Niezwykła historia Grzegorza Kosoka. Z piłkarskiej murawy pod siatkę
W karierze środkowego bloku Jastrzębskiego Węgla jest pewien bardzo ciekawy wątek. Pochodzący z Katowic reprezentant kraju nie od razu postawił bowiem na siatkówkę. Będąc dzieckiem bardziej skłaniał się ku grze w piłkę nożną. I poświęcił jej kawał czasu...
- W piłkę nożną chciałem grać od najmłodszych lat i jak tylko skończyłem odpowiedni wiek, tata zapisał mnie do trampkarzy GKS-u Katowice . Właśnie mój tata wzbudził we mnie zainteresowanie piłką nożną, bo sam długo grał i gdyby nie problemy zdrowotne zaszedłby daleko. Tak mówią wszyscy, którzy go znają i z nim grali - opowiada Grzegorz, który na pierwszy trening Gieksy wybrał się w wieku ośmiu lat.
W sumie w klubie piłkarskim z Katowic spędził 10 lat! - Przez większość czasu grałem na stoperze, czyli jako ostatni obrońca. Mimo tego na każdy rzut rożny biegłem pod bramkę przeciwnika i nie raz piłka mnie trafiła w głowę, i wpadła do bramki – wspomina triumfator Ligi Światowej z 2012 roku.
Z czasem okazało się jednak, że plany związane z przyszłą karierą piłkarza musi porzucić. Powód? - Jednego lata urosłem ponad 10 centymetrów i straciłem siłę i koordynację mięśni. Zawsze byłem wyższy od innych o głowę, ale teraz to wszyscy myśleli, że jestem co najmniej pięć lat starszy od rówieśników. Sam widziałem, że w „kopaną” raczej nie zajdę daleko, więc zacząłem szukać czegoś innego. Pojechałem na trening koszykówki, ale po jednym razie zrezygnowałem. Za dużo biegania… Postanowiłem spróbować siatkówki i tak się zaczęło – relacjonuje nowy gracz Jastrzębskiego Węgla.
Skąd pomysł, by pójść akurat w kierunku siatkówki? - Odkąd pamiętam, mój wujek, który sam grał i jest prezesem klubu siatkarskiego w Andrychowie, namawiał mnie na zmianę dyscypliny i spróbowania piłki siatkowej. Zaraz po mojej decyzji o zmianie poszedł do swojego kolegi Pana Górskiego, żeby ten doradził mi, gdzie pójść blisko Katowic. Wcześniej sam znalazłem klub, ale po przyjściu na pierwszy trening, Pan trener stwierdził, że jestem za stary, żeby zacząć i żebym dał sobie spokój. Na szczęście dla mnie Pan Górski polecił mi klub z Będzina, gdzie trenerem był Franciszek Mróz. Dzięki pomocy tych osób z moją Mamą i Tatą na czele, który codziennie zawoził mnie po szkole na treningi, jestem w tym miejscu – wyjaśnia dwukrotny mistrz Polski.
Szczerze przyznaje, że wówczas o grze w siatkówkę miał blade pojęcie. - Wiedziałem, że gra się w sześciu i chodzi w kółko (śmiech). Trochę wiedziałem, bo w gimnazjum czy liceum graliśmy na WF-ie lub zawodach. Potrafiłem odbić piłkę (bo przyjęciem bym tego nie nazwał) i zaatakować. Wszystkiego - razem z ustawieniami i moją rolą na boisku - musiałem się nauczyć od zera – mówi brązowy medalista mistrzostw Europy.
Nie przypuszczał, że w tak ekspresowym tempie stanie się graczem klubu siatkarskiej ekstraklasy. - Propozycja z Sosnowca pojawiła się po około półtora roku treningów i była ciężkim szokiem i mega pozytywnym zaskoczeniem – przyznaje. - Było to spełnienie marzeń, i od razu się zgodziłem. Chłopak, który trenuje niecałe dwa lata już w najwyższej lidze? Super uczucie i duży kopniak do dalszej pracy – dodaje.
Czy to oznaczałoby, że siatkówki tak łatwo się nauczyć, czy to raczej kwestia talentu, który posiadał? - Talent? Ktoś mi ostatnio powiedział, że talent nie istnieje, że liczy się tylko ciężka praca, a do wszystkiego można dojść. Chyba właśnie bardzo ciężka praca, wytrwałość plus dobre warunki fizyczne do siatkówki pozwoliły mi na taki przeskok. Myślę, że właśnie te składniki tworzą przysłowiowy talent – uważa siatkarz.
Biorąc pod uwagę sukcesy, jakie dane było mu osiągnąć w kadrze Polski oraz w siatkówce klubowej, nie ma wątpliwości, że jeśli chodzi o drogę sportową, wybrał idealnie. - Oczywiście, że była to najlepsza decyzja jaką mogłem podjąć i nie żałuję ani sekundy. Kiedyś jako mały chłopak chciałem być sportowcem i właśnie dzięki siatkówce osiągnąłem swoje marzenia. Zdobyłem wiele medali zarówno w PlusLidze jak i reprezentacji, z czego się niesamowicie cieszę. Miałem ogromne szczęście od początku kariery i mam nadzieję, że to sportowe szczęście będzie przy mnie zawsze – mówi.
Futbolem interesuje się dzisiaj sporadycznie. - Lubię obejrzeć mecz ligi mistrzów, czy teraz mecze mistrzostw świata, ale naszą ligą się nie interesuję – stwierdza.
Mundial w Brazylii ogląda z zaciekawieniem. - Oglądam mecze w Brazylii i są to naprawdę dobre mistrzostwa, ponieważ pada wiele bramek. Osobiście nie mam ulubionej drużyny, ale w każdym meczu kibicuję komuś bardziej. Dużą szansę mają jak zawsze Niemcy i Holandia. Myślę, że to któraś z tych ekip zdobędzie puchar. Spotkań w grupie nie śledziłem tak bardzo jak fazy pucharowej, ponieważ na głowie, razem z narzeczoną, mamy organizację ślubu i to jest obecnie mój najważniejszy cel – uśmiecha się Grzegorz.