Nico Freriks: jeszcze powalczę o miejsce w szóstce
1 i 2 maja Jastrzębski Węgiel podejmie w hali lodowiska Jastor ZAK S.A. Kędzierzyn Koźle w walce o brązowy medal PlusLigi. Czy Roberto Santilli zdoła czymś zaskoczyć swojego vis a vis? Manewrów ma niewiele. Może na przykład, po raz kolejny zagrać va banque i w ostatnich meczach sezonu postawić na holenderskiego rozgrywającego Nico Freriksa....
Odkąd rolę pierwszego rozgrywającego przejął młody Łomacz, Nico Freriks pojawia się na boisku rzadko. Zazwyczaj na krótkie podwójne zmiany, lub by wykonać zagrywkę. Na dłużej zagościł dopiero tydzień temu, w drugim spotkaniu z kędzierzyńską ZAKSĄ, kiedy prowadził grę od czwartego seta. Nie zdołał jednak poderwać kolegów i poprowadzić ich do zwycięstwa. Czy mimo to Roberto Santilli zaryzykuje i da mu kolejna szansę?
- Nie sądzę, aby tak się stało - twierdzi sam zainteresowany, choć przyznaje, że bardzo chciałby zagrać w ostatnich pojedynkach sezonu i udowodnić swoją przydatność w zespole. - Nasz trener nigdy nie zmienia zwycięskiego składu, więc moje szansę są nikłe - dodaje jednak pogodzony z sytuacją.
- Na tym polega moja praca - jeśli gram dobrze, jestem w pierwszej szóstce, jeśli nie, siadam na ławce. Od meczu w Treviso, gdy w wyjściowym składzie pojawił się Grzegorz Łomacz, drużyna gra naprawdę dobrze i nie ma potrzeby dokonywania zmian - tłumaczy zastrzegając, że takie jest prawo szkoleniowca i nie dotyczy wyłącznie jego osoby. - Jeśli Samica, który jest największą gwiazdą w drużynie prezentuje się słabo, też staje w kwadracie. To samo z Robertem Pryglem - argumentuje.
Przyjechał do Polski ze sporymi oczekiwaniami i nadziejami. Niestety, sprawy poszły w zupełnie przeciwnym kierunku, bo okazało się, że zespół gra lepiej z Grzegorzem Łomaczem. Jemu więc przypadła niewdzięczna rola rezerwowego. - Wstydu nie ma, bo przecież Grzegorz, za świetną postawę dostał powołanie do kadry narodowej. To świadczy, że jest naprawdę dobrym rozgrywający - przekonuje holenderski siatkarz.
Podtrzymuje też przedsezonową opinię o wysokim poziomie polskiej ligi. - Rywalizacja była ciekawsza i bardziej emocjonująca, niż chociażby rok temu, gdy o prymat ubiegały się tylko cztery drużyny, a reszta stała na z góry straconej pozycji. Tym razem osiem zespołów walczyło jak równy z równym, jedynie Trefl Gdańsk i Jadar Radom odstawały.
Najbardziej żałuje, że jego zespół tak gładko uległ w półfinale Skrze Bełchatów. Przyznaje jednak, że to doskonale wyważony team, bez słabych punktów. Trzy porażki i zaledwie dwa wygrane sety jednoznacznie świadczą o wyższości rywali. - W Polsce nie mają sobie równych. Choć czasami ktoś urwie im punkty, to w końcowym rozrachunku zwycięża doświadczenie i stabilność Skry - zauważa Nico Freriks.
- Ze Skrą nie mieliśmy szans, więc nie ma co rozdzierać szat - kontynuuje. - Teraz, w walce o brązowy medal jest zgoła odmienna sytuacja. ZAKSA to drużyna do ogrania i musimy wykorzystać okazję - nie ma wątpliwości Holender dodając, że aby tak się stało, należy przede wszystkim skupić się na wyeliminowaniu prostych błędów w ataku i zagrywce.
Jeśli sprawy ułożą się po myśli jastrzębian, to drugiego maja zakończą sezon i zaczną myśleć o tym co będzie w następnym. Nico Freriks już dokonał pierwszych podsumowań. Choć po swojej polskiej karierze spodziewał się znacznie więcej, nie żałuje decyzji o przenosinach do Jastrzębia. - Mam kontrakt jeszcze na rok i być może w kolejnych rozgrywkach ponownie wywalczę sobie miejsce w szóstce - obiecuje.