Nikola Grbić: to początek drogi na igrzyska olimpijskie
- Zrozumiem to, co się stało w finale dopiero za kilka dni. Teraz nie wiem, jak to ocenić. Jestem szósty raz w najlepszej czwórce MŚ i znów się nie udało... Ten złoty medal chyba mnie nie chce - mówi Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy, srebrnych medalistów mistrzostw świata.
O zmotywowanym rywalem i braku energii
- Włosi zagrali w finale po prostu wspaniale i byli od nas lepsi. Byli skuteczni, byli cierpliwi i trafiali w najważniejszych momentach. Grali skoncentrowani, dobrze zorganizowani, bronili i naciskali na nas zagrywką. Niemal nie popełniali błędów. Zagrali lepszą siatkówkę i zasłużyli na ten triumf Muszę na chłodno przeanalizować ten mecz. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że nie było nam łatwo. Dokładnie tak się dzieje, gdy grasz z tak skutecznym i zmotywowanym rywalem. Może te dwa poprzednie mecze kosztowały nas tyle energii, że zabrakło nam świeżości i tej dodatkowej energii, która jest potrzebna, by odskoczyć rywalowi w kluczowym momencie?
- Prowadziliśmy w secie drugim 16:13, na pewno wygrana w tej partii ułatwiłaby nam drogę do złota. To był kluczowy moment i na pewno grałoby się łatwiej. To był jeden z tych kluczowych momentów w grze. Tak samo jak pierwszy set, gdy przegrywaliśmy 17:21 i udało się nam odrobić straty, grając wspaniałą siatkówkę. Drugi set układał się dobrze, ale rywale nie stracili wiary w sukces i odrobili straty. A my nie graliśmy tak skutecznie.
O początku drogi na igrzyska olimpijskie
- Jestem dumny z chłopaków i całej drużyny. Budujemy ten zespół od podstaw, mamy wielu nowych siatkarzy i dla nich to były pierwsze mecze na tym poziomie, pierwsze w finałach mistrzostw świata. Bardzo się rozwinęli od początku sezonu, krok po kroku podnosili swój poziom i mam nadzieję, że tak będzie się działo w dalszym ciągu. Tego chcę, żeby zespół robił postępy krok po kroku i cały czas się rozwijał. Dzień po dniu
- Dla nas ten sezon to tak naprawdę początek drogi do Paryża, czyli walki o igrzyska olimpijskie. Pracujemy razem od czterech miesięcy i mam nadzieję, że wszystko będzie szło w tym kierunku, co obecnie. Jestem bardzo dumny z drużyny, z tego jak funkcjonuje i jakie pojawiły się w niej więzi. Jestem dumny z tego, jak wszyscy się czują we wspólnym towarzystwie i jak sobie pomagają.
- Wspierają się na boisku i poza nim. Są razem i nie ma tu żadnej przesady, bo wszyscy są nastawieni pozytywnie i ciężko pracują. Gdy ktoś jest zmieniany, to inny zawodnik za niego wchodzi i pomaga drużynie. Nie ma złych emocji, nie ma wzajemnych pretensji czy oskarżeń. Każdy akceptuje swoją rolę, nikt nie narzeka i wszyscy myślą o drużynie. Tego właśnie chciałem, współpracy i dobrej energii.
O zespole i przepisie na złoto
- Powiedziałem to chłopakom na początku sezonu: tylko jako zespół i tylko razem możemy wygrywać. Chciałem żeby o tym pamiętali. I żeby nie było sytuacji, gdy w drużynie są grupy i podgrupy, a siatkarze się w nich zamykają. Jestem w tym sporcie od wielu lat i wiem, gdzie pojawia się rak, który później zabija zespół. Nie chciałem takich sytuacji i ich faktycznie nie ma. Wszyscy jesteśmy jedną grupą, wszyscy pracujemy razem
- Przepis na złoto? Trzeba pracować każdego dnia i postawić na zespół, na dobrą chemię w ekipie. Gdy dzieje się coś złego wewnątrz grupy, to zatruwa zespół od środka i od razu to widać. A my mamy każdego dnia robić krok do przodu i grać coraz lepiej. Tego oczekuję od całej drużyny, od kapitana Bartosza Kurka i od samego siebie. Mamy plan na ten zespół i w przyszłym sezonie wrócimy, by kontynuować naszą pracę.