Nikodem Wolański: rodzice nie pozwolili ścigać się na żużlu
- Kiedy miałem dziesięć lat zacząłem żyć siatkówką - mówi młody rozgrywający Effectora Kielce, Nikodem Wolański,który być może dzisiaj zadebiutuje w PlusLidze.
- Zostałeś siatkarzem, bo rodzice nie chcieli ci kupić motoru żużlowego i gdyby nie ich decyzja ścigałbyś się na żużlu. Czy dziś żałujesz, że tak potoczyły się twoje sportowe losy?
Nikodem Wolański: Rodzice nie pozwoliliby mi na to, żebym ścigał się na żużlu. Więc nie mam się nad czym zastanawiać czy żałuję czy nie, bo to nie ja podejmowałem decyzję odnośnie kariery żużlowej. Natomiast siatkówkę wybrałem sam i jak na razie krok po kroku pnę się w górę. Na żużel jest już za późno, ale jak nie będę grał zawodowo w siatkówkę, będę śmigał na crossie (śmiech)
- Na swoim sportowym koncie masz dwukrotne mistrzostwo Polski juniorów oraz reprezentowanie Polski w rozgrywkach juniorskich. Jednym słowem młody i zdolny. Jakie cele dziś sobie stawiasz?
- Tych dwóch mistrzostw nie zapomnę do końca życia. Emocje, które mi wtedy towarzyszyły są nie do opisania, to po prostu trzeba przeżyć. Teraz jednak doświadczam tego, że seniorska siatkówka to zupełnie co innego, to bariera, którą muszę przełamać cierpliwością, której często mi brakuje.
- W sobotę zadebiutujesz na parkiecie seniorskim w pierwszym meczu Effectora Kielce sezonu 2013/2014. Jakie emocje ci towarzyszą?
- To czy zadebiutuję zależy od trenera, ale muszę przyznać, że już dziś tylko o tym myślę. Kiedy miałem 10 lat i zacząłem żyć siatkówką to zawsze marzyłem, żeby móc zagrać na takim poziomie. Najpierw oglądałem mecze i zazdrościłem chłopcom, którzy podawali piłki, że są blisko zawodników. Później byłem podawaczem i zazdrościłem zawodnikom, że mają swoich fanów dla których grają i mają pracę, którą kochają. Jutro sam będę jednym z tych zawodników - cieszę się z tego bardzo, bo spełniam marzenia, których nikt mi nie odbierze.
- W Kielcach jesteś już 3 miesiące. Jak ci się mieszka?
- Powoli zaczynam uczyć się ulic i mniej więcej wiem gdzie co jest. To przyjazne miasto, jest gdzie spędzić czas wolny.
- Drużyna Effectora Kielce to twoja, nowa sportowa rodzina. Jak się czujesz w tym zespole?
- No tak, można to nazwać rodziną, bo tak na dobrą sprawę widzę chłopaków dużo częściej niż moich rodziców, dziadków czy dziewczynę. Dobrze się czuję w tej ekipie, drużyna jest młoda i dobrze się dogadujemy.
- Domyślam się, że najlepszy kumpel z boiska to Mateusz Bieniek.
- Z Mateuszem znamy się od początku liceum i cieszę się, że trafiliśmy do jednego klubu, bo na początku było nam raźniej. Teraz dobrze dogaduję się też z Adrianem Buchowskim. Imponuje mi w nim jego ambicja, którą widać na każdym treningu. Jest on wychowankiem trenera Andrzeja Krowiaka, który zawsze tego wymagał od swoich zawodników. To widać, że miał na niego duży wpływ. Korzystając z okazji serdecznie trenera Krowiaka pozdrawiam.
- W okresie przygotowawczym zagraliście kilkanaście meczów z różnymi ekipami, od pierwszoligowych, przez plusligowe, aż do reprezentacji Arabii Saudyjskiej. Jak oceniasz szanse Effectora Kielce na walkę o górę tabeli w nadchodzącym sezonie?
- Nie mnie oceniać nasze szanse. Ja tutaj jestem od grania, a nie od oceniania. Szczególnie, że jeszcze jestem nisko w ligowej hierarchii, więc nie wypada mi oceniać innych ekip.
- Czego ci życzyć na początku seniorskiej drogi?
- Dużo cierpliwości, bo tego jak już mówiłem często mi brakuję. No i jak najwięcej udanych występów, o to w tym wszystkim chodzi (śmiech).