Nikola Grbić: wszyscy musimy zrobić rachunek sumienia
Reprezentacja Serbii poniosła bolesną porażkę w berlińskim turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich i musiała pożegnać się z marzeniami o wyjeździe do Rio de Janeiro. Trener Nikola Grbić szczerze i bez używania wytartych regułek opowiedział w rozmowie z PlusLigą co poszło nie tak.
PLUSLIGA.PL: Po porażce z Niemcami pana zawodnicy byli zrezygnowani. Trudno było im zmobilizować się do walki w ostatnim pojedynku z Belgią, którego stawką był wyłącznie honor?
NIKOLA GRBIĆ: O tym właśnie powiedziałem chłopakom przed rozpoczęciem rywalizacji z Belgami. Wiem z własnego doświadczenia jak trudno jest dokończyć turniej, kiedy tak naprawdę już wypadło się z gry. Pojedynki o trzecie miejsce zawsze mają specyficzną, dość ciężką otoczkę, bo przypominają o tym, że przegrało się rywalizację o finał. Ale też są walką o coś, bo o brązowy medal, który potem, z perspektywy czasu też ma znaczenie. Bardzo chcieliśmy zakończyć turniej zwycięstwem, pokazać jak najlepszą siatkówkę, wygrać, przede wszystkim dla samych siebie. Wynik kwalifikacji w Berlinie jest bardzo rozczarowujący, dla mnie i dla całej reszty reprezentacji. Po meczu z Niemcami moi siatkarze płakali, byli załamani.
Może pan na gorąco powiedzieć co zawiodło?
NIKOLA GRBIĆ: Zagraliśmy dobry mecz przeciwko Polsce, obydwie drużyny prezentowały zbliżony poziom. Dlatego spodziewaliśmy się znacznie więcej w spotkaniu z gospodarzami, tym bardziej, że nie zagrali jakichś wyjątkowych zawodów. Nie było tak, że staliśmy i nie mogliśmy nic zrobić, bo rywale grali kosmiczną siatkówkę. Mieli za to w drużynie kilka indywidualności, choćby Grozera, które dodały ich grze jakości. Było to widać w drugim secie granym na styku punktowym do stanu po 15. Wystarczyły dwie mocne zagrywki by Niemcy odskoczyli i finalnie rozstrzygnęli rywalizację na swoją korzyść. Nasze oczekiwania były spore, bo od roku 1992 nieprzerwanie uczestniczyliśmy w igrzyskach olimpijskich.
Pan, mistrz olimpijski z 2000 roku jest pewnie podwójnie zawiedziony?
NIKOLA GRBIĆ: Jestem ogromnie zawiedziony, wszyscy jesteśmy. Jestem szkoleniowcem zaledwie od roku, wiele rzeczy w tym zawodzie wciąż odkrywam. O siatkówce wiem naprawdę sporo, bo sporo doświadczyłem i trochę wygrałem, ale te wszystkie osiągnięcia teraz mogę sobie włożyć między książki. Dorobek trenerski zaczynam od zera i póki co mam tylko jeden medal, z Ligi Światowej. Żeby w tym zawodzie zdobyć doświadczenie i nazwijmy to, wiedzę użyteczną, trzeba popełnić kilka błędów, przegrać kilka meczów. Po mistrzostwach Europy, które też nie były dla nas szczęśliwe, dokonaliśmy szczegółowej analizy i wydawało się, że wiemy w czym tkwi problem. Jak okazało się w Berlinie - nie. Dlatego właśnie jestem tak strasznie rozczarowany.
Oglądając pana zawodników w meczu przeciwko Niemcom miałam wrażenie, że nie poradzili sobie z presją. Jak powiedział trener Antiga, „mowa ciała” była u nich inna niż zazwyczaj.
NIKOLA GRBIĆ: Niestety, musze się z panią zgodzić. Ale też jesteśmy młodą drużyną, z niewielkim bagażem doświadczeń w boju o tak wysoką stawkę i w ogóle na międzynarodowej arenie, może poza środkowymi bloku i jednym libero. Pozostali to gracze bardzo młodzi, albo bez doświadczenia w rywalizacji pod presją. Jeśli chcemy wygrywać z takimi zespołami jak Polska, Rosja czy Brazylia, musimy mocno popracować nad tym aspektem siatkarskiego abecadła. Trzeba nauczyć się grać dobrze przeciwko silnym rywalom, by umieć zachować zimną krew w newralgicznych momentach. To nie jest jakiś mój wymysł, to czysta matematyka. Na tym polega siatkówka.
Po porażce z Niemcami powiedział pan, że analizę przyczyn zaczął od zadania sobie pytania czy na pewno jako trener zrobił pan absolutnie wszystko. Zasugerował pan też, że to samo pytanie powinni zadać sobie wszyscy zawodnicy. Ktoś zawiódł szczególnie?
NIKOLA GRBIĆ: Powiedziałem, że każdy powinien przeanalizować co dał od siebie zespołowi. Jestem przekonany, że każdy z siatkarzy myśli, iż dał z siebie sto procent, zrobił co mógł. Ale może powinniśmy porozmawiać o tym co według mnie i moich zawodników oznacza termin „sto procent”, bo część z nich nie przyłożyła należnej wagi do pewnych rzeczy, które były istotne. Prowadzenie drużyny narodowej, właściwie każdej drużyny to proces, zazwyczaj długotrwały. W trakcie tego procesu uczymy się wielu ważnych rzeczy - zarówno ja, jak i moi podopieczni. Jestem osobą dojrzałą, mam swój charakter i postrzegam świat, także ten siatkarski, z własnego punktu widzenia. Wiele rzeczy, które dla mnie są normalne, dla innych, okazuje się, nie są. Może dlatego, że jesteśmy przedstawicielami różnych generacji, myślimy inaczej, mamy różne podejściu do wielu kwestii. Dlatego tak ważne w drużynie jest wzajemne zrozumienie, szczególnie w temacie pożądanych przez trenera wartości. Nie ma jednego, uniwersalnego przepisu na sukces. Brazylia miała swoją receptę na sukces, to samo Rosjanie czy Stany Zjednoczone. I każda była inna. My swoją musimy znaleźć. Ale w każdym z tych przepisów jest wspólne podłoże - trzeba dawać z siebie maksimum, zwłaszcza wtedy, gdy jest to nieodzowne.
Dlaczego nie zabrał pan na turniej do Berlina dwóch doświadczonych przyjmujących, Milosa Nikića i Nikoli Kovacevića? Nie żałuje pan?
NIKOLA GRBIĆ: Wybrałem taki skład przyjmujących, bo uważam, że zawodnicy, którzy przyjechali do Berlina grali ostatnio więcej. To jest moje oficjalne stanowisko. Podejmując decyzję wiedziałem, że jest to spore ryzyko, ale absolutnie jej nie żałuję. Wydaje mi się, że z zawodnikami, o których pani wspomniała nie osiągnęlibyśmy więcej.
W czasie całego sezonu reprezentacyjnego sporo eksperymentował pan z rozgrywającymi. A przecież na tej pozycji szczególnie potrzebna jest stabilizacja i bezwzględne zaufanie trenera.
NIKOLA GRBIĆ: To część procesu, o którym wspomniałem przed chwilą. Tak naprawdę, żaden z nich nie jest na tyle lepszy od drugiego, żebym mógł powiedzieć: OK, stawiam na ciebie, będziesz numerem jeden. To nie jest tylko moja opinia, można to zaobserwować oglądając mecze reprezentacji Serbii. Ja sam cały czas uczę się naszych rozgrywających, muszę wiedzieć jak zachowują się w poszczególnych sytuacjach, szczególnie tych podbramkowych. Trzeba też mieć świadomość, że progres u rozgrywających odbywa dość powoli. To są wciąż młodzi chłopcy, potrzebują czasu. Ze swojego doświadczenia wiem, że jakość gry na tej pozycji przychodzi także z wiekiem, gdy dojrzewamy jako ludzie i jako mężczyźni. Czasami, gdy udzielam im jakichś wskazówek mam wrażenie, że słuchają co mówię, ale tego nie rozumieją. Być może też nie zawsze się ze mną zgadzają, ale na razie jeszcze się do tego nie przyznają.
Co powiedział pan swoim podopiecznym podsumowując turniej w Berlinie?
NIKOLA GRBIĆ: Po przegranym spotkaniu z Niemcami powiedziałem im, że zaczynamy przygotowania do Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020, nowy olimpijski cykl. Tyle. Na pewno będziemy musieli coś zmienić. Jeśli za cel postawimy sobie awans do następnych igrzysk, wszystko co zdarzy się w ”międzyczasie” będzie wymagało solidnego wsparcia, nawet jeśli dobre wyniki nie przyjdą od razu.
Zakończył się pierwszy rok pana pracy jako selekcjonera reprezentacji Serbii. Były lepsze i gorsze momenty. Co dla pana miało największe znaczenie?
NIKOLA GRBIĆ: Zazwyczaj zastanawiam się nad tym co zrobiłem źle, albo co powinienem zrobić jeszcze lepiej, co powinienem zrobić, żeby zmienić obraz gry drużyny. Tak samo postępowałem jako siatkarz - taki mały rachunek sumienia. Zawsze byłem niezwykle wymagający wobec siebie samego, najprawdopodobniej więc teraz jestem tak samo wymagający względem zawodników. Czasami może nawet za bardzo. Być może to, co było dobre dla mnie jako gracza, nie zawsze jest dobre dla moich podopiecznych. Dlatego też ten proces, o którym cały czas wspominam, dotyczy także mnie jako trenera. Do tego zawodu przygotowywałem się przez ostatnie 5-6 lat i w zasadzie siatkówka nie ma dla mnie żadnych tajemnic. Jako siatkarz zawsze wiedziałem co się stanie za trzy tygodnie, jeśli teraz drużyna gra źle, albo za mało trenuje. Obecnie muszę jednak dokonać czegoś więcej - muszę zrozumieć, albo raczej odgadnąć sposób myślenia zawodników. Nie ma pani pojęcia jak ciężko jest w trakcie meczu zgadnąć co w danej chwili ma w głowie siatkarz. Zawodników jest wielu, a czasu na analizę psychologiczną bardzo mało. Wydawało mi się, że jestem dobrym psychologiem, ale skoro mój zespół gra tak jak w Berlinie, znaczy, że nie za bardzo. Byłem przekonany, że przygotowaliśmy się optymalnie do walki o igrzyska, teraz jednak muszę wziąć na to poprawkę. Bo jeśli nic nie zmienimy, to wyniki też mogą się nie zmienić.
Co w takim razie zrobił pan źle?
NIKOLA GRBIĆ: W tej chwili jestem targany zbyt silnymi emocjami i nawet jeśli dokonałbym jakieś szybkiej analizy, nie byłaby ona obiektywna i przede wszystkim, wiarygodna. Dlatego też nawet nie czytam prasy, ani też za bardzo się w niej nie udzielam. Na pewno jednak, jak już emocje opadną, przygotuję listę „przewinień”, czyli rzeczy, na które w przyszłości trzeba będzie zwrócić szczególna uwagę.