Nowy trójkolorowy: Bartosz Krzysiek
Podczas swojej kariery dał się we znaki najlepszym drużynom w Polsce. Jest też pierwszym Polakiem, który wystąpił w lidze indonezyjskiej. Poznajcie bliżej Bartosza Krzyśka, nowego atakującego GKS Katowice.
Między koszem a siatką
Przygoda ze sportem rozpoczęła się dzięki mojemu starszemu bratu, który grał dużo w piłkę nożną i koszykówkę. Byłem wysoki, więc często zabierał mnie ze sobą. W szkole podstawowej grywałem w koszykówkę i siatkówkę, ale po jej ukończeniu musiała zapaść decyzja. Wybrałem siatkę. Poszedłem do gimnazjum nr 39 na ulicy Hożej w Warszawie, które współpracowało z MKS-em MDK. Mieliśmy klasę sportową o profilu siatkarskim, więc była możliwość trenowania rano w szkole i popołudniu w klubie. Tam grałem aż do ukończenia wieku juniora.
Przełomowy moment
Grałem w I lidze w drużynie Ślepska Suwałki, gdzie drugim trenerem był Piotr Poskrobko, który później został asystentem Tomaso Totolo w AZS-ie Olsztyn. Ówczesny prezes klubu Mariusz Szyszko również wiedział o moim istnieniu, bo rozmawiał z nim mój agent Piotr Szulc. Wszystko złożyło się na to, że pojawiłem się na treningu w Olsztynie i podpisałem kontrakt. Przełomowy moment nastąpił nieco później, gdy zacząłem regularnie grać. W debiucie z Bydgoszczą skończyłem cztery ataki na pięć i dałem sygnał, że można na mnie stawiać. To był kluczowy moment.
Z Gruszką w Olsztynie
W Olsztynie graliśmy w jednym zespole z Piotrem Gruszką, który wówczas zmierzał do końca swojej zawodniczej kariery. Przyszedł nam pomóc, bo mieliśmy liczne kontuzje i graliśmy słabo. Potrzebowaliśmy jego wsparcia. Wtedy ciężko było mi coś od niego wyciągnąć, bo on sam był skoncentrowany na swojej pracy. Obaj byliśmy zawodnikami. Teraz ta granica się zatarła. Lubimy się i szanujemy, ale teraz Piotr jest trenerem z kilkuletnim stażem i chcę z tej współpracy wyciągnąć jak najwięcej. Uwielbiam takich szkoleniowców jak Piotr Gruszka czy Krzysztof Stelmach bo wiem, że sami zaszli daleko jako siatkarze i ich słowa na treningach mają pokrycie. To mi pomaga. Tacy trenerzy wiedzą, jak ze mnie wyciągnąć jeszcze więcej i co mi poradzić.
Sezon w Indonezji
Chciałem wyjechać i zobaczyć jak wygląda siatkówka w innych miejscach na świecie. Trafiłem najpierw do Emiratów Arabskich, ale mój klub upadł. Wybrałem więc ofertę z Indonezji. Tam rozgrywki przypominają bardziej propagowanie siatkówki, niż profesjonalną ligę. Sezon wygląda tak, że trenuje się trzy tygodnie na specjalnym kampie, a następnie wszystkie drużyny męskie i żeńskie lecą do jednego miasta. Tam gra się 2-3 kolejki z terminarza i następnie leci do kolejnego miasta, gdzie rozgrywa się następne mecze. Rozgrywki cieszą się dużą popularnością, bo na trybunach zasiadało dużo kibiców. Jeśli chodzi o poziom sportowy, to jednak nie jest on wysoki. Trenuje się w salach, które przypominają dawne sale gimnastyczne w szkołach, gdzie ściana równa jest z linią końcową. Siłownie też odbiegają klasą od tych europejskich i zazwyczaj są obskurne. Siła zespołu zależy w dużej mierze od tego, jak grają miejscowi zawodnicy, a ci zazwyczaj codziennie pracują jako policjanci, strażacy itp., a na czas rozgrywek biorą urlopy. Dla mnie była to świetna przygoda, ale wyjechałem tam trochę zbyt wcześnie. To dobre miejsce dla siatkarzy, którzy kończą sportową karierę, a chcą trochę dorobić i poznać nowe miejsca na świecie.
Odbudowa w Częstochowie
Po powrocie z Dżakarty nie udało mi się dogadać z żadnym klubem PlusLigi. Zadzwonił do mnie jednak trener Krzysztof Stelmach i to było dla mnie sygnałem, że warto się zastanowić nad tym, by wykonać krok do tyłu i zagrać w pierwszej lidze w barwach AZS-u Częstochowa. To była dobra decyzja, bo przepracowałem i rozegrałem cały sezon. Wykorzystałem szansę by odbudować się fizycznie i psychicznie. Mimo kontuzji, której nabawiłem się pod koniec sezonu ten rok spędzony w Częstochowie był dla mnie bardzo dobry. Dzięki niemu zaufali mi działacze i trenerzy GieKSy. Mam nadzieję, że teraz odwdzięczę się za to swoją grą.
Duet z Karolem
Rywalizacja z Karolem będzie bardzo ciekawa. On na ten moment wydaje się już gotowy do gry. Ja z racji przebytej niedawno kontuzji potrzebuję jeszcze trochę czasu. Dla mnie to będzie ciekawa sytuacja, bo pierwszy raz to nie ja jestem tym bardziej „fizycznym” zawodnikiem z dwójki atakujących. Wszystko będzie weryfikowało jednak boisko, a każdy z nas będzie chciał zrobić wszystko dla drużyny.
Idealne miejsce na rozwój
Na pewno chcę się dalej rozwijać i osiągnąć pełnię swoich możliwości. Myślę, że Katowice są do tego idealnym miejscem. Chciałbym jeszcze parę ładnych lat pograć w PlusLidze, a później polecieć w świat i zobaczyć jak siatkówka wygląda w innych krajach. Może zagrać na niższym poziomie, ale poszerzyć swoje horyzonty i zarobić jeszcze kilka dolarów, bo nie ukrywajmy, że po to się tam jeździ.