Niedziela z PlusLigą: LOTOS Trefl Gdańsk – Effector Kielce 3:1
Wicemistrzowie Polski podejmowali zespół z Kielc. Po zaciętej i emocjonującej walce LOTOS Trefl zwycięzył za trzy punkty.
Mistrz świata nadal wraca do pełnej dyspozycji, bo doskwierała mu kontuzja kolana. Jest z zespołem w ERGO Arenie, lecz na razie obserwuje jego grę tylko z trybun. – Właśnie zacząłem znowu skakać na treningach, lecz jeszcze nie na sto procent. Jeszcze trochę czasu potrzeba, żebym był gotów na sto procent – mówi przyjmujący LOTOSU Trefla Gdańsk, którego w wyjściowym składzie zastapił po raz kolejny Miłosz Hebda.
Dla obu drużyn starcie w ERGO Arenie było o tyle trudne, że musiały radzić sobie bez swoich kluczowych przyjmujących, LOTOS Trefl bez Miki, a Effector bez Adriana Buchowskiego. Trener Kielczan w podstawowym składzie wystawił więc Sławomira Stolca, który w poprzednim sezonie występował w barwach LOTOSU Trefla. Młody gracz miał jednak bardzo dużo kłopotów z przyjmowaniem zagrywki, więc klub z Gdańska nie zdecydował się go zostawić na kolejne rozgrywki. W pierwszym secie Stolc prezentował się jednak nieźle w tym elemencie, zresztą cały zespół trenera Dariusza Daszkiewicza zasługiwał na brawa. Effector grał twardo, bardzo skuteczni byli Sławomir Jungiewicz i Mateusz Bieniek. O zwycięstwie LOTOSU Trefla zdecydowała końcówka, w której najpierw siatki dotknął Bieniek, później gospodarze punktowali blokiem, a w ostatniej akcji blok obił Murphy Troy. Jak na razie osłabiony Effector (nie ma także Andreasa Takvama) dzielnie stawia czoła faworytom.
W drugiej odsłonie LOTOS Trefl wypracował sobie dwu, trzypunktową przewagę, trudno jednak uznać, by od początku kontrolował przebieg wydarzeń. Znakomicie grał po drugiej stronie siatki Jungiewicz, którego udało się zatrzymać tylko na chwilę na początku seta, później kończył atak za atakiem. To była główna siła ofensywna kielczan, a jego znakomita forma powodowała, że Effector utrzymywał kontakt z gdańszczanami, którzy mocno zagrywali i kończyli ataki w pierwszej akcji. Kielczanie z kolei popełniali zbyt wiele błędów w polu serwisowym.
W samej końcówce znowu punktowym i efektownym serwisem popisał się Hebda i LOTOS Trefl znowu prowadził trzema punktami – 21:18. Po chwili jednak gdańszczanie zanotowali przestój i w meczu zrobiło się po 21, potem po zepsutej zagrywce Jędrzeja Maćkowiaka po 23. W kolejnej akcji zablokowany został Troy i Effector miał piłkę setową, którą w cudowny sposób obronił Sebastian Schwarz. W kolejnych akcjach potrójnym blokiem zatrzymany został Stolc, a Bieniek uderzył w aut. Szybko się jednak zrehabilitował, bo w samej końcówce posłał dwa asy serwisowe i Effector wygrał do 26.
Po zimnym prysznicu w drugim secie, trzecią odsłonę LOTOS Trefl zaczął od prowadzenia 3:0, po świetnych zagrywkach Miłosza Hebdy. Później gra znowu się wyrównała, bo w ataku w ekipie rywali szalał Sławomir Stolc, po drugiej przerwie technicznej gdańszczanie prowadzili zaledwie 16:15. W trakcie seta kłopoty z odbiorem miał Schwarz, więc trener Anastasi zdecydował się wpuścić za niego nominalnego atakującego Damiana Schulza. W ten sposób LOTOS Trefl dysponował niesamowicie wysoką parą przyjmujących – Schulz mierzy bowiem 208 cm, podczas gdy Hebda 206 cm. W końcówce to właśnie Schulz skończył ważną przechodzącą piłkę, a wcześniej w ekipie gości dwukrotnie pomylił się znakomicie dotąd grający w tym secie Stolc. Ostatecznie LOTOS Trefl wygrał ponownie 25:23, po delikatnym ataku Wojciecha Grzyba.
Czwarty set bardzo przypominał wszystkie dotychczasowe partie – LOTOS Trefl od początku prowadził jednym, dwoma punktami – druga przerwa techniczna to prowadzenie gospodarzy 16:14. Tym razem jednak nie było zaciętej końcówki, bowiem LOTOS Trefl odskoczył na 22:17 i do końca kontrolował mecz. Kielczanie wprawdzie przegrali, jednak przez długi czas prezentowali niezłą siatkówkę. Gospodarze musieli grać skupieni i na swoim najwyższym poziomie, by zgarnąć trzy punkty.
MVP meczu: Piotr Gacek.
Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25256&Page=S
Powrót do listy