Nicholas Hoag: powalczymy o mistrzostwo Polski
PLUSLIGA: Dopiero co wrócił pan z Pucharu Świata w Japonii i od razu wskoczył podczas turnieju w Krośnie do szóstki Asseco Resovii. Nie odczuwa pan żadnych dolegliwości po takim maratonie gry?
NICHOLAS HOAG (kanadyjski przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów): Fizycznie czuję się dobrze. Oczywiście jestem zmęczony, ale bardziej po długiej podróży i zmianie czasu. W Rzeszowie nawet nie zdążyłem jeszcze rozpakować swoich rzeczy, tylko od razu przyjechałem na turniej do Krosna. Od razu byłem potrzebny drużynie, zwłaszcza że w piątek kontuzji kostki doznał Nicolas Marechal. To trochę niefortunne okoliczności, ale cieszę się, że już jestem z drużyną. Po krótkim odpoczynku po turnieju w Krośnie będę już w pełni gotowy do niedzielnego meczu w Katowicach.
- Widać, że jest pan w rytmie meczowym i w dobrej dyspozycji, bo w meczach towarzyskich imponował pan skutecznością ataku. Gorzej było w przyjęciu zagrywki, zwłaszcza, że rywale nie oszczędzali pana w tym elemencie.
- Na pewno mogę poprawić swoją grę w przyjęciu. Czuję się jednak trochę spowolniony w ruchach i stąd też mam problemy w tym elemencie. Zapewniam, że to będzie lepiej wyglądało. Mam też rezerwy w zagrywce i stać mnie na lepszą grę. Również w ataku mogę grać skuteczniej.
- Jak podsumuje pan sezon reprezentacyjny w wykonaniu reprezentacji Kanady?
- Przede wszystkim był długi i intensywny, jeśli chodzi o ilość rozegranych meczów. Najgorsze jest to, że nie udało nam się wywalczyć jeszcze kwalifikacji olimpijskiej, bo to był nasz najważniejszy cel na lato. Będziemy mieli jeszcze swoją szansę w turnieju styczniowym i mam nadzieję, że ją wykorzystamy. Ogólnie jednak mogliśmy sprawdzić w boju dużą grupę zawodników. Dołączyło do nas kilku młodych graczy, co jest bardzo pozytywne i ważne pod kątem przyszłości. Bardzo żałujemy przegranego turnieju kwalifikacyjnego, bo mieliśmy wielkie nadzieje i liczyliśmy na to, że uda nam się wywalczyć awans. Mam nadzieję, że w styczniu spiszemy się lepiej i zakwalifikujemy się na igrzyska.
- Puchar Świata w Japonii potraktowaliście bardziej szkoleniowo wystawiając mocno odmłodzony zespół.
- Dla kilku naszych młodych graczy była to okazja do debiutu w tego typu rozgrywkach mając naprzeciwko siebie bardzo mocnych rywali. Wcześniej nawet nie marzyli o tym, żeby zmierzyć się ze światową czołówką. Dla mnie też był to wyjątkowy turniej, bo pełniłem w nim rolę kapitana drużyny. Bardzo dobrze czułem się w tej roli i cieszyłem się z każdej chwili spędzonej na boisku. Osobiście podoba mi się formuła tego turnieju i bardzo dobrze czuję się Japonii. Uważam też, że jak na eksperymentalny skład spisywaliśmy się bardzo dobrze i było to dla naszej drużyny pozytywne doświadczenie.
- Nie narzeka pan więc na konieczność gry w Pucharze Świata, który od tej edycji nie dawał też możliwości wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej.
- Nie, ponieważ od początku wyrażałem chęć gry w tym turnieju. Zdawałem sobie sprawę jakie jest to obciążenie i wyzwanie. Rozegranie jedenastu spotkań w dwa tygodnie, to trochę szaleństwo. Czerpałem jednak przyjemność z gry.
- Gra w Asseco Resovii, to dla pana duże wyzwanie?
- Wiem, że jest to zespół, który ma zawsze duże oczekiwania i szeroką kadrę złożoną z wielu zawodników gotowych do gry. Mam nadzieję, że czeka nas wszystkich dobry sezon. Chcielibyśmy być jak najwyżej w tabeli i powalczyć o mistrzostwo Polski. Na razie jednak musimy skupić się na wspólnej pracy, żebyśmy funkcjonowali jak najlepiej jako zespół. Ostatnie mecze towarzyskie pokazały nam, że mamy nad czym pracować i że są rezerwy w naszej grze. Jestem podekscytowany grą w PlusLidze, w tak uznanej marce, jaką jest Asseco Resovia. Myślę, że szybko znajdziemy wspólny język z kolegami z drużyny i wspólnie będziemy rośli w siłę. Widać, że mamy znakomity sztab trenerski i bardzo dobre warunki do pracy. Potrzebujemy jeszcze lepiej się poznać i zgrać, zwłaszcza ja, bo przecież dopiero co dołączyłem do zespołu.
- Asseco Resovia ma od lat duże ambicje, ale ostatnie sezony były rozczarowujące dla drużyny, która co roku zajmowała coraz niższe miejsce, a w zeszłym nie awansowała do fazy play-off.
- Nie chciałbym porównywać naszej obecnej drużyny do tych, które były w Rzeszowie w poprzednich sezonach, także tych zwycięskich. Skupiam się nad tym, co przed nami i życzyłbym sobie powalczyć z tym zespołem o Puchar Polsk i mistrzostwo Polski. Chciałbym, żebyśmy wspólnie rozwijali się jako drużyna i to jest mój największy cel.
- W przeszłości w Rzeszowie grało kilku pana obecnych lub byłych kolegów z reprezentacji Kanady. Czy pytał pan ich o grę w Asseco Resovii?
- Oczywiście, że tak. Wymieniałem z nimi doświadczenia. Konsultowałem się też Kawiką Shoji, z którym znalem się już wcześniej. Zadawałem swoim kolegom wiele pytań o klub, organizację, miasto. Wszyscy zachwalali organizację i warunki do gry. Nie ma co ukrywać, że to jest klub z ogromnymi tradycjami siatkarskimi i bogatymi osiągnięciami. Nie miałem więc żadnych obaw, żeby podpisać kontakt z Asseco Resovią. Jak tylko klub wyraził zainteresowanie moją osobą, to dość szybko uzgodniliśmy wszystkie szczegóły i podpisałem umowę.
- Może pan pełnić rolę jednego z liderów tego zespołu? Na pana pozycji, podobnie jak na innych, będzie rywalizacja o miejsce w szóstce, ale pewnie ma pan swoje ambicje.
- Bardzo chciałbym pełnić ważną rolę w tej drużynie, zarówno na boisku, jak i poza nim, niezależnie od tego, jak będzie to widział trener i w jakim zakresie będę występował w podstawowym składzie. Na pewno chciałbym grać jak najwięcej i będę o to walczył swoją postawą na treningach i meczach. Myślę, że mam na tyle doświadczenia i umiejętności, żeby znaleźć się w podstawowym składzie tego zespołu i przede wszystkim grać skutecznie. W przyjęciu zagrywki też poprawiłem swoją grę w porównaniu do poprzednich sezonów i mogę grać jeszcze lepiej. Jest to dla mnie ważne, żeby jak najwięcej grać i być jednym z liderów drużyny.
- Poprzedni sezon w Stoczni Szczecin nie zraził pana do PlusLigi?
- Szkoda, że tak to się wszystko potoczyło. Było to duże rozczarowanie, zwłaszcza, że w Szczecinie udało się zbudować bardzo mocny zespół i patrząc na to z boku, wszystko wyglądało obiecująco. Do pewnego momentu wiodło nam się bardzo dobrze i notowaliśmy zwycięską passę. Potem jednak przyszło załamanie finansowe. I tak cieszę się, że udało mi się dołączyć jeszcze do takiego znakomitego zespołu, jak Perugia. Teraz jestem jednak w Rzeszowie, w klubie o bardzo dobrej renomie, więc pozostaje mi tylko skupić się na pracy i na osiągnięciu z drużyną jak najlepszego wyniku.
Powrót do listy