Nikola Gjorgiew: ONICO Warszawa zasługuje na tak wysokie miejsce
Warszawianie wciąż nie przerwali passy zwycięstw, tym razem sensacyjnie pokonując ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Gwiazdą spotkania był macedoński atakujący, Nikola Gjorgiew – Doping kibiców sprawił, że żyłem grą i naprawdę czerpałem z niej radość – przyznał.
PLUSLIGA.PL: We wtorek pokonaliście ZAKSĘ, ale szczerze mówiąc nie był to najlepszy czas na tak trudnego rywala…
NIKOLA GJORGIEW: Tak, masz rację. Rzeczywiście ostatnio nałożyło się na siebie kilka rzeczy. Przede wszystkim nie mieliśmy zbyt długiej przerwy, w związku z naszym wcześniejszym, piątkowym meczem z Kielcami. Wtedy także rozegraliśmy pięć setów, a we wtorek dołożyliśmy kolejne pięć partii i nasze organizmy troszkę to odczuły. Ale takie są uroki PlusLigi, gdzie w fazie zasadniczej rozgrywamy trzydzieści spotkań. Nic nas w tym nie zaskakuje, bo wiedzieliśmy od samego początku jak to będzie wyglądać i że niejednokrotnie będziemy rozgrywać nawet trzy mecze w ciągu tygodnia. Przed meczem z ZAKSĄ od początku nastawialiśmy się na trudne starcie, bo jest to niewątpliwie topowa drużyna sezonu. My zagraliśmy jednak naprawdę dobre spotkanie i jestem zadowolony z tego, co pokazaliśmy jako cała drużyna. Panuje u nas fala kontuzji, a na treningu pojawia się dziewięciu, czasem dziesięciu zawodników, co znacznie utrudnia przygotowanie do każdego starcia. Staramy się jednak wyciągać z tego maksimum, dlatego tym bardziej jestem dumny, że udaje nam się wychodzić z tej sytuacji obronną ręką i udźwignąć psychiczny ciężar gry w takim osłabieniu.
Damian Wojtaszek przyznał, że mecz ZAKSĄ był najlepszym w twoim wykonaniu. Zgadzasz się z jego opinią?
NIKOLA GJORGIEW: Tak, Damian miał rację! Uważam, że był to najlepszy mecz, jaki zagrałem w barwach Warszawy. Myślę, że zaprezentowałem się dobrze w jeszcze kilku innych spotkaniach, ale to ostatni mecz był moim najlepszym. Mam świadomość, że było to starcie z drużyną z pierwszego miejsca w tabeli, a ja sięgnąłem w nim po nagrodę MVP. Ten fakt dodaje jeszcze większej wartości mojemu występowi. Poza tym na Torwarze panowała wtedy znakomita atmosfera, a ja niesiony dopingiem kibiców, żyłem grą i naprawę sprawiała mi ona przyjemność. Jestem szczęśliwy, że mogłem przeżyć takie chwile.
Podczas meczu widać było, że jesteście wspaniałym kolektywem, a to co nie wychodzi w grze, nadrabiacie duchem drużyny…
NIKOLA GJORGIEW: Tak, mamy naprawdę cudowną atmosferę w drużynie i czujemy wzajemną chemię. Jesteśmy przyjaciółmi nie tylko na boisku, ale również po za nim i muszę przyznać, że jesteśmy prawie jak rodzina. Naszych dwóch „braci” znajduje się teraz poza składem, mówię tu o „Kwolu” (Bartoszu Kwolku – przyp. red.) i Sharonie Vernonie-Evansie i to trochę nas martwi. Mamy jednak nadzieję, że wrócą do nas najszybciej, jak to możliwe i nasza „rodzina” znów będzie kompletna, a my wspólnie będziemy przeżywać tak piękne chwile jak mecz z ZAKSĄ, cieszyć nimi i razem pisać wspaniałą historię ONICO.
Kto w takim razie jest twoim najlepszym przyjacielem w zespole i z kim mieszkasz na meczach wyjazdowych?
NIKOLA GJORGIEW: Nie mam jednego najlepszego przyjaciela, bo tak jak mówiłem – funkcjonujemy jak rodzina, a w rodzinie też nie ma się jednego ulubionego brata. Jesteśmy braćmi i lubimy spędzać ze sobą czas i razem się relaksować. Z kolei moim kolegą z pokoju na wyjazdowych meczach jest Damian Wojtaszek. Jesteśmy w jednym wieku, a dodatkowo znamy się z wcześniejszych lat reprezentacyjnych, kiedy graliśmy w Lidze Europejskiej w 2015 roku. Lubimy się, lubimy żartować, mamy podobne charaktery i dogadujemy się naprawdę bardzo dobrze. Uwielbiam czas, który spędzamy ze sobą na wyjazdowych meczach.
Zwycięstwo z ZAKSĄ było waszą trzynastą wygraną z rzędu. Taka seria jest dla Ciebie większą presją czy motywacją?
NIKOLA GJORGIEW: Jeśli pytasz konkretnie o moje zdanie, to dla mnie jest to większa motywacja. Chcę wygrać najwięcej meczów jak tylko się da i stopniowo kontynuować naszą znakomitą serię. Wiadomo, że ona kiedyś może się skończyć, ale póki co, jest to doskonały moment, by z niej korzystać, by dzielić tę passę ze sobą i się wzajemnie motywować, bo to jest to, na co zapracowaliśmy naszą ciężką pracą. Seria trzynastu zwycięstw jest najlepszą nagrodą za ciężar treningów i wielu wyrzeczeń. Mamy szansę, by w sobotę sięgnąć po kolejne zwycięstwo w Bielsku-Białej i zakończyć luty podtrzymaną serią wygranych. Także dla mnie jest to absolutna motywacja i nie odczuwam żadnej presji.
Kiedy zaczynała się liga myślałeś, że ONICO Warszawa może grać aż tak dobrze?
NIKOLA GJORGIEW: Na początku sezonu nie miałem aż tak dużego rozeznania w PlusLidze. Znałem wszystkie drużyny z nazwy, wiedziałem, że występowało tu wiele gwiazd i że macie sporo zawodników, grających na światowym poziomie. Nie wiedziałem jednak, jak poszczególne zespoły prezentują się na boisku i jak te ekipy wypadają na tle naszej drużyny. Niemniej jeśli mam być szczery, nie spodziewałem się, że ONICO Warszawa będzie w stanie, aż tak świetnie się prezentować - oczekiwałem, że zakończymy rywalizację w pierwszej szóstce. Jestem jednak pewny, że w tym momencie w zupełności zasługujemy na to drugie miejsce. Ciężko pracujemy nie tylko na boisku, ale także poza nim. I nie mówię tu wyłącznie o treningach czy siłowni, ale też długich odprawach wideo i licznych niuansach techniczno-taktycznych. Moim marzeniem jest utrzymać to drugie miejsce, bo one jest zwieńczeniem naszej pracy.
W meczu z ZAKSĄ podzieliliście punkty. Nie szkoda wam tego jednego straconego „oczka”?
NIKOLA GJORGIEW: Będą z tobą zupełnie szczery – nie żałuję niczego. Naszym przeciwnikiem była ZAKSA i ten zespół przegrał w lidze dopiero drugi mecz. Zakładaliśmy, że naszym celem są te dwa punkty i to udało nam się w 100-procentach zrealizować. Zwycięstwo dało nam nadzieję na utrzymanie drugiego miejsca w tabeli. Ponadto pokazało nam, że jeśli wygrywasz 3:2 z mistrzem Polski, przy takiej atmosferze, kibicach i na własnej hali, możesz w zupełności cieszyć się z tego, co robisz, czerpać z tego prawdziwą radość i jeszcze większą motywację na przyszłość.