Nicolas Marechal: jeden mecz na przełamanie bardzo nam pomoże
PLUSLIGA: Porażka z Indykpolem AZS-em Olsztyn była już trzecią z rzędu dla Asseco Resovii, która w tym sezonie miała znów bić się o wysokie cele, a na razie przypomina ten zagubiony i przestraszony zespół z pierwszej fazy ub. sezonu.
NICOLAS MARECHAL (francuski przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów): Może patrząc z boku wygląda to, jak takie deja vue z poprzedniego roku, ale moim zdaniem nie ma co się załamywać. Przede wszystkim musimy się bardziej skupić na podstawowych rzeczach na boisku, bo jest wiele takich sytuacji, w których prosty sposób tracimy punkty. Mamy naprawdę dobry zespół, w którym panuje świetna atmosfera. Potrzeba nam takiego pierwszego sukcesu w postaci zwycięstwa, które otworzyłoby nam grę i dodało skrzydeł. Jestem przekonany o tym, że już wkrótce zaczniemy wygrywać. Wierzę w naszą drużynę, sztab trenerski i pracę, jaką wykonują wszyscy w klubie. Nie możemy zwiesić głów, tylko musimy jeszcze mocniej pracować żeby grać lepiej. Sezon będzie długi i wciąż mamy wiele do wygrania.
- Jak wytłumaczy pan swoją kiepską postawę w ataku (15 procent skuteczności ataku – przyp. red.), bo mimo że jest pan defensywnym przyjmującym, to na pewno oczekiwania wobec pana gry w ofensywnie są dużo większe.
- Na pewno stać mnie na dużo lepszą grę w ataku. Miałem ostatnio problemy z kostką, ale nie będę się tym tłumaczył. Potrzebuję jeszcze lepszej komunikacji z rozgrywającymi. To jest kwestia do wypracowania na treningach. Nie ma się co załamywać. Na razie rozegraliśmy tylko trzy mecze. Znam swoje możliwości i wiem, że już wkrótce będę prezentował się z dużo lepszej strony.
- Mecz z Olsztynem pokazał, że wszyscy skrzydłowi Asseco Resovii mają duże problemy z kończeniem ataków. Brak siły ognia na skrzydłach, to chyba wasza największa bolączka na ten moment.
- To prawda. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na zgranie się z naszym podstawowym rozgrywającym, który bardzo późno dołączył do zespołu po długim sezonie reprezentacyjnym. To jest jednak część gry i takie problemy też trzeba wkalkulować na początku rozgrywek. Brakuje nam pewnych dobrych rzeczy, żeby nasza gra funkcjonowała lepiej. Owszem, to jest dla nas ciężki moment, bo bilans 0-3 po trzech meczach jest negatywny i mamy tego świadomość. Nie pozostaje nam jednak nic innego jak ciężka praca. To jest jedyna właściwa droga. Kiedy przyjdzie ten pierwszy mały sukces w postaci zwycięstwa, to wszyscy lepiej się poczujemy i to nas natchnie pozytywnie. Jeśli wkroczymy na lepszy poziom gry i zaczniemy być regularni, to naprawdę stać nas na wiele.
- Już w środę macie szansę na przełamanie z zespołem z Bydgoszczy, który nie należy do faworytów rozgrywek. Z drugiej strony, w poprzednich trzech meczach też wydawało się, że rywale są w waszym zasięgu.
- Na pewno bydgoszczanie przyjadą do nas bojowo nastawieni i będą chcieli wykorzystać nasze dotychczasowe słabości. Już zespół z Suwałk pokazał nam, że nie ma co lekceważyć żadnej drużyny PlusLigi i nikt nie odda nam łatwo punktów. W poprzednich meczach nasi rywale pokazywali nam, że mocno walczą o każdą piłkę, grają ambitnie w obronie i wiedzą, że mogą nam odebrać punkty. Musimy więc pokazać na boisku znacznie lepszą grę i udowodnić rywalom, że jesteśmy mocniejsi. Nie ma co liczyć na to, że drużyna z Bydgoszczy ułatwi nam zadanie. To my musimy zrobić coś więcej niż do tej pory, a przede wszystkim grać z większą koncentracją i nie tracić głupio punktów.
- Czy reakcja kibiców w hali na Podpromiu, którzy zawsze są wymagający, a kredyt ich cierpliwości jest już wyczerpany po poprzednim sezonie, stanowi dla was dodatkowe obciążenie?
- Reakcja kibiców jest dla mnie normalna. Fani w Rzeszowie przychodzą na halę z oczekiwaniami na duże emocje i wielką siatkówkę. Wiemy, że kibice liczą mocno na nasze zwycięstwa, a po tych pierwszych meczach sezonu mogą być sfrustrowani. My też jednak jesteśmy rozczarowani swoją postawą i naprawdę bardzo zależy nam na wygranej. Jestem przekonany, że jeden mecz na przełamanie bardzo nam pomoże.
- Nie jest więc tak, że odczuwacie jakąś negatywną presję z trybun – zwłaszcza, że większość z was ma duże doświadczenie z gry w mocnym klubach i w reprezentacji.
- Jeśli chodzi o mnie, to nie czuję negatywnej presji ze strony kibiców. Czuję przyjemność z gry z kolegami z zespołu. Tak jak wspomniałem, mamy dobrą atmosferę w drużynie i dobrze się dogadujemy ze sztabem trenerskim. Reakcja kibiców nie zniechęca mnie do gry. Nawet jak gdzieś z trybun docierają do mnie gwizdy, to staram się ich nie słyszeć tylko koncentrować wyłącznie na grze. Rozumiem też kibiców i ich duże oczekiwania wobec naszej gry.
- Jak ocenia pan siłę PlusLigi po kilkuletniej przerwie na grę w innych rozgrywkach?
- Na pewno poziom PlusLigi mocno się wyrównał i większość zespołów jest teraz mocniejsza niż kilka lat temu. Nie ma już takiej różnicy poziomów między pierwszą czwórką i pozostałymi drużynami. Zespoły, które są przewidywane do zajęcia miejsca w środkowej czy nawet dolnej części tabeli, też mają w swoich składach ciekawych zawodników i trzeba się z nimi liczyć. PlusLiga jeszcze bardziej się rozwinęła i ma więcej walecznych zespołów niż wcześniej. To bardzo pozytywne i nie spodziewałem się, że to będzie tak wyglądało. Cieszę się, że mogę znów grać w PlusLidze, która jest z pewnością jedną z najlepszych lig na świecie.
Powrót do listy