Nicolas Marechal: polski paszport pomocny
- Cieszę się z tego podwójnego obywatelstwa, bo to jestem prawdziwy ja - jestem Francuzem, ale po części też Polakiem - mówi w rozmowie z PlusLigą Nicolas Marechal, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.
PlusLiga: Miło wreszcie widzieć pana w Jastrzębiu. Sporo czasu zajęło leczenie kontuzji - co dokładnie się stało?
Nicolas Marechal: To prawda, ponad dwa miesiące. Miałem problem z lewym barkiem, odnowiła mi się kontuzja, z którą zmagałem się latem. Mam nadzieję, że mogę już użyć czasu przeszłego.
- Dlaczego nie leczył się pan w Polsce?
- We Francji znam bardzo dobrego osteopatę, który pomagał mi już wcześniej. Uznałem, że wsparcie takiego specjalisty pomoże mi szybciej wrócić do zdrowia. Poza tym pracowałem też z rodzimym fizjoterapeutą.
- Ile czasu będzie pan potrzebował, żeby wrócić na boisko?
- O tym zdecydują nasi klubowi specjaliści, ale myślę, że od dwóch tygodni do miesiąca. Teraz muszę przede wszystkim popracować z trenerem przygotowania fizycznego, bo tu mam spore zaległości, muszę odpowiednio wzmocnić mięśnie, żeby móc w ogóle myśleć o wyjściu na boisko. Zobaczymy też jak zareaguje mój organizm na siłowe obciążenia, jak to wszystko razem będzie grało. Jedno mogę powiedzieć - już chciałbym mieć to za sobą i wreszcie dołączyć do kolegów.
- Ma pan za sobą dość pechowy okres w karierze - stracił pan początek rozgrywek ligowych, ale przede wszystkim cały sezon reprezentacyjny. Zdążył pan chociaż poczuć się członkiem nowej francuskiej kadry?
- Sporo czasu spędziłem z reprezentacją, chociaż faktycznie nie miałem wielu okazji do gry. Mamy bardzo fajną, młodą drużynę. Ten sezon potraktowaliśmy ulgowo, bez stawiania sobie wygórowanych celów, raczej skupialiśmy się na budowaniu kolektywu i zgrywaniu drużyny, na poznawaniu nowego trenera, jego metod pracy. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w przyszłym sezonie, podczas mistrzostw świata i że wtedy będziemy już naprawdę mocną drużyną.
- Bardzo dobrze zaprezentowaliście się w LŚ i podczas mistrzostw Europy. Co takiego wniósł Laurent Tillie, że tak bardzo zmienił oblicze drużyny?
- Myślę, że sposób przygotowania do sezonu był bardzo podobny jak u Philippe Blaina - treningi na hali czy w siłowni. Tak Blain jak i Tillie są dobrymi szkoleniowcami, ale zmiana trenera to zawsze jakiś zastrzyk świeżości, nowa energia. Zmienił się skład - wrócił Earvin Ngapeth, jest trochę starszy, bardziej doświadczony, pojawili się Julien Lyneel, który sporo wnosi do zespołu. Wydaje mi się też, że poprawiliśmy grę defensywną w porównaniu z wcześniejszym sezonem.
- Ta młoda, tworząca się francuska drużyna ma potencjał, by dorównać teamowi sprzed kilku lat - z Antigą, Samicą czy Vadeleux?
- Jak najbardziej. Może zmieniliśmy odrobinę styl, bo tacy siatkarze jak Ngapeth czy Lyneel są bardziej siłowi niż ich poprzednicy, ale są też dobrymi technikami. Jak wspomniałem, wciąż bardzo dobrze gramy w obronie, a w ofensywie mamy nawet większy potencjał niż kiedyś. Uważam, że możemy stać się jedną z czołowych drużyn na świecie. Na razie potrafimy wygrywać z Polską, ale przegrywamy z Rosją, tak więc przed nami jeszcze sporo ciężkiej pracy.
- Mówił pan o potencjale swoich kolegów. Pan jest zawodnikiem bardziej ofensywnym czy defensywnym?
- Czuję się dobrze w jednym i drugim. Nie wiem dokładnie jaką rolę przewidział dla mnie trener Bernardi, ale myślę, że mam podobny potencjał tak w ataku jak w sferze przyjęcia i obrony. Nie chciałbym powiedzieć, że jestem zawodnikiem kompletnym, bo nad tym jeszcze sporo muszę popracować, ale na pewno nie jestem dziurą ani w ataku ani w przyjęciu.
- To prawda, że przyjął pan polskie obywatelstwo, żeby łatwiej było panu dostać pracę w PlusLidze?
- Nosiłem się z zamiarem wyjazdu z Francji już od jakiegoś czasu, chciałem zebrać nowe doświadczenia w innej lidze. PlusLiga jest bardzo mocna, a że mam polskich przodków, dokładnie dziadków ze strony mamy, przyjąłem wasze obywatelstwo. Fakt, że to ułatwiło mi znalezienie klubu, ale o polskim obywatelstwie pomyślałem zanim dostałem jakąkolwiek ofertę z waszego kraju. Cieszę się z tego podwójnego obywatelstwa, bo to jestem prawdziwy ja - jestem Francuzem, ale po części też Polakiem.
- Zamierza się pan nauczyć języka polskiego?
- Myślę, że najpierw nauczę się porzadnie angielskiego, bo mam już jakieś podstawy i pewnie pójdzie mi łatwiej, a jak pani widzi, na razie mam spory problem z tym językiem (śmiech). Ale jeśli zostanę w Polsce dłużej niż rok, obiecuję, że przynajmniej spróbuję.
- Niedawno pana kolega, Stephane Antiga został selekcjonerem reprezentacji Polski? Jak pan zareagował na tę informację?
- Byłem szczerze zaskoczony. Ale nawet rozumiem ten wybór. Tutaj w Polsce Antiga jest bardzo lubiany, szanowany. Na pewno zresztą zasłużył sobie na bycie wielkim autorytetem, bo to porządny facet, z tych, których nie można nie lubić. To człowiek o bardzo spokojnej naturze, ale moim zdaniem wyrobi się - jeśli będzie musiał czasem krzyknąć, zrobi to. Przede wszystkim jednak Stephane to mistrz techniki i według mnie w tej dziedzinie może sporo dać polskim zawodnikom, wiele ich nauczyć. Pamiętajmy też, że będzie z nim współpracował Phillipe Blain, który z kolei ma doświadczenie. Poza tym, oni są dobrymi kumplami, świetnie się rozumieją i jestem przekonany, że mogą stworzyć bardzo dobry trenerski duet.