Nikodem Wolański: serce zespołu bije bardzo mocno
Trapiony kontuzjami Jastrzębski Węgiel wygrał w 24. kolejce PlusLigi z Cuprumem Lubin 3:0. Bardzo dobre zawody zagrał Nikodem Wolański, który obok Wojciecha Ferensa i Dawida Konarskiego był wyróżniającym się zawodnikiem na boisku. - Wygląda na to, że te wszystkie kłopoty zdrowotne zjednoczyły nas jako zespół - skomentował zastępca Lukasa Kampy.
PLUSLIGA.PL: Wygrana z Cuprumem była planowym zwycięstwem, chociaż w nieplanowanych okolicznościach. Mimo plagi kontuzji w zespole, dość łatwo ograliście rywali.
NIKODEM WOLAŃSKI: Gdyby spojrzeć wyłącznie na wynik, zwycięstwo mogło wydawać się łatwe, ale czy tak było do końca? Początki każdej z partii były wyrównane i dopóki nie uderzyliśmy przeciwników zagrywką, szliśmy punkt za punk. Odskoczyć udawało nam się dopiero gdzieś w połowie setów. Ważne, że praktycznie nie mieliśmy przestojów, no może tylko w drugiej części rywalizacji, ale udało nam się odrobić straty. Cieszy pewne zwycięstwo, bo mamy niemały problem ze zdrowiem w drużynie. Wygląda na to, że te wszystkie kłopoty zdrowotne zjednoczyły nas jako zespół.
Kontuzja Lukasa Kampy otworzyła panu drogę do wyjściowej szóstki. Jak odnajduje się pan w roli tego pierwszego?
NIKODEM WOLAŃSKI: Ja potrafię grać w siatkówkę i występ w wyjściowym składzie nie jest dla mnie czymś obcym, choć akurat w tym sezonie pełnię rolę drugiego rozgrywającego. W razie potrzeby mam zastąpić Lukasa na tyle, na ile potrafi i tak też podchodzę do swojego zadania. Myślę, że w spotkaniu z Cuprumem spełniłem swoją rolę i jestem z tego zadowolony. Bardzo się cieszę, że w ogóle wystąpiłem w tym meczu, bo dzień wcześniej mój udział w nim stał pod znakiem zapytania. W czwartek rano wciąż nie byłem w stanie odbijać piłki i gdyby nie nasi lekarze, to z pewnością bym nie zagrał.
Wybity kciuk pewnie zacznie boleć dopiero w piątek. Zdąży pan wykurować się do starcia z ONICO Warszawa?
NIKODEM WOLAŃSKI: Dzisiaj nic nie czuję, ale w piątek pewnie będzie bolało. Zaraz jedziemy na prześwietlenie i zobaczymy co będzie dalej.
Dość skromnie powiedział pan o swojej roli w zespole, a tymczasem pana obecność na boisku służy chyba Dawidowi Konarskiemu, który zanotował bardzo dobre statystyki.
NIKODEM WOLAŃSKI: Dokładniej na to pytanie mógłby pewnie odpowiedzieć sam Dawid. Ja powiem tak: dużą zasługę w tym, że jestem zgrany z Dawidem ma trener Santilli. To jest szkoleniowiec, który podczas treningów rotuje zawodnikami. Może dzień, czasami dwa przed meczem dzielimy się na pierwszą i drugą szóstkę, ale generalnie nie ma to dla niego znaczenia. Czasami trenujemy tak, jak sami ustawimy się po obu stronach siatki, a czasami to trener nas dzieli. Dzięki temu mogę dużo grać z Dawidem. A przy trenerze De Giorgim prawda była taka, że do 3. kolejki spotkań PlusLigi wystawiałem mu tylko jakieś wysokie piłki na treningach indywidualnych i na rozgrzewce przed meczem. Śmialiśmy się trochę, że gramy jak za dawnych lat….
- Na temat mojej współpracy z Dawidem mam anegdotkę, bo tak naprawdę to za bardzo jednak nie byliśmy zgrani. Dawid ma przyjaciela, z którym w zeszłym sezonie grałem w Stali Nysa i byliśmy dość dobrze zgrani. Przynajmniej ja miałem takie odczucie, nie wiem jak Łukasz Owczarz, bo o nim mowa. Dawid poprosił mnie, żebym spróbował mu wystawiać tak samo, jak Łukaszowi. No i rzeczywiście, zakodowałem sobie w głowie, że wystawiam do Łukasza i tak teraz gramy. Może brzmi trochę śmieszenie, ale jest w tym bardzo dużo prawdy.
Wspomniał pan, że kłopoty scaliły zespół, ale też chyba wyzwoliły dodatkową motywację, bo energia aż kipiała z was wszystkich?
NIKODEM WOLAŃSKI: W czwartek miałem możliwość po raz pierwszy zobaczyć tę drużynę z zewnątrz, bo nie brałem udziału w porannym treningu i powiem szczerze, że jestem dumny, iż mogę być jej częścią. Pomimo tego, że w końcówce rundy zasadniczej trapią nas kontuzje, to ten trening był chyba najweselszy w całym sezonie i taki najbardziej optymistyczny. Każdy z nas wyzwolił w sobie jakąś dotykową motywację, wiedząc, że trzeba pomóc rezerwowym zawodnikom.
- Słyszałem już kilka głosów, że niektóre zespoły chcą się ustawić przed play offami tak, żeby wpaść na nas, bo jesteśmy w coraz słabszej dyspozycji, a do tego jeszcze gnębią nas kontuzje. Nas takie gadanie w ogóle nie interesuje, bo jesteśmy prawdziwą drużyną i na play offy na pewno będziemy należycie przygotowani. Jeśli nie fizycznie, to na pewno serce tego zespołu będzie biło bardzo mocno.
Musi pan jednak przyznać, że ostatnio faktycznie mieliście małą zniżkę formy?
NIKODEM WOLAŃSKI: No mieliśmy, bo ciężko utrzymać równą dyspozycję przez cały sezon. Nawet ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokazała, że też ma słabości i jak jedna drużyna ją trochę napoczęła, to potem zjechali lekko na dół. Taki jest sport, nie jesteśmy maszynami do wygrywania. Zostały nam jeszcze dwa spotkania do końca rundy zasadniczej, a później każdy zespół będzie miał ponownie czystą kartę i nikt nie będzie pamiętał o tym, co wydarzyło się wcześniej, będzie liczyło się tu i teraz.
Dwa mecze do końca rundy zasadniczej i….ze względu na urazy odpuszczacie bój o 2. miejsce, skupiając się już na play offach, czy jednak będzie walka do końca?
NIKODEM WOLAŃSKI: Absolutnie nic nie odpuszczamy. Zostały nam dwa spotkania i cel się nie zmienił - chcemy je wygrać. Ale prawda jest taka, że nawet jak wygramy dwa razy, to i tak nie wszystko będzie zależało wyłącznie od nas. Tę ostatnią kolejkę rozpoczynamy jako pierwsi, potem więc będziemy musieli czekać na pozostałe rozstrzygnięcia. Jeśli się nie uda, to z pewnością będziemy gotowi na walkę o półfinał z tego trzeciego miejsca.