Niespodziewana porażka Asseco Resovii
W meczu trenerskich debiutów w PlusLidze górą niespodziewanie był Krzysztof Stelmach i jego ZAKSA. Kędzierzynianie mimo, że zagrali w mocno okrojonym składzie (kontuzjowany Martin, Kaźmierczak i nie w pełni zdrowy Lewis), niespodziewanie pokonali jednego z kandydatów do medalu Asseco Resovię w pięciu setach.
- Chyba lepiej nie mogłem zacząć ligi jako trener, dlatego jestem bardzo zadowolony ze zwycięstwa – mówi szkoleniowiec ZAKSY, który jako zawodnik Skry nigdy nie przegrał z Resovią i tą passę podtrzymał w trenerskim debiucie. – Dziś byliśmy prawdziwym zespołem. Dla mnie nie ważni są pojedynczy zawodnicy, ale cała drużyna i tak było dziś. Widać, że moja koncepcja i myśl dociera do chłopaków co mnie bardzo cieszy. Na pewno co do naszej gry jak popatrzy się w statystyki można mieć zastrzeżenia, ale to dopiero początek ligi. Dużo pracy przed nami ale to wszystko powinno pójść w dobrym kierunku – twierdzi Krzysztof Stelmach. Jego vis a vis na trenerskiej ławce Lubo Travica nie był w tak dobrym humorze, ale też nie robił tragedii z porażki. – Przykro nam, że nie udała się ta inauguracja, ale nie czuję się z tego powodu jakoś bardzo zdołowany – mówił ze spokojem. – Zdawaliśmy sobie sprawę, z tego że będzie ciężko i to się potwierdziło w 100 procentach. Wiedziałem w jakiej dyspozycji jest zespół i liczyliśmy się, że możemy to przegrać. Widać, że zespołowi brak jest świeżości, bo cały czas jesteśmy w toku ciężkiego treningu. Nie ma jednak co się załamywać. Jestem pewny, że to znak, że będzie dobrze – twierdzi trener Asseco Resovii. W swojego szkoleniowca mocno wierzą zawodnicy, którzy na boisku przypominali nie poukładane klocki. – Drużyna jest w trakcie budowania i nie zrobi się tego w ciągu tygodnia, dwóch czy miesiąca. Brakuje świeżości ale to normalne na tym etapie przygotowań. Wierzymy w ciężką pracę i w to co mówi trener. Czasami trzeba przegrać pierwszy mecz, żeby później było dobrze – opisuje Krzysztof Gierzyński, dla którego sobota 12 października była wyjątkowym dniem. – Od szóstej rano byłem w szpitalu, gdzie moja żona rodziła. Mamy syna i ma na imię Dawid. Liczyliśmy, że poród będzie na spokojnie w poniedziałek, ale pewnych rzeczy się nie przewidzi. Prosto ze szpitala pojawiłem się na hali a teraz szybko jadę po córkę i już razem jedziemy do żony. Zmęczenie trochę jest ale trzeba sobie z tym wszystkim radzić - mówi najjaśniejsza postać w ekipie gospodarzy.
W drużynie gości najlepszym zawodnikiem wybrano czeskiego atakującego Jakuba Nowotnego, dla którego sobota też miała być szczególnym dniem. - Sprawiliśmy niespodziankę, a do pełni radości brakuje mi jeszcze, wygranej naszych piłkarzy z Polską. Mam nadzieję, że Czechy wygrają 2-1 i wówczas radość będzie podwójna – mówił po meczu Nowotny, ale jego piłkarskie typy się nie sprawdziły. Bardzo dobrze w szeregach ZAKSy spisywał się też kapitan drużyny, Robert Szczerbaniuk, dla którego był to pierwszy ligowy mecz po czteroletniej przewie w koszulce klubu z Kędzierzyna. – Szczerze powiedziawszy to nie liczyliśmy zbytnio, że tutaj wygramy. Przecież Resovia to pretendent do złota, ale się udało i tylko możemy się cieszyć. Chciałbym nawiązać do złotych lat Mostostalu, ale wiem, że będzie ciężko. Jednak ten mecz pokazał, że nie ma rzeczy nie możliwych - mówi z uśmiechem Szczerbaniuk.