Nieproszony gość u biało-czerwonych
Reprezentacja Polski zmaga się w stolicy Iranu nie tylko ze zmęczeniem podróżami, różnicą czasu, wysokością czy upałem. Ma także problem z kontaktem z Europą poprzez internet, a w niezbyt nowoczesnym hotelu trafiają się niemiłe niespodzianki. Przed meczami z Iranem (piątek i niedziela, godz. 18.30, transmisja Polsat Sport) opowiada nam o nich statystyk reprezentacji Oskar Kaczmarczyk.
PLUSLIGA.PL: Na początek krótki raport medyczny. Czy Bartek Kurek na pewno nie zagra przeciwko Irańczykom?
OSKAR KACZMARCZYK: Bartek na pewno nie zagra w piątek, a w niedzielę jeszcze nie wiemy, jednak jego występ jest bardzo wątpliwy. Jeśli nie będzie w stanie zagrać to na pewno nie wyjdzie na boisko.
Jak przebiega aklimatyzacja w trzecim tygodniu waszych światowych podróży?
OSKAR KACZMARCZYK: Aklimatyzacja szła nam, jak po grudzie. Do wczoraj nie można było się nawet normalnie wyspać, większość z nas wybudzała się w nocy. Jest tak ciężko także dlatego, że Teheran jest położony wysoko, my mieszkamy 1300 metrów nad poziomem morza. Powietrze jest tu rzadsze, więc to dodatkowy kłopot.
To ponoć nie wszystkie problemy? Przeżył pan chwile grozy?
OSKAR KACZMARCZYK: Grozy może nie (śmiech). Miałem tylko nieproszonego gościa pod prysznicem – był to znacznych rozmiarów karaluch. Przyznam szczerze, że dwa dni z pewną obawą wchodziłem do łazienki. Sam pokój i reszta hotelu są całkiem w porządku, mamy bardzo duże pomieszczenia, może tylko trochę przypominają naszą późną komunę, ale co innego nam doskwiera. Głównie fatalny dostęp do internetu i blokowanie stron. Większość z nich nie działa, zablokowane są nawet niektóre polskie portale o tematyce sportowej! Oczywiście nie ma mowy o dostępie do portali społecznościowych... Poza tym w tym momencie na zewnątrz panują upały, ponad 40 stopni Celsjusza. Wyjście poza nasz hotel jest nieprzyjemne, zresztą jesteśmy pilnowani i nie ma zgody na spacery poza budynkiem.
Czego spodziewa się pan po rywalach, z którymi zagracie w piątek i niedzielę?
OSKAR KACZMARCZYK: To jest drużyna, która od lat gra podobną siatkówkę. Tyle tylko, że w porównaniu z naszymi pierwszymi starciami w Polsce większość ich graczy jest w lepszej formie, robi indywidualne postępy. Na pewno imponuje mi szczególnie Shahram Mahmoudi, do którego grane są tak szybkie wystawy jak do naszego Mariusza Wlazłego. Taki Milad Ebadipour coraz lepiej przyjmuje, a do tego błyszczy w ataku. Będą piekielnie groźni.
Piekło to będzie na trybunach...
OSKAR KACZMARCZYK: To prawda, właściwie u siebie nie przegrywają. Wykorzystują siłę własnej sali i klimat Teheranu. Widać to było po starciach z USA. Amerykanie przylecieli tu prosto z Chicago, musieli sobie poradzić z 9,5-godzinną różnicą czasu i odbyć „prace na wysokościach”. My mamy trochę łatwiej bo zaliczyliśmy przystanek w Rosji, więc przestawienie było trochę łagodniejsze. Kluczowe będzie to, żeby nie dać się złamać. Będziemy walczyć, próbujemy sobie poradzić z naszymi kłopotami. W trakcie meczu nikt już nie będzie myślał o żadnych troskach, a tylko o wygraniu z Iranem.