zmienisz to myślenie?
Być może zacznę bardziej myśleć o konsekwencjach pewnych zagrań. Do tej pory zawsze szedłem do końca.
Niektórym kibicom trudno zrozumieć takie poświęcenie.
Wielokrotnie słyszałem jakieś rady od ludzi, żeby odpuścić albo ktoś w żartach powiedział, że nie jestem do końca normalny (śmiech). Ale ja nie myślę, co może się wydarzyć. To coś silniejszego, wielkie emocje. Ktoś, kto nie uczestniczył w takim meczu, nie grał o najwyższą stawkę, a my w PlusLidze mamy to dwa razy w tygodniu, nie zrozumie tej adrenaliny i wagi emocji towarzyszących podczas takich meczów.
To twoja najgroźniejsza kontuzja w życiu?
Tak. To pierwsza operacja, jaką przeszedłem. Nic przyjemnego. Bardzo ciężko się pogodzić z tym, że praktycznie w kilka sekund można narobić sobie takiej biedy. Człowiek bardzo żałuje, ale teraz najważniejsze jest przygotowanie do tej żmudnej pracy podczas rehabilitacji, bo to jest niezwykle istotne.
Wiem, że dostałeś dużo słów wsparcia.
Płyną praktycznie z każdej strony i to jest bardzo miłe. Teraz jestem po operacji, a po ćwiczeniach mam sporo wolnego czasu i wszystko odkopuję. Staram się każdemu odpisać, aczkolwiek jest ciężko, bo dostałem naprawdę wiele wiadomości. To wszystko jest miłe, ale na końcu zostaję z tym wszystkim sam i muszę sobie poradzić z takim okresem, który mnie czeka w najbliższych miesiącach.
Na co dzień nie masz lekkiego życia z kibicami, a jednak w takich chwilach wszyscy życzą ci dobrze…
Ciąży na nas duża presja. Spada na mnie mnóstwo negatywnych komentarzy i w sezonie jest tego naprawdę bardzo dużo. Być może teraz wychodzi gdzieś drugie, lepsze oblicze człowieka (śmiech). Dostałem dużo pozytywnych wiadomości, ale kilka negatywnych wciąż się znajdzie. Na szczęście wyłączyłem się z czytania komentarzy na mój temat autorstwa kibiców-laików siatkówki, którzy do końca nie rozumieją tego sportu. Liczy się zdanie moich najbliższych i osób, które mają o tym pojęcie.
PGE Skra została z Robertem Milczarkiem jako jedynym libero. Jesteś spokojny o zastępstwo na swojej pozycji?
Pewnie, że tak! Robert to fantastyczny zawodnik. Doświadczenie może mu tylko pomóc na tej pozycji. Zresztą, niejednokrotnie udowadniał, że sobie bardzo dobrze poradzi. Jestem pewny, że tak będzie też w tym sezonie do samego końca.
Powrót do listy