Niezwykły kalendarz charytatywny z udziałem Jakuba Popiwczaka
Miasto Jastrzębie-Zdrój w ramach kampanii „Po mistrzowsku dzielimy się dobrem” wydało kalendarz na 2022 rok z udziałem najbardziej rozpoznawalnych jastrzębskich sportowców. Udział w przedsięwzięciu wziął m.in. libero drużyny mistrza Polski Jakub Popiwczak. Autorką artystycznych zdjęć do kalendarza jest klubowa fotoreporterka Magdalena Kowolik.
„Po mistrzowsku dzielimy się dobrem” to hasło akcji charytatywnej na rzecz Hospicjum Domowego im. ks. Eugeniusza Dutkiewicza SAC w Jastrzębiu-Zdroju. Jastrzębscy sportowcy zgodzili się wziąć udział w artystycznej sesji zdjęciowej, której zwieńczeniem jest wydanie pięknego biało-czarnego kalendarza „Po mistrzowsku dzielimy się dobrem”.
Cały dochód ze sprzedaży kalendarzy zostanie przeznaczony na zakup sprzętu dla jastrzębskiego hospicjum, które w czasie pandemii w sposób szczególny pomaga mieszkańcom Jastrzębia-Zdroju i okolic.
W środę w Urzędzie Miasta odbyła się konferencja prasowa poświęcona temu niezwykłemu wydawnictwu.
– Traktuję to jako dobry uczynek. Zawsze jestem „na tak”, jeśli chodzi o tego typu inicjatywy, bo uważam, że jeśli można pomagać, to trzeba pomagać. Nic mnie to nie kosztuje. A jeżeli mogę dać trochę radości i pomocy innym, to jak najbardziej – mówi Jakub Popiwczak.
Libero jastrzębskiej drużyny przyznaje, że nie miał oporów przed rozbieraną sesją do kalendarza.
– Myślę, że nie jest to aż tak mocna forma, jak można by sobie wyobrażać, więc nie miałem z tym żadnego problemu. Wiadomo, że rozbieranie się do negliżu to nie jest nasze zadanie, ale akurat w tym przypadku nie było to nic nachalnego, ani kłującego w oczy. Powiedziałem więc: „Czemu nie?”, jeśli ma to komuś pomóc – wyjaśnia Popiwczak.
Swoimi odczuciami podzieliła się również autorka niezwykłych zdjęć, a na co dzień fotoreporterka Jastrzębskiego Węgla Magdalena Kowolik. Przyznaje, że głównym powodem, dla którego podjęła się tego wyzwania, był cel charytatywny oraz fakt funkcjonowania w jastrzębskim środowisku sportowym.
– Bardzo fajnie współpracowało mi się z Kubą Popiwczakiem, bo znamy się od dawna. Wiadomo, jest to wyzwanie. On jest mężczyzną, ja – kobietą. Pomimo tego, że sportowcy są przyzwyczajeni do tego że chodzą w negliżu w szatni, to ja widzę go i znam z boiska, jako sportowca. Więc dla mnie była to może nie tyle krępująca, co trochę stresująca sytuacja. Ale wszystko przebiegło w przyjemnej atmosferze – mówi Magda.
I dodaje: – Ja nie traktuję ludzkiego ciała pod kątem seksualności, a raczej jako „bryłę”. Ja odbieram to trochę inaczej, nie jako coś bardzo sensualnego. Ja patrzę na to jak na „formę”, którą fajnie można oświetlić i pokazać. Mam trochę większy dystans niż przeciętny człowiek do takiej nagości.