Nie wolno przestraszyć się Brazylijczyków
Reprezentacyjny sezon zaczynamy z bardzo mocnego uderzenia. Rosja była na rozgrzewkę, towarzysko, a następnie Liga Światowa, a w naszej grupie mistrzowie olimpijscy Amerykanie i mistrzowie świata Brazylijczycy. - Można oczekiwać ciekawszych rozgrywek? Rywali przedstawiać nie trzeba, wszyscy ich doskonale znają, a do nas należy wyjść i zagrać to, co na tym etapie potrafimy najlepiej – powiedział PlusLidze kapitan biało-czerwonych Michał Bąkiewicz. - Przeciwnicy z najwyższej półki, a co w tym wszystkim najistotniejsze - żebyśmy się skupili na sobie, na swojej grze i nie rozkładali na czynniki pierwsze kto stoi po drugiej stronie siatki – dodał przyjmujący reprezentacji Polski.
PlusLiga: Wiadomo, że presja jest nieco mniejsza po stronie polskich siatkarzy, gdyż finał Ligi Światowej mamy pewny, przyznany z urzędu.
Michał Bąkiewicz: Nie patrzymy na to, że finał będzie w Gdańsku. My gramy na serio w każdym meczu. Oczywiście, cieszymy się, że mamy ten komfort, ale niezależnie od tego, czy finał rozgrywany jest w Polsce czy musielibyśmy o niego walczyć – gramy tak samo.
- Z Amerykanami na remis, z Brazylijczykami może być trudniej?
Pierwsze starcie prowadziliśmy pod nasze dyktando, w drugim dniu Amerykanie zagrali zdecydowanie lepiej. Zresztą tego się spodziewaliśmy, po jednym słabym meczu wyszła zupełnie inna drużyna. To naprawdę bardzo silny zespół, dlatego dobrze, że pierwszego dnia grało nam się tak dobrze. Szkoda w szczególności tego trzeciego seta w drugim spotkaniu, ale najważniejsze, że potrafiliśmy się podnieść przy stanie 0:2 i walczyć jak równy z równym, bierzemy to jako doświadczenie i naukę zwłaszcza dla naszych najmłodszych kolegów. Amerykanie potrafią zagrać jeszcze lepiej, ale i my potrafimy. Ich motorem napędowym są dwie postaci Stanley i Priddy i to od nich dużo zależy. Jeśli oni utrzymują ten wysoki poziom gry, to zawsze są trudnym przeciwnikiem. Natomiast z Brazylią nie wolno nam za dużo myśleć z kim gramy. Ten zespół panuje od lat na światowych parkietach, ale ich też można pokonać. Amerykanom w Pekinie się udało, mimo, że więcej szans dawano Brazylii. Sport jest nieprzewidywalny. Nie wolno się przestraszyć, tylko walczyć o każdą piłkę.
- Paweł Woicki poprowadził szybciej waszą grę w drugiej konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Łukasz Żygadło gra z wami od niedawna, potrzebuje więcej czasu na dogranie.
Mamy taki zespół, i najważniejsze jest to, że jak ktoś ma gorszy moment, to jest komu wejść i odmienić grę – jak to się okazało. W takich sytuacjach wchodzi drugi i stara się pomóc. Nieważne jest kto gra, najważniejsze, abyśmy utrzymywali wysoki poziom i jak najwięcej wygrywali.
- Tak jak mówiłeś wcześniej, zagrywka jest kluczem do sukcesu.
- Ciężko jest przeciwstawić się zagrywce, która jest piekielnie silna, a do tego nie wiadomo, gdzie poleci.
-Dlaczego nam brakuje takiej mocnej zagrywki?
- Takiej zagrywki jaką ma Stanley chyba nie sposób się nauczyć. Jest jednym z najlepszych na świecie, tylko pozazdrościć.
- Atak opiera się głównie na Bartoszu Kurku i Zbigniewie Bartmanie. Przed wami dużo grania, podołacie trudnemu wyzwaniu?
- Ja myślę, że damy sobie radę. W ekipie USA motorami są Stanley i Priddy, u nas są to Zbyszek i Bartek. To też silne chłopy i też dadzą radę.
- Według ciebie dogrywanie się na wyjeździe lepiej wpłynie na poprawę waszej gry?
- Nie ma znaczenia, mamy tę świadomość jak będziemy oceniani po zwycięstwie, a jak po porażce, bez względu gdzie do tego dojdzie. My wewnątrz grupy mamy świadomość, co trzeba poprawić, czego nam jeszcze brakuje. Na tym powinniśmy się koncentrować. Brakuje na wyjazdach jedynie publiczności, która nas tak dopinguje. Póki co walczymy, - i to co powiedział trener Anastasi na konferencji przed meczami z USA – że zespół, który mamy, będzie walczył o każdą piłkę. Na ten moment w moim odczuciu to się sprawdza i jest bardzo budujące i ważne. Jest nas teraz czternastu i każdy może pomóc i wnieść sporo do gry.